Daphne siedziała w swoim pokoju czytając książkę. Była to bardzo stara książka, którą znalazła w bibliotece w domu pani Jones. Lady była niską kobietą o rudych włosach. Miała bardzo podobny charakter do jej mamy, ale parę rzeczy się nie zgadzało. Była bardzo opiekuńcza do wszystkich, a nad wyraz do niej. Codziennie wieczorami siadały przy kominku i rozmawiały na temat książek, które dziewczynka przeczytała. Oby dwie kochały czytać książki, szczególnie fantastyki. A że Lady miała ich co raz więcej mogły o nich rozmawiać.
Minął już pierwszy tydzień, a z rodzeństwem nie widziała się ani razu. Była tak zachwycona całym miejscem domu Lady, że nie chciała się z niego ruszać. Cała rezydencja stała pięknym wzgórzu otoczonym pięknymi lasami polanami. Cała budowla była w stylu wiktoriańskiem. Dom ,a właściwie zamek był prawdziwym marzeniem każdej księżniczki. Wykładany jasną, ale już bardzo starą cegłówką z pięknym dachem. Piękne i ogromne okna z zaokrągleniem. dawały światło w całym domu. Zamek przy ogrodzie to nic.
Dom był otoczony pięknym i dużym ogrodem. Cała posesja była pełna lasów, ale też pięknego jeziora. Pełno drzew, krzewów, kwiatów. Cały ten ogród wyglądał bardzo magicznie.( Wiem, że bardzo słabo jest opisany ten ogród i dom, ale nie umiem jakoś ładnie tego opisywać, więc musi zostać tak jak jest. Jeżeli ktoś chce zobaczyć jak mniej więcej wyglądał ten dwór to na dole jest zdjęcie z Pinteresta. A u góry jest takie zdjęcie, które pokazuje trochę aesthetic tego wszystkiego. Pewnie kiedyś poprawie ten opis. Dziękuje za uwagę Autorka. XD)
***
Daphne właśnie szła w kierunku domu profesora Kirke. Profesor to stary mężczyzna o wspaniałym charakterze. Był staruszkiem o bardzo mądrym charakterze. Zawsze wiedział co ma powiedzieć. Zawsze rozumiał co ma w głowie. Spokojny, ułożony i oczywiście był wspaniałym towarzyszem w bibliotece. Zawsze uważała, że ten człowiek jest mądry, ale nie brakuje nutki takiego dziwactwa albo zbyt dużej wyobraźni. Cokolwiek co powiedziała ten staruszek rozumiał i bardzo często miał podobne zdanie. To właśnie było dla niej dziwne. W domu i szkole miała zawsze inne poglądy niż jej rówieśnicy. I z tego powodu zawsze wychodziły kłótnie z nauczycielami, bo nie mogła ścierpieć, że nauczycielka traktuję ją jak5 latkę. Na swój wiek była bardzo dojrzałą dziewczyną, więc nie dziwne że miała trochę inny świat niż jej koleżanki, których za dużo nie miała. Była typem samotniczki. Wolała rozmawiać z osobami starszymi, a szczególnie z Lady i profesorem. Dużo dziewczynek chciała się z nią zakolegować, ale nie dopuszczała do tego. Nie lubiła jak coś, a co gorsza ktoś ogranicza. Może jej trzynastoletnie życie było trochę inne niż jej koleżanek z klasy, ale bardzo lubiła być taka.
Gdy weszła na posiadłość swojego przyszywanego wuja od razu przed oczami zobaczyła małą siebie huśtającą się na tych dwóch huśtawkach wraz z ojcem. Wspomnienia z ojcem była na pewno bolące. Osoba, którą najbardziej kochasz z całej rodziny wyjeżdża i nie wie czy kiedykolwiek ją zobaczy. Wspaniale, nie?
Dochodząc do drzwi zapukała i czekała na otwarcie drzwi. Gdy usłyszała dobrze znane kroki, na jej twarz wpłynął szeroki ale też złośliwy uśmiech. Gdy drzwi się otworzyły stanęła w nich gosposia
- Dzień dobry proszę pani.- powiedziała Daphne
- Już myślałam, że nie przyjdziesz. - powiedziała ze zrezygnowana - Pewnie do profesora, nie? Tylko musisz wiedzieć, że aktualnie nie ma..
- Muszę panią zasmucić, ale przyszłam do rodzeństwa.- przerwała Evans- Czy mogę iść do nich?
- A profesor wie?- zapytała wrednie gosposia
- Oczywiście, że wie. Wczoraj do wuja dzwoniłam. - powiedział szatynka. Oczywiście to nie była prawda, bo nic wuj nie wiedział, ale wiedziała, że profesor będzie ją kryć. Nie raz przychodziła do niego bez zapowiedzi i właśnie z takich wydarzeń najbardziej się cieczy.
- Zapraszam.- oznajmiła gosposia z zrezygnowaniem widocznych w oczach. Daphne wiedziała, ze chociaż raz chciała ją na czymś złapać i próbowała już wielokrotnie. Niestety ani razu się nie udało.-Są w małym salonie.
- Dziękuję.- odpowiedziała i pobiegła w stronę małego salonu. Wiedziała gdzie to jest bo jest tam jej ulubiona biblioteczka i tam bardzo często tam siedziała z właścicielem domu.
Wbiegając do pokoju nie wyrobiła z prędkością biegu potknęła się o róg skrzyni i otwierając drzwi wywaliła się wprost na podłogę.
- Boże!- krzyknęła Zuzanna podbiegając do niej bo właśnie miła iść do kuchni po wodę- Nic ci nie jest Daphne?
- To u mnie normalne. - odpowiedziała z śmiechem. Zawsze bawiła ją jej niezdarność w takich momentach. Normalnie nie była niezdarna, ale takie momenty też się zdarzają.- Zawsze potykam się o tą skrzynię, a wuj nie chcę jej przestawić bo uwielbia śmiać się z tego, że padam na twarz.- dopowiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy, gdy do jej głowy wpadały wspomnienia z tą skrzynią.
- Myśleliśmy, że już nas nie odwiedzisz.- powiedziała Łucja, gdy szatynka się podniosła.
- Aż tak za mną tęsknicie?- powiedziała złośliwie
- Tak bardzo- prychnął śmiechem Edmund- Weź się z nimi dogaduj, jak mają takie charaktery.- powiedział z śmiechem
- A co ci nie pasuje w naszych charakterach, co?
- Otóż Piotrku to, że Daphne ma chociaż poczucie humoru.
- A my nie mamy?- zapytała Zuza. Gdy Edmund i Daphne parskneli śmiechem wszystko było wiadome. Szatynka nie znając długo Zuzy wiedziała, że właśnie ona miała najmniejsze poczucie humoru. Była zdecydowanie bardzo mądrą dziewczyną, ale u niej wyobraźnia działała na małych obrotach. Zdecydowanie u niej liczyła się logika.
- Nie jestem pewien, wiesz?- powiedziała złośliwie Edmund, a Daphne dla potwierdzenia kiwnęła głową i parskneła śmiechem.
- Dobra, dobra już przestańcie.- przerwał dalszą dyskusję Piotrek. - Wiesz co możemy robić? Bo nie mamy już pomysłów.
- Przecież jest tu tyle zajęć, że sama jeszcze nie wszystko zrobiłam- powiedziała zaskoczona szatynka.- Mam pomysł możemy..
- Pobawmy się w chowanego!- krzyknęła ucieszona najmłodsza.
- To jest zabawa dla ..- już chciała dokończyć, gdy ręka podopiecznej Lady zasłoniła mu usta. Popatrzał na nią nie wiedząc o co mu chodzi, ale gdy kiwnęła głową, że nie warto bo na pewno Piotrek się zgodzi. To odsunęła dłoń.
- No nie wiem Łucja- powiedział nie pewnie Piotr, ale gdy Łucja zrobiła słodkie oczka to zaczął odliczać- 1..2..3
-Jak!- krzyknęła starsza siostra. W tym czasie Daphne zaczęła biec do dobrze jej znanego pokoju. Był to pokój z starą wielką szafą, ale gdy usłyszała głos profesora pobiegła do niego zapominając o zabawie.
CZYTASZ
CÓRKA KSIĘŻYCA /Opowieści z Narnii
FanficNikt nie widział tej jedynej gwiazdy na niebie w dzień i to niebyło słońce. Szatynka o szarych oczach przemierzę po raz kolejny jej zatęsknione przygody. Poznaje Piotra, Zuzannę, Edmunda i Łucje, którzy stają się dla niej prawdziwą rodziną, której n...