TW
alkohol, przemoc
________Boo
Wróciłem do domuTubbo odłożył telefon na bok i wstając z łóżka ruszył do wyjścia ze swojego pokoju.
Wszytko zaczęło układać się tak świetnie. Od razu gdy pierwszy raz zobaczył Ranboo wiedział, że wpadł. Jego delikatna i jasna cera, śnieżnobiałe włosy, które wydawały się tak puszyste i to nie tylko wydawały, ale też były i do tego te śliczne dwukolorowe oczy. Wiedział, że chłopak jest wyjątkowy, nie tylko z wyglądu, ale też z charakteru i kiedy w końcu udało mu się go poznać wiedział, że się zakochał i to po całości. Mógłby spędzać z nim każdą osobną chwilę. Może nie znał go na tyle ile by chciał, ale mają czas by rozwinąć swoją relację jeszcze bardziej. Mimo wszystko miłości do niego był przerażająco pewny. I wszytko mogło by być tak pięknie gdyby nie to jebane zdarzenie z Las Nevadas. Wiedział, że ojciec woła go z tego właśnie powodu.
Wszedł powoli na schody i ruszając do drzwi szykował się na wszystko. Wyszedł z swojej części domu i zamykając drzwi na klucz westchnął delikatnie wdychając stęchłe i śmierdzące powietrze. Alkohol wręcz unosił się w powietrzu więc chłopak mógł mieć pewność, że nie zastanie ojca trzeźwego.
Wszedł powoli do salonu widząc jak jego ojciec z butelką piwa w ręce stał chwiejnie przed Quackitym, który rozłożony na kanapie popijał wino.
- Ojcze - mruknął by zwrócić na siebie jego uwagę bo wiedział, że gorzej by było gdyby go zignorował.
Wściekłe spojrzenie od razu poleciało w jego stronę. Krew w jego żyłach zdawała się stanąć, a serce zamarło.
- Ty jebany szczylu - mężczyzna szybko podszedł do niego i łapiąc go za ramię agresywnie wciągnął go do środka pokoju. Jedyne co Tubbo zdołał zrobić by się uchronić to schować twarz w dłoniach by później móc poczuć niewyobrażalny ból w plecach i usłyszeć dźwięki tłuczonego szkła. Alkohol z rozwalonej na jego plecach butelki polał się po jego koszulce i spłynął na podłogę.
- Przeproś Alexa za to jak się do niego odnosiłeś na festynie - jego ojciec warknął agresywnie trzymając w dłoni resztę butelki.
Nastolatek spojrzał nienawistnie na bruneta siedzącego na kanapie. Ten lekko zmieszany dalej pijąc swój alkohol patrzył na niego martwym wzrokiem.
- Przepraszam - szepnął niesłyszalne co tylko rozzłościło szatyna obok niego.
- Mów wyraźnie do cholery. I odsłoń twarz jak do kogoś mówisz do chuja. Kurwa manier cię nie nauczyli?! - poczuł jak mężczyzna uderza tył jego głowy przyprawiając go o zawroty głowy.
- Nauczenie mnie manier było twoim zadaniem - mruknął opuszczając ręce wzdłuż swojego ciała zapominając o konsekwencjach. Nie minęła sekunda, a ten poczuł jak szkło rozcina jego policzek głęboko w różnych miejscach gdy dostał rozbitą butelką po twarzy co wręcz odrzuciło jego głowę na bok. Ból jaki temu towarzyszył był nie do zniesienia, ale jedyne na co sobie pozwolił to łzy.
- Okaż jebany szacunek - Schlatt był wkurzony.
Jak nigdy. A przecież nastolatek nie zrobił nic takiego. Nie zasłużył. Prawda? Ale mógł być mniej nie uprzejmy. Mógł się zachowywać wczoraj i nic by się nie stało. Sam na siebie to zniósł. Jego ojciec ma prawo być zły, a go nic nie usprawiedliwia.
Spojrzał z łzami w oczach które zasłaniały mu widok na Alexa siedzącego dalej na kanapie bez ruchu. Czuł jak krew spływa po jego twarzy i szyi. Słyszał jak kapie na podłogę i prawdopodobnie plami jego koszulkę.
- Przepraszam - powiedział wypruty z jakichkolwiek uczuć.
Schlatt uśmiechnął się najwyraźniej dumny z swoich metod wychowawczych. Położył dłoń na jego głowie i czochrając jego nieułożone włosy wyrzucił butelkę na podłogę.
- Dobry chłopiec. Teraz idź do swojego pokoju. Niech cię nie widzę.
Ignorował pieczenie jakie mu towarzyszyło i z opuszczoną głową chwiejnie poszedł spowrotem do siebie. Otworzył drzwi i zakluczajac je za sobą zszedł powoli po schodach.
Dopiero na dole mógł wybuchnąć.
Złapał przerażony za swój policzek pozwalając sobie na całkowitą histerię. Płakał na tyle głośno na ile pozwały mu ściany.
Ból w plecach, głowie i rozcharatanym policzku był nie do zniesienia.
Upadł na kolana czując, że nabija sobie tym dodatkowych siniaków.
Miał dość. Cholernie dość.
Klęczał i płakał tak przez naprawdę długi czas. Dopóki nie uspokoił się na tyle by iść do toalety. Tam spojrzał w końcu w lustro widząc okropny widok.
Długie i głębokie przecięcia zdobiły jego policzek wylewając z siebie świerzą krew. Widok ten był odrażający.
Wyszedł szybko z toalety nie mogąc już na siebie patrzeć. Chciał się rozpłynąć, zniknąć by nigdy nie widzieć twarzy tego znienawidzonego przez siebie alkoholika.
Wziął do ręki telefon i wybierając numer zadzwonił pod niego.
- Możemy się spotkać?
______________
dziś was rozpieszcze i macie drugi rozdział. krótszy niż zwykle ale no czasami tak bywa
-julek
CZYTASZ
~My beloved~ [beeduo]
Fanfiction✨Pamiętajcie, że jest to tylko fikcja literacka i AU. Te ff nie ma na celu shipowania Ranboo i Tubbo w irl. Nie zawiera seksualizowania postaci, a jeśli tego właśnie szukałxś to powinixnxś zastanowić się nad swoją egzystencja bo to obrzydliwe gościu...