Przejechaliśmy jeszcze spory kawałek, zanim auto zaczęło zwalniać, a nawierzchnia z asfaltu zmieniła się na żwirową. Zdążyłem już zjeść znaczącą część lizaka, ale zawinąłem jego resztę z powrotem w folię, by zostawić go sobie na później. Droga zaprowadziła nas na kolejne, jak mi się zdawało, odludzie. Mijaliśmy jedynie kolejne drzewa i krzaki, a im dalej wjeżdżaliśmy tym było ich więcej. Nogi zaczęły mi niespokojnie chodzić i mimowolnie zerkałem czy drzwi są nadal niezablokowane.
Mieliśmy jechać na wycieczkę, więc dlaczego zapuściliśmy się do takiego miejsca? Wilk nadal jechał pewny siebie do przodu, a do mojej głowy napływały nieprzyjemne myśli. Co, jeśli to wcale nie była wycieczka a wymówka? Może zrozumiał, że jest ze mną za wiele problemów i chciał się mnie pozbyć bez świadków. Takie myśli wpędzały mnie w obłęd. Mimowolnie sięgnąłem dłonią do klamki, gdy przed nami ukazała się większa otwarta przestrzeń. Odsunąłem rękę od drzwi zainteresowany nowym widokiem.
Dojechaliśmy do małego domku. Jego zabudowa wykonana była z czerwonej cegły, na którą wspinały się winoroślą i pędy róż wypuszczając już kwiaty. Przed domkiem zauważyłem stawik, w którym pływały złote rybki. Po drugiej stronie wjazdu roztaczały się pola, na których rosły warzywa a zaraz za nimi stała mała chatka z drewna. Domki były urocze, a atmosfera wokół nich sprawiała, że czułem się jak na prawdziwej wsi. Wilk zaparkował przy domku z cegieł i rozpiął swoje, jak i moje pasy.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmił, otwierając drzwi.
- Jak to na miejscu? - zdziwiłem się. To miała być wycieczka, a trafiliśmy do zapomnianej przez czas zabudowy.
- Wynająłem nam ten domek na parę dni. Mówiłeś, że się nudzisz w naszym domu, może tu poznajdujemy sobie jakieś ciekawe zajęcia. - uśmiechnął się, wyciągając do mnie rękę. - Też nie chciałem cię od razu wciągać w tłum ludzi. Nie chciałem cię stresować.
Złapałem jego dłoń i weszliśmy razem do domku. Mimo że z zewnątrz wydawało się, że wszystko zachowane jest w starej stylistyce, to pomieszczenia wcale takie nie były. W kuchni znajdował się dość nowy, potrzebny do gotowania sprzęt, a inne pokoje były wyposażone w elektronikę. Domek był jedno piętrowy, a na piętrze znajdowała się sypialnia z dużym łóżkiem. Wilk wniósł do niej nasze rzeczy i położył je obok szafy. Poszedłem w głąb pomieszczenia za nim i rzuciłem się na łóżko. Podróż była męcząca, ale dało się ją przetrwać, niestety objawy długiego siedzenia w jednej pozycji dawały o sobie znać. Bolały mnie plecy, ale gdy położyłem się na miękkiej pościeli, ból szybko osłabł. Zastanawiałem się nad sensem tej wycieczki. Jaki ona miała sens, gdy jedyne co się zmieniło to ludzie dookoła. Nadal nie zmiennie towarzyszył mi wilk i dzielenie z nim jednego łóżka, bo żadnego innego w tym domu nie zauważyłem. Wilk rozkładał w tym czasie ubrania w szafkach i kompletował swój sprzęt, który tutaj zabrał.
- Po co ci laptop? - zapytałem, gdy położył go na jednej z szafek nocnych.
- Będę musiał od czasu do czasu zająć się pracą. - Przyznał, chowając walizkę na szafę.
- A gdzie pracujesz? I co robisz w tej pracy? - Ciekawiło mnie to. Jeszcze nie widziałem, żeby pracował ani nad czym.
- To moja tajemnica - Odpowiedział wymijająco i podszedł do mnie. Pogłaskał mnie i przetarł jedno z uszu. - Jesteś głodny? Zejdę i zrobię kolacje. Możesz się rozejrzeć po domu i zewnętrzu. Wszystko tu jest do naszej dyspozycji. - Wyszedł, zostawiając otwarte drzwi. Usłyszałem, jak schody pod nim skrzypią i jak już po chwili szukał potrzebnych rzeczy w szafkach. Wstałem i podszedłem do okna. Widokiem za nim były pola, które widziałem już, gdy tutaj jechaliśmy, tym razem jednak z komina domku za nimi kłębił się dym.
Postanowiłem, że zawędruję tam później by sprawdzić co się tam dzieje. Obszedłem samotnie inne pomieszczenia. Każde z nich było zadbane i gotowe na przyjęcie gości. W łazience ku mojej uciesze znajdowała się wanna na tyle nisko, że wchodzenie i wychodzenie z niej nie było problemem. Dalej znalazłem mały uroczy salonik z bujanym fotelem. Spędziłem tam dosłownie chwilkę, bo zaraz za kolejnymi drzwiami znalazłem bibliotekę. Okropnie żałowałem, że nie umiałem czytać, bo tak ogromna ilość książek była naprawdę zachęcająca. Pojedyncze składanie zdań nie robiło mi problemów, ale przeczytanie całej książki zajęłoby mi wieki. Minąłem kuchnię, gdzie krzątał się Makoto. Spojrzałem na niego podejrzliwie, gdy byłem już przy drzwiach wyjściowych.

CZYTASZ
Pokusy Mojego Końca
Ficção AdolescenteTkwie w tej ciemności od lat. Czy ktoś mnie uratuje? Nawet na to nie liczę. Jestem jedynie pożywieniem. Tak, mięsem które powoli dojrzewa i nabiera aromatu aż jeden z drapierzników w końcu je kupi i sporzyje zachwycając się smakiem. Mugłbym pisać te...