19

141 14 3
                                        

Następnego dnie szybko zebraliśmy swoje rzeczy do auta. Wilk cały czas mnie poganiał, ale nie chciał powiedzieć, gdzie jedziemy. Miałem się dowiedzieć dopiero na miejscu. Wsiedliśmy do auta i wyjechaliśmy w trasę. Po moim pół godzinnym zawracaniu mu głowy o to, gdzie jedziemy, moim oczom ukazały się bramy parku rozrywki. Mina mi trochę zrzedła, gdy właśnie pod nim zaparkowaliśmy. Wilk zdążył wysiąść i obejść samochód, zanim ja się ocknąłem.


- Wszystko dobrze? - Zapytał, gdy zauważył, że nie wysiadam.

- Tak. Wszystko jest dobrze - Powiedziałem nieprzekonany, bo wcale nie było dobrze. W parkach rozrywki zawsze jest dużo osób, a ja nie czułem się przygotowany, by być wrzucony od razu na głęboką wodę.

- Ej - ukucnął przy mnie i złapał moją dłoń, gdy znów zaginąłem w swoich myślach - Nie bój się, będę cały czas przy tobie. - Obiecał i pomógł mi wyjść z samochodu.

Przy bramkach spotkaliśmy pierwszą większą grupę ludzi. Ustawiliśmy się za nimi w kolejce, a ja mocniej ścisnąłem dłoń wilka. Była to grupa w większości mięsożerna, ale między nimi stało parę takich jak ja. O dziwo nie zwracali na nas uwagi, tylko rozmawiali między sobą, jak starzy dobrzy znajomi. Dziewczyna, z gatunku antylopa walnęła jaguara w ramię i oboje wybuchli śmiechem. Gdyby nie uszy czy ogony wszyscy wydawali się dokładnie tacy sami. Moje myślenie ukształtowane wieloletnim siedzeniem w klatce było tak sprzeczne z tym co widziałem, że głowa mi wybuchała. Po przejściu przez bramki zobaczyłem jeszcze więcej ludzi i kolejne niezrozumiałe dla mnie połączenia. Roślinożercy chodzili z mięsożernymi za rękę kompletnie bez leku, że mogą być zaraz zjedzeni. Jedyna rzecz, jaka była jedzona, to był popcorn i wata cukrowa. Wilk pociągnął mnie w stronę atrakcji.

Pierwszym, na co weszliśmy była karuzela z mnóstwem figur, na których można było usiąść. Razem z Makotem zajęliśmy miejsca, a karuzela ruszyła. Mimo że była to raczej dziecięca atrakcja, to świetnie mnie rozluźniła i już aż tak się nie stresowałem. Zaciągnąłem wilka na kolejkę górską i mimo jego oporów w końcu na nią weszliśmy. Przez cały przejazd cieszyłem się z prędkości i śmiałem z paniki wilka, dla którego to było zbyt traumatyczne przeżycie, by wejść na kolejkę jeszcze raz. Po tym musieliśmy zrobić chwilę przerwy, bo ciemnowłosy nie czuł się najlepiej. Przeszliśmy się po sklepikach, gdzie kupił dla mnie watę cukrową, ale podkradał mi ją od czasu do czasu. Podczas przejścia do innych atrakcji mijaliśmy kwiatowe aranżacje i fontanny, przy których się zatrzymaliśmy. Gdy nie patrzył, nabrałem na rękę trochę wody i go nią ochlapałem, w odwecie wrzucił mnie w kwiaty, ale zaraz później pomógł mi z nich wyjść.

Znaleźliśmy się przy domu strachów, którego nie mogliśmy ominąć, jeśli chcieliśmy przejść dalej. Od razu na wejściu zaatakowała nas postać w masce i z piłą łańcuchową i gdy Makoto zachowywał zimną krew i szedł dalej, jak przyklejony do jego ramienia co i rusz przechodziłem zawały. Przemierzaliśmy labirynt korytarzy, aż nie dotarliśmy do końca. Przeszliśmy wszystkie atrakcje po kolei, omijając jedynie te największe roller coastery. Dotarliśmy do budek z nagrodami, gdzie trzeba było strącić piłeczką kubeczki, by zdobyć nagrodę. Właśnie jedna para próbowała to zrobić. Dziewczyna z mysimi uszami dopingowała swojego partnera kota. To było dziwne połączenie gatunków, które raczej się nie łączyły. Kot bardzo się starał wygrać nagrodę, a gdy po już którejś z kolei próbie mu się udało zdobyć, choć nagrodę pocieszenia dziewczyna nagrodziła go pocałunkiem i odeszli od stoiska.

- A może wy chcecie spróbować swoich sił? - zachęcił nas właściciel budki. - Może pokażesz swojemu partnerowi, jaki jesteś super. - Zachęcał wilka, który odwrócił się do mnie, a zaraz później podał banknot zadowolonemu właścicielowi. Chciałem jeszcze jakoś go uprzedzić, że to jest pewnie scam i że chcą nas tylko pozbawić pieniędzy, ale nie zdążyłem. Chłopak zza lady ustawił mu kubeczki i podał piłkę. Makoto odsunął się na dość sporą odległość, spojrzał na mnie na sekundę czy na pewno go obserwuję, po czym wymierzył rzut. Gdy się zamachnął, piłeczka poleciała prosto w środek wierzy z kubków i strąciła wszystkie za pierwszym razem. Panel zaświecił się obwieszczając wygraną, a właściciel budki nie był już taki zadowolony. Makoto wybrał swoją nagrodę i podszedł do mnie, wręczając ją mi. Był to duży pluszowy wilk z ogromnymi świecącymi brokatowymi oczami. Był naprawdę słodki, ale zauważyłem, że wilk oczekuję czegoś w zamian. Nachylił się i obrócił policzek w moją stronę. Zawstydzony wspiąłem się na palce i pocałowałem go. Krępującą chwilę podchwyciły osoby znajdujące się wokół, wydając z siebie dźwięki zachwycenia. Schowałem twarz za pluszowym wilkiem i pociągnąłem Makota w kolejną alejkę.

Gdy skończyliśmy obchód, było już ciemno, a przed nami została ostania rzecz. Ustawiliśmy się przed wejściem do diabelskiego młynu, a chwilkę później wpuścili nas do jednego z pomieszczeń z siedzeniami. Podziwialiśmy widok, gdy wjeżdżaliśmy do góry. Każda atrakcja ozdobiona była lampkami, a za nimi roztaczała się panorama miasta. Gdy na chwilę dłużej zatrzymaliśmy się na samej górze, wilk przysunął się do mnie i objął ramieniem. Obróciłem się do niego, a on pocałował moje usta bez ostrzeżenia. Pocałunek był tak delikatny, że nie mogłem się powstrzymać i go oddałem. Całowaliśmy się, dopóki nie ściągnęli nas z powrotem na dół. Wilk pomógł mi wyjść. Cały czerwony zakrywając się misiem, szedłem za wilkiem w stronę samochodu.

Pokusy Mojego KońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz