3

217 23 1
                                    

Gdy lis wypchnął kratę, zamarłem. Chciałem mu uciec, ale nie byłem na tyle szybki. Związał mi ręce i pociągnął po lodowatych kafelkach.


Wszystko tu było w kafelkach, by po nieprzewidzianych wypadkach łatwo było zmyć krew.

Teraz gdy o tym myślałem, będąc ciągniętym na pewną śmierć, wolałbym sam zadać sobie ten decydujący cios.

Testament został, może następna biedna dusza skorzysta z szansy i sama skarze się na śmierć, zamiast czekać na nieuniknione.

Nie wrzeszczałem. Po co skoro nikt nie pomoże. Wciągnął mnie za drzwi i przyłożył do ust szmatę z chloroformem, który mnie uśpił.

Oddałbym wszystko za wybudzenie się z tego koszmaru.

Ale to nie był sen, tylko rzeczywistość.

Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po mrocznym pokoju. Światło padało tylko zza zakratowanego okna. Chciałem się ruszyć, ale byłem przykuty. Ręce zawiesili mi nad głową w wielkich ciężkich kajdanach, a do nogi przypięty był mój numer identyfikujący.

K11

Co znaczyło, że przede mną było jeszcze 10 innych królików.

Co się stanie ze mną teraz? Kogo będę posiłkiem? Co z moimi marzeniami?

Tyle pytań, ale nie ma kto na nie odpowiedzieć.

Usłyszałem kroki. Ktoś się tu zbliżał, ale to był nieznajomy. Zapamiętałem kroki każdego i to nie był ani jeden z Bestii, które znam.

Włożył klucz do zamka i przekręcił, a drzwi stanęły otworem.

Światło z korytarza ukazało jego dobrze zbudowaną sylwetkę. Zamknął za sobą drzwi a jedyne światło, które świadczyło o jego obecności to czerwień oczu.

To wilk!

A błagałem o szybką śmierć przecież.

Mimowolnie zacząłem się trząść. Jestem tylko królikiem.

Zaczął do mnie podchodzić i warczeć a ja zamknąłem oczy, bojąc się tego, co nastąpi.

Myślałem, że jestem przygotowany na śmierć, ale jednak nie byłem.

Zacząłem łkać, gdy był już naprawdę blisko i słyszałem jak pazury uderzają o kafelki, gdy zszedł na moją wysokość.

Błagam, szybkie cięcie. Nie baw się moim pół żywym ciałem. Chce umrzeć w spokoju.

Zamachnął się i przeciął kajdany wiążące moje dłonie.

Opadły same, ale nie byłem w stanie się nawet podnieść. Czuję jego oddech i spojrzenie na sobie.

- Mój! - warknął na mnie i rzucił się na mnie, a ja nic nie zrobiłem.

Wylądował na mnie, ale nie czułem żadnego bólu.

Lekko uchyliłem powieki, ale to był błąd. Opierał się nade mną z pazurami niecałe 10 cm po bokach mojej głowy. Jego oczy zmieniły kolor na czarny, a ślina skapywała na moje skromne ubranie.

Nie patyczkując się rozdarł je, zostawiając mnie całkowicie nagiego.

Obniżył ciało i zaczął się o mnie ocierać, jednocześnie rozpinając swoje spodnie.

Nie Nie Nie!

On chce mnie zgwałcić.

Proszę nie.

- Stój- warknął, gdy starałem się spod niego uciec.

Zablokował mi drogę. Jestem w kropce. Z napalonym i głodnym wilkiem.

- Jesteś taki piękny- zaczął mnie lizać i obwąchiwać moje ciało.

Kłamie, jestem paskudny, a on chce tylko mnie spróbować.

Rozszerzył moje nogi, a ja wstrzymałem oddech.

Błagam, nie rób tego, zabij mnie już, nie chcę.

Czułem jego podniecenie, wydzielał zapach, który to pokazywał.

Szykował się do wejścia we mnie. To będzie bolesne.

W ostatniej chwili złapałem go za dłoń. Myślałem, że mnie odepchnie, ale tylko spojrzał mi w oczy.

- Proszę nie..- wychrypiałem i opadłem na ziemię.

Moje ciało nie wytrzymało, a ja zemdlałem. Jeśli mnie teraz zje, w końcu będę mógł odpocząć.

Już po śmierci.

Pokusy Mojego KońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz