Gdy lis wypchnął kratę, zamarłem. Chciałem mu uciec, ale nie byłem na tyle szybki. Związał mi ręce i pociągnął po lodowatych kafelkach.
Wszystko tu było w kafelkach, by po nieprzewidzianych wypadkach łatwo było zmyć krew.
Teraz gdy o tym myślałem, będąc ciągniętym na pewną śmierć, wolałbym sam zadać sobie ten decydujący cios.
Testament został, może następna biedna dusza skorzysta z szansy i sama skarze się na śmierć, zamiast czekać na nieuniknione.
Nie wrzeszczałem. Po co skoro nikt nie pomoże. Wciągnął mnie za drzwi i przyłożył do ust szmatę z chloroformem, który mnie uśpił.
Oddałbym wszystko za wybudzenie się z tego koszmaru.
Ale to nie był sen, tylko rzeczywistość.
Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po mrocznym pokoju. Światło padało tylko zza zakratowanego okna. Chciałem się ruszyć, ale byłem przykuty. Ręce zawiesili mi nad głową w wielkich ciężkich kajdanach, a do nogi przypięty był mój numer identyfikujący.
K11
Co znaczyło, że przede mną było jeszcze 10 innych królików.
Co się stanie ze mną teraz? Kogo będę posiłkiem? Co z moimi marzeniami?
Tyle pytań, ale nie ma kto na nie odpowiedzieć.
Usłyszałem kroki. Ktoś się tu zbliżał, ale to był nieznajomy. Zapamiętałem kroki każdego i to nie był ani jeden z Bestii, które znam.
Włożył klucz do zamka i przekręcił, a drzwi stanęły otworem.
Światło z korytarza ukazało jego dobrze zbudowaną sylwetkę. Zamknął za sobą drzwi a jedyne światło, które świadczyło o jego obecności to czerwień oczu.
To wilk!
A błagałem o szybką śmierć przecież.
Mimowolnie zacząłem się trząść. Jestem tylko królikiem.
Zaczął do mnie podchodzić i warczeć a ja zamknąłem oczy, bojąc się tego, co nastąpi.
Myślałem, że jestem przygotowany na śmierć, ale jednak nie byłem.
Zacząłem łkać, gdy był już naprawdę blisko i słyszałem jak pazury uderzają o kafelki, gdy zszedł na moją wysokość.
Błagam, szybkie cięcie. Nie baw się moim pół żywym ciałem. Chce umrzeć w spokoju.
Zamachnął się i przeciął kajdany wiążące moje dłonie.
Opadły same, ale nie byłem w stanie się nawet podnieść. Czuję jego oddech i spojrzenie na sobie.
- Mój! - warknął na mnie i rzucił się na mnie, a ja nic nie zrobiłem.
Wylądował na mnie, ale nie czułem żadnego bólu.
Lekko uchyliłem powieki, ale to był błąd. Opierał się nade mną z pazurami niecałe 10 cm po bokach mojej głowy. Jego oczy zmieniły kolor na czarny, a ślina skapywała na moje skromne ubranie.
Nie patyczkując się rozdarł je, zostawiając mnie całkowicie nagiego.
Obniżył ciało i zaczął się o mnie ocierać, jednocześnie rozpinając swoje spodnie.
Nie Nie Nie!
On chce mnie zgwałcić.
Proszę nie.
- Stój- warknął, gdy starałem się spod niego uciec.
Zablokował mi drogę. Jestem w kropce. Z napalonym i głodnym wilkiem.
- Jesteś taki piękny- zaczął mnie lizać i obwąchiwać moje ciało.
Kłamie, jestem paskudny, a on chce tylko mnie spróbować.
Rozszerzył moje nogi, a ja wstrzymałem oddech.
Błagam, nie rób tego, zabij mnie już, nie chcę.
Czułem jego podniecenie, wydzielał zapach, który to pokazywał.
Szykował się do wejścia we mnie. To będzie bolesne.
W ostatniej chwili złapałem go za dłoń. Myślałem, że mnie odepchnie, ale tylko spojrzał mi w oczy.
- Proszę nie..- wychrypiałem i opadłem na ziemię.
Moje ciało nie wytrzymało, a ja zemdlałem. Jeśli mnie teraz zje, w końcu będę mógł odpocząć.
Już po śmierci.
![](https://img.wattpad.com/cover/262465900-288-k715490.jpg)
CZYTASZ
Pokusy Mojego Końca
Teen FictionTkwie w tej ciemności od lat. Czy ktoś mnie uratuje? Nawet na to nie liczę. Jestem jedynie pożywieniem. Tak, mięsem które powoli dojrzewa i nabiera aromatu aż jeden z drapierzników w końcu je kupi i sporzyje zachwycając się smakiem. Mugłbym pisać te...