Ranboo obserwowal uważnie kółka deski, która jeździła po całym skateparku. Jakotako go to uspokajało tak samo jak piosenka Gorillaz puszczona z głośnika obok niego. Osobiście był przeciwko puszczania jej na głos, ale Tubbo zapewnił go, że nikomu to nie będzie przeszkadzało. Przymknął oczy starając się nie myśleć o reakcji Techno i jego zdenerwowaniu gdy ten wychodził z domu. Oparł się o barierkę.
W jego życiu przez ostanie tygodnie stało się zbyt dużo. Nie było to oczywiście źle, ale czasami dalej nie mógł pojąć tego co się stało. Przez tyle lat gdy nie miał nikogo nie licząc swojego opiekuna w końcu ma przyjaciół, a nawet chłopaka. Co wogole jeszcze nie zagrzało miejsca w jego świadomości.
- Tubbo do cholery! - otworzył gwałtownie oczy. Spojrzał na blondyna w którego stronę jechała rozpędzona deska. Poczuł mocny chwyt na karku i zobaczył rozbawioną twarz tuż przed sobą.
Tubbo najwyraźniej wjeżdżając na rampę na której siedział, zeskoczył z deski porzucajac ją gdzieś za sobą, a sam uwieszając się na nim.
Ranboo pospiesznie objął go tak by ten nie spadł, układając dłonie na jego plecach. Nie minęła chwila, a Tubbo już złączył ich usta w pocałunku. Był on szybki, na tyle by Ranboo nie miał jak go odwzajemnić. Niższy odpychając się od niego zjechał gładko na dół prawie potykając się na zostawionej po sobie desce. Uśmiechnął się do niego psotnie i odjechał z śmiechem.
Jego serce biło jak szalone, a na policzkach zawitał rumieniec. Uśmiechnął się delikatnie wiedząc, że zemści się za spowodowanie u niego zawału serca.
Spojrzał w niebo z uśmiechem pozwalając myślą płynąć dalej w akompaniamencie spokojnej muzyki i śmiechu jego przyjaciół.
Jednak spokój nie trwał długo. Wszytko prysło z głośnym piskiem opon.
Wszyscy spojrzeli w stronę drogi gdzie zaparkowało czarne sportowe auto. Drzwi otworzyły się szybko, a z auta wyszedł brązowo włosy chłopak. Starszy od nich z niemiłym, ale ładnym uśmiechem i nieprzyjemna aurą. Każdy zdawał się spięty na widok szatyna, nie licząc oczywiście albinosa, który nawet nie wiedział co się dzieje.
- Dream pozdrawia! - chłopak z auta krzyknął, a w stronę skateparku poleciało coś. Minęła chwila nim inni zrozumieli, że to petarda.
- Odsuncie się! - Wilbur zareagował szybko oddalając się jak najbardziej i zatykając uszy. Wszyscy podążyli za nim. Głośny huk rozniósł się w powietrzu.
- Jeszcze tydzień! - brunet krzyknął znowu i wchodząc do auta odjechał z kolejnhm nieprzyjemnym piskiem opon.
Ranboo spojrzał zdezorientowany po wszystkich. Na ich twarzach zdenerwowanie mieszało się z strachem. Jednak najbardziej zastanawiający był dla niego Tommy, który roztrzesianymi rękami szybko ściągnął kask z głowy i zaczął iść w stronę schodów. Tubbo szybko do niego podbiegając złapał go za rękę.
- Gdzie ty idziesz? - niższy zapytał zdenerwowany marszcząc brwi.
Ranboo zszedł szybko z rampy patrząc na nastolatków z niedużej odległość.
- Ja- Ja muszę iść. Muszę go przeprosić - blondyn odpowiedział panicznie - On mnie zabije.
- Popieprzyło cię - Tubbo wyglądał na zdenerwowanego. Ale nie na Tommyego na kogoś innego. I to poważnie zdenerwowanego.
- Błagam puść mnie - blondyn podjął próbę wyrwania się z rąk swojego przyjaciela, ale na próżno. Niższy trzymał go mocno i nie zamierzał puszczać.
- Will dzwoń po Puffy. Tommy uspokój się. Wchodzimy do środka - Tubbo poprowadził go do budynku, a Will pobiegł za nimi już do kogoś dzwoniąc.
CZYTASZ
~My beloved~ [beeduo]
Fanfiction✨Pamiętajcie, że jest to tylko fikcja literacka i AU. Te ff nie ma na celu shipowania Ranboo i Tubbo w irl. Nie zawiera seksualizowania postaci, a jeśli tego właśnie szukałxś to powinixnxś zastanowić się nad swoją egzystencja bo to obrzydliwe gościu...