Jack:
- To może być niezłe. - Gadam bardziej do siebie, niż do niego, ale Eric i tak wystawia głowę zza kuchennej framugi.
- Co? - Staje za oparciem kanapy i przerzuca ręce przez moje ramiona. Ruchem głowy wskazuję na ofertę pracy, która wyświetla się na środku komputerowego monitora.
- Naprawdę szukasz pracy? - Marszczy brwi i siada obok mnie, pochylając się w stronę komputera.
- Myślałeś że żartuję? - Udaję oburzenie, a on tylko unosi ręce w obronnym geście. Uśmiecham się i pokazuję mu kolejną otwartą kartę.
- Kelner?
- Nie mam kierunkowego wykształcenia, a zanim zacznę studia chciałbym coś zrobić z życiem. - Wzruszam ramionami. Wiem, że muszę zacząć od podstaw, bo mam za sobą dopiero liceum i zerowe doświadczenie w pracy.
- Jestem z ciebie dumny. - Oświadcza, a ja kręcę głową.
- Znowu gadasz jak rodzic. - Wzdycham i wysyłam aplikację. Całuje mnie w skroń. Jego usta są miękkie, a pocałunek delikatny. Łaskocze, więc unoszę kąciki ust w uśmiechu. Nigdy nie sądziłem że znajdę kogoś, kto będzie mnie tak kochał cię wspierał.
- Kocham cię. Musimy iść spać. - Ruchem głowy wskazuję na zegar.
- I kto tu gada jak rodzic? - Jęczy, odchylając głowę do tyłu, by na mnie spojrzeć. Klepię go po policzku, a on marszczy nos i wstaje, choć niechętnie.
- Musimy spać? - Stęka i obejmuje mnie jedną ręką w pasie.
- Jesteś niemożliwy, Eric.
- Ja? Nic nie powiedziałem! To tobie każde pytanie kojarzy się z seksem.- Obrusza się. Chwytam go za nadgarstek i ciągnę za sobą.
Patrick:
Dean siedzi naprzeciw mnie. Jest kompletny środek nocy, a nam się tak miło rozmawia, że zupełnie nie odczuwam upływu czasu. Chyba wyjdziemy stąd dopiero jak zamkną lokal i nas wyproszą. Oprócz nas jest tutaj jeszcze jedna para - na oko osiemnastoletnia dziewczyna i starszy o jakieś dwadzieścia lat facet, a oprócz nich chudy Latynos z laptopem. Dean zagryza sterczącą ze szklanki słomkę i patrzy mi w oczy, jakby nad czymś się zastanawiał. Uliczne latarnie i różowe ledy wiszące przy oknie, tworzą refleksy na jego włosach. Jest piękny. Jest naprawdę bardzo przystojnym mężczyzną...
- Urodziłeś się tutaj? - Pytam, z czystej ciekawości, opierając podbródek na dłoni.
- Tak, ale jestem w połowie Wietnamczykiem*, na dodatek gejem, z idiotycznym nazwiskiem... Szkoła była piekłem. Niektórzy chyba licytowali się czy bardziej zawiniłem azjatyckim pochodzeniem, czy orientacją. - Odpowiada, a ja nie wiem, jak zareagować. Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Miałem naprawdę wiele szczęścia, jestem tego świadom, że nikt mnie nigdy nie stygmatyzował.
- Dzięki, że mnie zaprosiłeś i... Lubię spędzać z tobą czas. - Mówię, tylko po to, by rozładować to dziwne napięcie, ale chyba robi się jedynie bardziej niezręcznie. Uśmiecha się do mnie, jest chyba lekko pijany. Pewnie dlatego mówi na głos wszystko, co przyjdzie mu do głowy.
- Jutro będę żałować tego wina i drinków. I tego co gadam... - Stwierdza i śmieje się krótko, szczerze, kładąc dłoń na mojej ręce. Dotyk jest czuły, a skóra ciepła i gładka. Jest mi z nim dobrze i mam to dziwne, ale przyjemne poczucie, że mogę mu zaufać. Upijam łyk mojego kolorowego, piekielne słodkiego drinka. Dean nie zabiera ręki, na dodatek leniwie wodzi palcami po mojej dłoni i patrzy na mnie rozanielony.
- Pójdziemy się przejść? - Proponuje. Wstaje nim mam czas odpowiedzieć. Opłacamy rachunek, zarzucamy na plecy płaszcze i z dziwaczną ekscytacją opuszczamy lokal. On tak po prostu chwyta mnie za rękę, idziemy ramię w ramię, w tę zimną noc. Nic nie mówimy, po prostu cieszymy się nocnym niebem i swoją obecnością. W końcu Dean przystaje, w jego ciemnych oczach goszczą iskierki. Uśmiecham się, kiedy dotyka mojego policzka zimną dłonią. Przysuwa się i całuje mnie, najpierw delikatnie, czule, tylko dociskając wargi do moich. Zalewa mnie przyjemne, niefizyczne ciepło, rozchylam wargi, dając mu przyzwolenie na więcej. Obejmuję ręką jego kark.
CZYTASZ
PS Nie oglądaj się
General FictionBohaterowie, których losy niespodziewanie zaczęły się krzyżować, nie otrzymują już listów. Udało im się już dawno o nich zapomnieć i zacząć zupełnie nowe życie... Z czystą kartą. Ale czy przeszłość kiedykolwiek odejdzie w ciszy? Czy można się zupeł...