Przeszedłem się tak jak poprzedniego dnia po pomieszczeniach, ale nie znalazłem niczego ciekawego. Tak jak się spodziewałem, chatka na odludziu nie była ciekawsza niż nasz poprzedni dom. Wyjrzałem przez okno i zauważyłem Rivera krzątającego się przy jednym z rządków. Wilk nie chciał, żebym się z nim spoufalał, ale nie powiedział dlaczego. Może był to jego kaprys i tak naprawdę nie miało to głębszego znaczenia. Postanowiłem złamać ten zakaz. I tak był zajęty pracą, więc co mogło się stać?
- Hej co robisz? - zapytałem, gdy znalazłem się obok niego. Ubrany był w te same ogrodniczki, ale tym razem nie miał pod nimi koszulki, co mnie lekko speszyło, gdy obrócił się do mnie przodem.
- Kończę właśnie wyrywać chwasty, a gdzie jest twój ,,znajomy"? - Podkreślił wyraźnie, że ma na myśli wilka.
- Pracuje teraz, więc nie mogę mu przeszkadzać. - Wyjaśniłem, mając nadzieję, że zając znajdzie mi jakieś ciekawe zajęcie, które zajmie mi wolny czas.
- Doprawdy? - Jego brew zabawnie się podniosła i zbliżył się do mnie, tak że zaparło mi dech. - To może pójdziemy sobie w jedno miejsce co? - Otarł pot z czoła, a mi wydało się to seksowne.
Pokiwałem głową, widząc jak na jego twarzy wykwita uśmiech. Porzucił swoją pracę i pociągnął mnie na tyły domu. Gdy przechodziliśmy obok okien, zajrzałem w nie, by sprawdzić czy wilk widzi to, co robimy. Na szczęście był zajęty pisaniem czegoś na klawiaturze laptopa i nawet nie zerknął poza ekran. Przeszliśmy przez krzaki oddzielające polane, na której leżał dom od gęstego lasu. Pewien odcinek przeszliśmy manewrując między drzewami, aż dotarliśmy do jeziora. Zając dopiero wtedy puścił moją dłoń i odpiął swoje ogrodniczki, zdejmując je i zostając w samych bokserkach. Jego zgrabne ciało pognało w stronę wody i zanurzyło się w niej od razu po głowę. Gdy się wynurzył, pomachał do mnie zachęcając do wskoczenia za nim.
Zawstydzony zdjąłem z siebie ubrania i czując jego wzrok na sobie, wskoczyłem do wody. Niestety okazało się, że dno jest znacznie dalej, niż oceniłem, a nie potrafiłem pływać. Starałem się utrzymać na wodzie, ale było to trudne. Nie pomagały chaszcze zaplątujące się na moich nogach, gdy starałem się nimi machać. Przed podtopieniem uratował mnie River, który widząc to, podpłynął do mnie i objął mnie w pasie.
- Dziękuję - Powiedziałem, płonąc ze wstydu, gdy musiał mnie trzymać. Nasze ciała stykały się ze sobą, a mi robiło się gorąco. Nigdy nie byłem z nikim tak blisko, nie licząc Makota. Zając zaśmiał się ze mnie.
- Nie ma sprawy, powinienem ci powiedzieć, że nie jest tu tak płytko - Podrzucił mnie i poprawił swoje ręce, które były teraz na moich pośladkach a moje nogi go obejmowały w pasie. Spalenie się ze wstydu już nie było dobrym określeniem. Ja płonąłem żywym ogniem.
- Masz jakąś rodzinę? - Zapytał niespodziewanie.
- Nie pamiętam ich, od dziecka się z nimi nie widziałem i nawet nie wiedzą, czy nadal żyję. - Odpowiedziałem, starając się ominąć kwestię ośrodka.
- A kolegów, koleżanki?
-Też nie. - Zadawał mi kolejne pytania, a ja na wszystkie odpowiadałem. Bliski kontakt z zającem sprawiał, że odpowiadałem tylko szczerze i przez myśl mi nie przeszło, że wchodziliśmy na bardziej osobiste tematy.

CZYTASZ
Pokusy Mojego Końca
Ficção AdolescenteTkwie w tej ciemności od lat. Czy ktoś mnie uratuje? Nawet na to nie liczę. Jestem jedynie pożywieniem. Tak, mięsem które powoli dojrzewa i nabiera aromatu aż jeden z drapierzników w końcu je kupi i sporzyje zachwycając się smakiem. Mugłbym pisać te...