Kolacja była pyszna. Wilk naprawdę postarał się, żeby była ona przystosowana do króliczej diety. Nie użył nawet grama mięsa i mimo moich przekonywań, że nie musi on jeść dokładnie tego co ja, przemęczył się z samymi warzywami i owocami. Widziałem po nim, że nadal czuje się winny ostatniego zajścia w naszym domu.
Gdy skończyliśmy, poszedłem do łazienki, a tam już czekała na mnie wanna wypełniona gorącą wodą. Makoto chyba naprawdę chciał mnie rozpuścić. Rozebrałem się i zanurzyłem w wodzie. Bezczynne leżenie wzbudziło we mnie natłok myśli. Nadal nie uznawałem wilka za bliższą mi osobę i nie miałem zamiaru tego zmieniać. Byliśmy zbyt różni, by to się udało, za to ogrodnik wzbudził moją sympatię. Był zającem, a to znaczy, że mogliśmy mieć wiele wspólnych tematów. Do tego muszę powiedzieć, że był w moim typie. Ciemne oczy i lekko zadziorny wyraz twarzy przyciągał i chciałem, by nasza rozmowa się nie kończyła. Miałem nadzieję na częstsze widywanie się z nim. Może pomógłby mi nawet z ucieczką?
Gdy woda zrobiła się zimna, wypuściłem ją i wytarłem się dokładnie. Za drzwiami stał Makoto jedynie w bokserkach, czekając na swoją kolej. Zarumieniłem się na widok jego zarysowanych mięśni i odwróciłem wzrok. Minęliśmy się, a gdy drzwi się za nim zamknęły, odetchnąłem z ulgą. No dobra, Makoto też był w moim typie, ale nadal był mięsożercą.
Z tyłu głowy nadal miałem te wiadomości o zjadaniu swoich partnerów. Co, gdyby jemu nagle się coś przestawiło i naszła go chęć na potrawkę z królika? Zające raczej nie mają takiego dylematu. Moje życie jest takie pokręcone. Wszedłem na łóżko i przykryłem się kołdrą. To było za dużo zmiennych jak na jedną myśl.
Niedługo później Makoto opuścił łazienkę i położył się obok mnie. Udawałem, że śpię, by nie zaczął rozmowy, która jeszcze bardziej namąciłaby mi w głowie. Ciemnowłosy poprawił kołdrę na mnie i przysunął się bliżej. Czułem wręcz jego oddech na skórze.
- Dobranoc - Wyszeptał i pocałował mnie w czoło. Obrócił się tyłem do mnie i zasnął. Gdy jego oddech się unormował, podniosłem się do siadu. Większość pierzyny spoczywała na mnie, a on okrył się jej kantem, który akurat był wolny. Nie no taki okropny nie byłem. Przeniosłem na niego pościel i tym razem to ja się przysunąłem, by między nami pościel nie tworzyła zbędnego korytarza. Ułożyłem się do niego plecami i też zasnąłem.
Następnego dnia obudziłem się dość późno. Miejsce obok mnie było już zimne, a z parteru do pokoju dopływał zapach świeżego pieczywa. Szybko ubrałem się w czyste rzeczy i zbiegłem na dół. Czekał na mnie zastawiony stół ze świeżym chlebem i dżemem.
- Już wstałeś? To dobrze. Zacznijmy jeść. - Zaskoczył mnie stojący za mną wilk wycierający dłonie w ręcznik. Usiedliśmy obok siebie i zaczęliśmy jeść. Mimo braku mięsa chyba smakowało mu śniadanie i tym razem nie wmuszał w siebie całej porcji.
- Dzisiaj muszę się zająć pracą, ale znajdę cię po południu. - Powiedział, gdy skończyliśmy jeść - I nie chciałbym, abyś spędzał za dużo czasu z ogrodnikiem.
To mnie zaskoczyło. Czyżby był zazdrosny? Posprzątaliśmy po sobie i wilk zamknął się w saloniku razem z laptopem. Przez chwilę starałem się podsłuchać co robi, niestety słyszalne było tylko naciskanie przycisków.
Zostałem sam w domu.

CZYTASZ
Pokusy Mojego Końca
Teen FictionTkwie w tej ciemności od lat. Czy ktoś mnie uratuje? Nawet na to nie liczę. Jestem jedynie pożywieniem. Tak, mięsem które powoli dojrzewa i nabiera aromatu aż jeden z drapierzników w końcu je kupi i sporzyje zachwycając się smakiem. Mugłbym pisać te...