Moja wina, że te gorsety tak źle się wiąże?

658 27 13
                                    

Narnia dla całej piątki była tym takim miejscem, które można nazwać domem nie poprzez ściany, dach i podłogę. Była miejscem odskoczni od w sumie rzeczywistości gdzie mogli ukazywać swoje prawdziwe ja i nie bojąc się o opinie innych nawet będąc władcami krainy, gdzie popierano ich praktycznie w każdej sytuacji.  Ich przyjaciele, którzy wspierali ich na pierwszych krokach władzy nastolatków do praktycznie końca dawnych wieków kiedy w sumie jako dzieci przejęli władze. To było miejsce ostoi i wolne od overthinku .

*** 

Kiedy cała piątka wdrapała się na górę zastał ich można powiedzieć dosyć smutny i dziwny widok, który obciążył im myślenie pozytywnie o Narni.

Co kawałek były resztki wielkich ozdobnych kolumn, kawałki pozostałości po budowli zarośnięte mchem i trawą oraz pokryte dużą ilością kurzu.

- Coś jest nie tak, prawda ? - zapytała Zuza podchodząc do szatynki, która stała przy skarpie patrząc na morze miejącą w ręku jabłko.

- To jest pewne. - powiedziała Daphne odwracając się do dziewczyny z lekkim uśmiechem. - Podejrzewasz gdzie jesteśmy albo po czym są ruiny?

- Raczej nie, ale samo z siebie się na pewno nie zawaliło no i coś tu było takiego no wiesz prawdziwego...

- Naszego ? - wtrąciła się brunetce, która pokiwała głową na potwierdzenie. - Yhm też tak czuje, ale chyba nawet wiem co tu było. - powiedziała szarooka. - Ker - Paravel

- Myślisz, że Ker - Paravel od tak zostało pewnie zaatakowane?

- Innej opcji nie ma. - usłyszały głos Edmunda za sobą stojąc trzymając coś w swojej dłoni. - Złoty koń z moich szachów, a raczej nigdzie indziej ich nie było.

- To wygląda na katapulty, co nie ? - zapytała się Dap kierując swój wzrok na Edmunda, który się z nią zgodził. - Piotrek, Lusia ! - podniosła lekko głos nie krzycząc, bo miała bardzo doniosły głos.

- Co ? - zapytała Łucja wychodząc obok za jednej z ścian. 

- Łucja to Ker-Paravel, czyli muszą tu być skarbce, co nie? - zapytała Daphne nie czekając na odpowiedz dalej mówiła - No żesz Piotrek!

- Co się tak drzesz ? Słychać cię z daleka nie martw się. - powiedział blondyn otrzepując od kurzu. - Wiem, słyszałem to Ker-Paravel. 

- To chociaż coś, ale jak byłeś tak zainteresowany zwiedzaniem to widziałeś czy skarbiec może nie jest zasypany ?

- Raczej nie jest zasypany. - powiedział i odszedł w kierunku ich skarbca nie czekając na resztę.

- Na Aslana czemu mu się już włączył tryb wielkiego. -westchnęła Daphne rozbawiając resztę rodzeństwa idąc na Piotrkiem, który zniknął na dużym kamieniem, który był idealnie przed skarbcem. 

- Nie siłuj się tak bo ci żyłka pęknie. - powiedział Edek w stronę brata, który próbował przesunąć przejście na co Dap zbiła piątkę z brunetem lekko się podśmiewując.

- No ha ha to byś mi pomógł. - powiedział lekko sapiąc Piotr.

- Weź się przesuń zobaczymy czy moje dary jakimś magicznym cudem nie znikły. - powiedziała przekręcając oczami szatynka. Po tym zdaniu Piotrek podszedł do rodzeństwa a Daphne zamknęła oczy lekko pocierając dłonie i podnosząc delikatnie jedną nogę stając na palcach by po chwili otworzyć oczy, które zmieniły kolor i przesuwając dłonią w powietrzu odsuwając kamień parę metrów dalej tak aby umożliwić wejść dalej. - Dobra git działają bez najmniejszych problemów.

- Nigdy nie musiałaś się ruszać albo wykonywać jakiś ruchów by czarować. - powiedziała Łucja podchodząc do dziewczyny.

- Nie wiedziałam w jakim zakresie moge nagle użyć wiec można powiedzieć że użyłam bezpieczniejszej wersji. - powiedziała Daphne przyglądając się chłopakom którzy wyważali drzwi. 

- Trochę tu ciemno. - powiedziała Łucja zaglądając do środka.

- Nie macie zapałek? - zapytał Piotrek zyskując litujące się spojrzenie Daphne. - Dobra o nic nie pytałem, ale weź to jakoś no wiesz

- Wiem co mam robić. - powiedziała Daphne podchodząc do drzwi

- Czekaj ! - powiedział Edek podchodząc do Daphne, która zerknęła na niego przez ramie - Mam latarkę. - ta słysząc Edmunda zaśmiała się

- Po co miałeś latarkę w torbie ? Albo dobra nie było pytania, ale lepie idź. - pogoniła blondyna i poczekała jak rodzeństwo wejdzie do środka i sama weszła zaraz po nich.

Kiedy zeszło się na sam dół schodów można było zobaczyć dosyć duże pomieszczenie z pięcioma wielkimi skrzyniami za którymi stały rzeźby właściciela skrzyni. Podczas gdy rodzeństwo już zaczęło przeglądać zawartość swoich skrzyń Daphne stała tuż przy schodach patrząc na swoją rzeźbę. Jako, że sprawowała jednak największą władze jej pomnik stał po środku między rodzeństwem. Był idealnym odzwierciedleniem jej w tamtych latach w narni, wszystkie tatuaże, które pojawiały się podczas używania magii się pojawiały były wyrzeźbione, a nawet było widoczne, że że ubrana, a raczej wyrzeźbiona jej ulubiona suknia. Po chwili jednak otrząsała się z myśli i ruszyła do swojego skarbca, którego otworzyła z łatwością.

- O jest moja ulubiona suknia. - powiedziała Daphne wyjmując ją z skarbca otrzymując śmiechy jej towarzyszy.

- No tak zapomniałem, że to najważniejsze. - powiedział Edek z śmiechem. - To ta czarna z wycięciem i kryształami?

- Dokładnie. -powiedziała Zuza nadal się podśmiewując. - Ty lepiej sprawdź czy jest naszyjnik.

- Jest. Komuś czegoś brakuje ?

- Nie ma rogu. - powiedziała Zuza odwracając się w stronę Daphne. - Pewnie został przy siodle.

- Bardzo możliwe. - odpowiedziała Daphne na chwile się zawieszając. - Kiedy lwa błysną kły

- Pryśnie czar, zimny, zły - powiedział Piotrek

- A gdy grzywą wstrząśnie- rzekł Edek

- Da początek wiośnie - dokończyła Zuza patrząc na młodszą siostrę, która zaczęła rozumieć.

- Pan Tumnus, bobry i reszta nie ma ich, co nie ? - szepnęła Łucja przytulając się do Piotrka.

- Dobra ruszać się, a raczej przebierać i trzeba się dowiedzieć o co chodzi w tym wszystkim. - powiedziała szatynka biorąc swoją ulubioną suknie i podchodząc do jakiś większych kamieni by po chwili zniknąć razem z siostrami.

- Weź Zuza mi zaciśnij ten gorset bo ja nie mogę. - powiedziała szarooka podając dwa sznurki przyjaciółce.

- Daphne czy ty jesteś głupia? Gorset na wyprawę, serio ? - zapytała Zuza niedowierzając i łapiąc dwie wstążki  by po chwili zaciągnąć je jeszcze mocniej.

- Ona zawsze miała gorsety przypominam. - powiedziała Łucja przyglądając się zmaganiom siostry.

- Właśnie, a do tego widzisz, że ta sukienka jest przylegająca, więc ma tylko talie bardziej podkreślać, więcc nie jest źle. - nie przejmując się Daphne wygładzając sukienkę.- Dobra już.

- I dobrze bardziej się nie da.- powiedziała Zuza podśmiewując się z Łucją. - A teraz chodź.

- Co tak długo ?- powiedział Piotrek nie odwracając się 

- Zapytaj się Dap. - powiedziała Zuza.

- Moja wina, że te gorsety tak źle się wiąże? - zapytała szatynka wywracając oczami. - Żeby nie marudzić chodźmy.- powiedziała i ruszyła w kierunku schodów.

*** 

CÓRKA KSIĘŻYCA /Opowieści z NarniiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz