Pamiętajcie, że jest to tylko fikcja literacka i AU. Tę ff nie ma na celu shipowania Ranboo i Tubbo w irl.
___________Jego życie było monotonne. Rano wstawał, potem poranna toaleta, śniadanie, szkoła, lekcje dodatkowe, obiad, zadania domowe, nauka i od czasu, do czasu kolacja.
Wszytko idealnie ułożone i dopasowane tak by zapewnić mu jak najlepszą przyszłość.
Wszystko tak cholernie nudne.Zszedł powoli do kuchni stwierdzając, że to jest ten dzień gdy zje kolację. Nie robił tego często, bo zwykle nie miał czasu, ani chęci.
- Hej - mruknął, a widząc, że mają w domu gościa ukłonił się lekko z cichym "dzień dobry".
Cholera, był wieczór, jak nie noc. Jak można mówić "dzień dobry" na noc? Chciał sobie strzelić za to w czoło, ale pohamował się widząc, że mężczyźni na niego patrzą.Blondyn siedzący na kanapie tuż obok jego opiekuna uśmiechnął się do niego życzliwie wracając do wcześniej prowadzonej rozmowy.
Znał mężczyznę. Nazywał się Phil. Często u nich był, ale Ranboo jakoś nie rozmawiał z nim za dużo. Chyba nie było okazji.
Podszedł do szafek otwierając je pokolei. Mimo mieszkania tu już od paru ładnych lat wciąż czasami nie pamiętał gdzie co leży. Miał przysłowiową pamięć złotej rybki.
Wyciągnął płatki z szafy i mleko z lodówki. Jedyne co zostało mu do zabrania to były naczynia, które były z kolei na suszarce, albo w zmywarce.
Wszytko było uporządkowane, tak jak Dave lubił. Perfekcjonalizm był jego dziwnym natręctwem które, mimo że czasami pewnie męczące, pomagało utrzymać dom w porządku.
Ranboo sam starał się być przez to idealny. Idealnie wyprasowane ciuchy, idealnie dobierane słowa, idealne oceny, wszytko tak by być najlepszą i najbardziej zadowalającą wersją siebie. Starał się być taki jak każdy. Dopasowany. Tak jak łyżeczki, które leżały jedna obok drugiej w jednej z ich szuflad. Dawno dowiedział się, że bycie wyjątkowym nie ma sensu i nawet prawa bytu. Nikt nigdy nie był i nie będzie inny. Każdy był szary, bezbarwny, pozbawiony indywidualności. Wszytko zlewało się w szarą masę nudności i rozczarowania, a jedyne co mógł zrobić to się dostosować.
Choć Dave uważał inaczej.
Uważał go za kogoś wyjątkowego, a może bardziej dziwnego. Nie był pewnien. Na pewno wyróżniał się wyglądem.- Dzięki za gościnę Techno. Widzimy się kiedyś - spojrzał w stronę salonu z którego wychodził blondyn, łapiąc z nim kontakt wzrokowy - Dobranoc Ranboo.
- Dobranoc - odpowiedział nasypując płatków do miski rozsypując większość na blat. Westchnął załamany swoją niezdarnością i odkładając pudełko z płatkami na bok przetarł twarz swoimi niemalże białymi dłońmi.
Albinizm nie za bardzo pomagał mu w dopasowaniu się do innych. Jego skóra była prawie biała, tak samo włosy. Jedyne co było w stanie go dobić to heterochromia, którą posiadał. Jedno lśniąco czerwone oko i drugie soczyście zielone. I, do diabła, ten jego nienaturalny wzrost. Wyglądał jak dziwadło.
Techno prychnął cicho patrząc na blat wchodząc do kuchni.
Ich dom nie był duży, ale też nie mały. Kuchniojadalnie i salon łączył przestronny korytarz, który prowadził z jednej strony na schody na górę gdzie były ich sypialnie i łazienka, a z drugiej do wyjścia na duże podwórko. Urządzany był w jasnych barwach z czarnymi detalami co dodawało mu estetyki.
- Rozsypałem - mruknął odciągając dłonie od twarzy pokrytej bladymi piegami.
- Widzę - mężczyzna poklepał go po ramieniu pokazując głową by usiadł przy stole. Zrobił to bez słowa - Skoro tak rzadko jesz kolację, to przynajmniej rób to porządnie.
- Nie umiem gotować - przypomniał.
Kiedyś próbował, ale nie wychodziło mu to zbyt dobrze. Po zrobieniu dość nieudanego cista stwierdził, że gotowanie zostawi Techno.
- Wszystkiego idzie się nauczyć. Po za tym chyba mamy ciasto naleśnikowe w lodówce - otworzył lodówkę chcąc upewnić się czy mówi prawdę. Uśmiechnął się lekko wyciągając tace gotowych naleśników, które czekały tylko na posmarowanie dżemem lub czymś innym - Nawet lepiej. Mamy już gotowe naleśniki.
Ranboo uśmiechnął się do niego lekko czekając na to aż dwudziestodwu latek usiądzie przy stole po wzięciu rzeczy do posmarowania naleśników.
Gdy Dave go zaadoptował miał dziewiętnaście lat. Szybko się usamodzielnił i równie szybko zdecydował się na adopcję. Ranboo miał wtedy czternaście lat i tracił nadzieję, że ktokolwiek go weźmie. Nikt nie chciał dużych dzieci, a szczególnie takiego dziwaka jakim był on.
Pamiętał jak dziś dzień gdy siedział na świetlicy kolorując kolorowankę, na której był ślicznie rozkwitniety kwiat, cieszący się słońcem razem z pszczołami które dotrzymywały mu towarzystwa. Rysunek naprawdę mu się spodobał. Był wesoły. Tego właśnie dnia na salę wszedł wysoki długowłosy mężczyzna, który zimnym spojrzeniem szybko przebiegł wzrokiem po sali, zatrzymując się właśnie na nim. Decyzje podjął szybko, więc Ranboo równie szybko musiał się spakować. Do tej pory trzyma tę niedokończoną kolorowankę u siebie na biurku.
- Smacznego - z chwilowego zamyślenia wyrwał go głos Davea, który siedział przed nim.
- Wzajemnie - uśmiechnął się życzliwie po to by sięgnąć po swoją porcję i po kolacji wrócić na nowo do swojej nudnej rutyny.
___________________
NAPISALEM TO FHDHDHDHSJ
ostatecznie macie to rozwinięcie. cieszcie się, radujcie i no módlcie by wena przyszła mi szybko by nowy rozdział wlecial gdzieś na dniach
i mam nadzieję że wygląd Ranboo w tym ff was nie rozczarowuje dhdhdhdh
-julek
CZYTASZ
~My beloved~ [beeduo]
Fanfiction✨Pamiętajcie, że jest to tylko fikcja literacka i AU. Te ff nie ma na celu shipowania Ranboo i Tubbo w irl. Nie zawiera seksualizowania postaci, a jeśli tego właśnie szukałxś to powinixnxś zastanowić się nad swoją egzystencja bo to obrzydliwe gościu...