Po obudzeniu głowa nie dawała mi spokoju. Nie tylko przez kaca, który dopadł też mój żołądek, ale głównie za sprawą zachowania wilka. Zaczęło mi się wydawać, że ucieczka może nie jest najlepszą opcją. Przecież przez ten cały czas wilk się mną zajmował.
Chciałem go znaleźć, lecz po wstaniu zakołowało mi się tak w głowie, że musiałem przytrzymać się szafki nocnej. Przed oczami zafalowały mi kolory, a mnie po raz kolejny zemdliło. Złapałem swój brzuch, by mieć żołądek na wodzy i poszedłem dalej. Na piętrze nikogo nie było, a na parterze też panowała głucha cisza.
- Makoto? - nie chciało mi się przechodzić po wszystkich pokojach, więc miałem nadzieję, że mi odpowie. Jednak nic się nie stało. Wszedłem do kuchni i to tam zastałem wiadomość. Do blatu stołu przyklejona była karteczka samoprzylepna z informacją, że Makoto pojechał do miasta, by zrobić zakupy spożywcze. Dopisał na dole, gdzie znajdę leki na ból głowy i że zostawił mi śniadanie w lodówce.
Złapałem się za serce, które zaatakowało mnie mocnym biciem.
Anioł nie wilk.
Nawet gdy sprawiałem problemy, on się o mnie martwił i robił wszystko bym miał najwygodniej. Dotarło do mnie, że ucieczka naprawdę nie jest dobrym pomysłem. Wystarczyło z nim porozmawiać, gdy wróci i powinien mnie zrozumieć. Da mi może trochę więcej swobody i wszystko się rozwiąże. Niestety musiałem zaprzepaścić starania zająca nad pomocą mi. Spojrzałem na wyświetlającą się na piekarniku godzinę.
Musiałem sporo przespać, bo dochodziła już dwunasta, a o tej godzinie mieliśmy zacząć wdrażać nasz plan. Nie tracąc czasu, wyszedłem z domu w piżamie i poszedłem w stronę domku zająca. River już na mnie czekał przed nim.
- Gotowy? - zapytał, zbierając jakieś rzeczy do torby.
- No właśnie nie - podrapałem się po głowie - nie będę jednak uciekał, rozwiąże to w inny sposób.
Spojrzał na mnie i opuścił brwi, tracąc humor.
- Nie możesz się teraz wycofać. - powiedział tak chłodno, że przeszły mnie ciarki. Jego zachowanie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Gdy chciałem się odsunąć, złapał mnie mocno za ramię.
- Puść mnie - Starłem się wyszarpnąć, ale zając był silniejszy, niż myślałem.
Przyciągnął mnie do siebie i obalił na ziemię. Przez to, że nadal byłem wczorajszy, zakołowało mną i omal nie zwymiotowałem. Zając kopnął mnie, celując w brzuch. Skrzywiłem się z bólu, gdy trafił w moje żebra. Skupiłem się na jego twarzy, która wyrażała czystą furię. Gdy przestał mnie kopać, podniósł mnie i wrzucił do swojej chatki. Ledwo dychając, starałem się jeszcze bronić, ale nie dawałem rady, a jego ciosy dochodziły do moich słabych punktów.
W końcu skończył i sięgnął po szmatę i ją czymś oblał. Gdy mi ją przyłożył do twarzy, poczułem odór substancji, którą dobrze znałem. Ostatkiem zmysłów usłyszałem podjeżdżające auto na podjazd. Mój krzyk nie przedostał się przez szmatę tak jak planowałem, a tylko pozbawiłem się zapasu czystego powietrza i po wdechu oparów chloroformu opadłem na deski domku, już nie kontaktując.

CZYTASZ
Pokusy Mojego Końca
Novela JuvenilTkwie w tej ciemności od lat. Czy ktoś mnie uratuje? Nawet na to nie liczę. Jestem jedynie pożywieniem. Tak, mięsem które powoli dojrzewa i nabiera aromatu aż jeden z drapierzników w końcu je kupi i sporzyje zachwycając się smakiem. Mugłbym pisać te...