XIII

1.2K 154 367
                                    

Ranboo obudził się nad ranem. Niewyspanie od razu dało mu się we znaki. Chcąc wrócić do spania przeturlał się na drugi bok natrafiając na skuloną kulkę obok siebie. Otworzył nie przytomny oczy i dostrzegając znajomą ciemną czuprynę uśmiechnął się lekko.

Słońce wpadajace przez małe okno delikatnie oświetlało twarz niższego dodając mu jeszcze więcej uroku.

Uśmiechnęł się delikatnie patrząc po raz chyba setny na jego twarz.

- Moja intuicja mówi mi, że się gapisz - szatyn mruknął przyprawiając Albinosa o zawał serca na co ten zakłopotany odwrócił wzrok.

- Nieprawda - rzucił szybko nie wracając na niego spojrzeniem.

Starszy zachichotał cicho i otwierając oczy delikatnie ucałował jego usta. Na policzkach białowłosego od razu zawitał soczysty rumieniec podkreślający jego bladość.

- Jesteś śliczny.

Nie miał pojęcia czy to było możliwe ale czuł, że rumieni się jeszcze bardziej na ten komplement. Chłopak naprawdę potrafił go zawstydzić. Jego słowa, gesty to wszytko było tak kochane i cudowne. Najchętniej przytulił by chłopaka i nigdy już nie puszczał.

Ale nagle jedna wątpliwość nadeszła do jego głowy.

Czy oni aby na pewno są razem. Co jeśli to były nic nie znaczące gesty. Ludzie są różni i mają inne znaczenia zachowań romantycznych, a przyjacielskich.

- Coś się dzieję? Zmarkotniałeś.

Miał zapytać? Skoro nie był pewien powinien. Ale czy nie wyjdzie tym na głupka?

Wziął głęboki wdech by pospiesznie i bez przerywania wypluć z siebie siedzące w jego głowie pytanie.

- Jesteśmy teraz parą?

Smith spojrzał na niego z lekkim rozbawieniem.

- Mam taka nadzieję, ale jeśli wolisz bardziej oficjalnie to okej - chłopak zerwał się do siadu i stając na łóżku uklęknął na jedno kolano.

Ranboo jedyne co zdołał zrobić to usiąść.

- Oficjalnie pytam - szatyn odkaszlnął parę razy sprawiając, że Ranboo parsknął śmiechem rozbawiony - Zostaniesz moim chłopakiem?

Dwukolorowooki uśmiechnął się szeroko i z krótkim "tak" zarzucił swoje ręce na jego ramiona przyciągając go do siebie by móc go przytulić. To wszystko było zbyt cudowne, jak z romansów, które czasami z nudów przeczytał. Jedyne czego chciał to spędzić z nim tu resztę życia.

- TOBIAS! - krzyk z góry wyrwał ich z ich małego świata.

Tubbo zrywając się do siadu spojrzał spanikowany na schody.

- Kurwa - mruknął i schodząc z łóżka szybko pobiegł w stronę schodów  rzucając jeszcze do niego - Ubieraj buty, szybko.

Albinos nie wiedząc co się dzieje, ale pośpiesznie zrobił to o co tamten poprosił. Smith wrócił do niego szybko po tym jak prawdopodobnie zakluczył drzwi.

- Otwórz okno - polecił i podchodząc do niego czekał aż ten to zrobi - Idź od razu do domu i napisz jak już będziesz. Nie wracaj tu.

- Ale co się dzieje?

- Nie ważne. Wytłumaczę ci kiedy indziej - złapał go nagle za nogi podsadzając z łatwością do okna - Wyłaź.

Ranboo nie spodziewał się, że chłopak będzie aż tak silny. Chyba przyjdzie mu dużo razy jeszcze się zaskoczyć.

~My beloved~ [beeduo]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz