Jack:
Tematu obrączki nie poruszam wcale, bo chyba nie chcę znów wprowadzać stresu i złych emocji do naszego życia. Z jednej strony wiem, że nie powinienem pozostawiać tego bez odpowiedzi, ale z drugiej - ufam mu i wierzę, że to nic strasznego, nic co mogłoby zniszczyć ten związek. Uśmiecham się wyrwany z zamyślenia, gdy on wychodzi z łazienki - w samym ręczniku i z zaróżowioną twarzą.
- Co jest? - Pyta, unosząc brwi.
- Nic. Podziwiam tylko mojego przystojnego narzeczonego. - Odsuwam na bok laptopa. Podchodzi do mnie powoli, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- Dzięki za wczoraj. - Szepcze i pochyla się nade mną tak, że prawie stykamy się nosami. Muszę przyznać mu rację - pomysł wypadu był nienajgorszy i nasza randka była wręcz idealna. Pocałunek odwzajemniam, ale odsuwam się, gdy zaczyna się do mnie dobierać.
- Nie teraz, kochanie. - Odsuwam go delikatnie. Stęka ostentacyjnie i siada obok mnie.
- Jesteś okropny, jak jakaś wstrętna baba. - Stwierdza, a ja parskam śmiechem.
- Kocham cię i obiecuję, że ci to wynagrodzę, ale zaraz mam rozmowę o pracę. - Stukam go palcem w czubek nosa i wstaję, a Eric unosi brwi.
- A śniadanie?
- Jak wrócę. - Wzruszam ramionami.
- Nic nie mówiłeś...
- Wolałem nie zapeszać. - Wyjmuję z szafy jedyną czystą koszulę i patrzę na nią krytycznie.
- Nie myśl o tym w ten sposób. Po prostu idź tam i pokaż się z jak najlepszej strony. - Pokazuje mi, że trzyma kciuki. Ale z niego coach...
- Dzięki. - Wzdycham, a Eric wstaje, prawie gubiąc ręcznik. Stoję przed lustrem i starannie zapinam guziki.
- Całus na szczęście? - Obejmuje mnie, stając za moimi plecami. Najpierw całuje mój kark, a potem sam odchylam głowę, by dotknąć wargami jego ust.
- Dobra, puszczaj. Naprawdę muszę iść.
- A powiesz mi chociaż kim zostaniesz, czy to tajemnica? - Krzyżuje ramiona na piersi. Jego ciało lśni od wody.
- Pracownikiem obsługi kina. - Wzdycham, bo trochę się tego wstydzę. Obsługa klienta dla wielu jest synonimem obciachu.
- O! I dostaniesz taki fajny, czerwony uniform, z czapeczką? - Zagryza wargę, a ja nie mogę się nie zaśmiać. Uderzam go żartobliwie otwartą ręką w pierś.
- Jesteś niemożliwy. - Kręcę z niedowierzaniem głową.
Patrick:
Dean opisuje mi każdą rybkę, która żyje w jego akwarium, a ja udaję, że mnie to fascynuje, bo widzę jak bardzo on jest w to wkręcony. W zasadzie zamiast na ryby, cały czas gapię się na niego, na jego uśmiech i kręcone pasemko włosów wiszące nad czołem. Coś się we mnie rozpływa od środka. Podchodzę bliżej i obejmuję go w pasie. Wieczór jest spokojny i czas wolno płynie.
- Kiedy poznam Betty? - Pyta niespodziewanie Dean.
- Ty chyba lubisz tego psa bardziej niż mnie. - Udaję urażonego. Całuje mnie w policzek, a ja zwracam uwagę na zdjęcie stojące na komodzie. Jest na nim na sto procent z rodziną.
- Idziemy coś zjeść?
- Możemy przenieść się do mnie. Poznasz psa... - Rzucam. Nadal gdzieś w głębi trochę się wstydzę mojego małego mieszkania na strychu. Ale przecież kiedyś muszę go do siebie zaprosić...
CZYTASZ
PS Nie oglądaj się
Ficção GeralBohaterowie, których losy niespodziewanie zaczęły się krzyżować, nie otrzymują już listów. Udało im się już dawno o nich zapomnieć i zacząć zupełnie nowe życie... Z czystą kartą. Ale czy przeszłość kiedykolwiek odejdzie w ciszy? Czy można się zupeł...