15

143 16 2
                                        

Czy naprawdę mogłem wszędzie, gdzie chce pójść? W sumie i tak bym nie uciekł. Dojście do jakiegokolwiek miasta stąd na pieszo zajęłoby mi cały dzień. Gdy pociągnąłem drzwi, one zaskrzypiały. Makoto odwrócił się do mnie, ale tylko uśmiechnął się i powrócił do poprzedniego zajęcia. Wyszedłem i odetchnąłem głośno. Powietrze było o wiele świeższe niż w poprzednim domu, a w każdym razie tak mi się zdawało. Przeszedłem się po całej polanie, dokładnie sprawdzając, co gdzie rośnie.


Wydawało mi się, że wynajęty przez wilka dom zaopatrywał się tylko w warzywa z tych upraw. Na jednych grządkach rosła kapusta zaraz obok buraki a trochę dalej widać już było marchewki i pietruszki. Wszystko było dokładnie strefowo porozsadzane, a po chwastach nie było śladu. Lecz po ogrodniku nie było śladu, poza domkiem, z którego komina nadal leciał dym. Podszedłem pod domek i zobaczyłem, że on nie był już tak zadbany, jak ten nasz. Z desek kruszyła się farba a ławeczka przed nim ledwo stała na czterech nogach. Zajrzałem przez okienko z przodu domku, ale niczego tam nie zobaczyłem.

- Czego tam szukasz? - Usłyszałem za sobą głos i szybko się obróciłem. - Ty chyba nietutejszy.

Mówił do mnie Zając ubrany w ogrodniczki i słomkowy kapelusz. Na ramie zarzucone miał grabie, a w drugiej ręce miał koszyk pełen liści sałaty.

- Przepraszam. Nie chciałem naruszać twojej prywatności. - Opuściłem uszy po bokach głowy. Nie pomyślałem, że moja ciekawość mogłaby być źle odebrana.

- Nie szkodzi, chcesz wejść? - Zaproponował, wymijając mnie. Otworzył drzwi i wszedł do domku, a ja nie wiedziałem co robić, dopóki nie zawołał mnie gestem. Domek miał tylko jedno pomieszczenie. W rogu przy piecyku było rozłożone jednoosobowe łóżko a po drugiej stronie stolik z krzesłem, na którym Zając położył koszyk.

- Ty jesteś nowym lokatorem głównego domu? - Zapytał bez emocji.

-Tak - Odpowiedziałem, stając przy jednej ze ścian, by nie przeszkadzać drugiemu roślinożercy, który zaczął krzątać się przy piecu. Na nim grzała się zupa, którą nowo poznany zaczął doprawiać.

- Ale nie jesteś sam? Widziałem jeszcze wilka. - Spojrzał na mnie znacząco - Jesteście parą?

- Tak bym tego nie nazwał - Powiedziałem szczerze.

- Czyli cię zmusza do bycia z nim? -Podniósł brew, a mi było zbyt głupio, by odpowiedzieć na to pytanie. Teraz to on był wścibski. - Na imię mi River. Pewnie jak już zauważyłeś, jestem zającem i opiekuję się uprawami jako tutejszy ogrodnik. - Zmienił temat widząc, że nie chcę mu odpowiadać na prywatne pytania. - Przyjechaliście na dłużej?

- Tak, na dłużej. - Wywnioskowałem to z ilości ubrań, jaką musiałem ze sobą zabrać.

Zając przybrał łagodniejszy wyraz i zwracał się do mnie już inaczej. Zagadywał mnie o mało znaczące rzeczy, a mi się naprawdę podobała rozmowa z nim. Przez to, że był podobny do mnie, o wiele łatwiej przychodziło mi zrelaksowanie się w rozmowie. Przerwało nam nawoływanie dochodzące ze strony domu. Wyglądając przez okno, zauważyłem Makota szukającego mnie. Pożegnałem się z Riverem i opuściłem jego chatkę.

-Gdzie byłeś? - Zapytał, zatroskany wilk, oglądając mnie od stup do głów. - Wiesz, ile czasu minęło?

Faktycznie było już dość późno.

- Rozmawiałem z ogrodnikiem, troszkę straciłem rachubę czasu - Uśmiechnąłem się niewinnie, co go udobruchało. Przepuścił mnie w drzwiach i zaprosił do kuchni gdzie już czekała na nas kolacja.

Pokusy Mojego KońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz