Kwestia ubioru była chyba najtrudniejsza. Nie miał pojęcia czy brać słowa Smitha na poważnie czy nie. Ale jeśli tak to teraz najważniejsze.
Co się ubiera na randkę?
Po raz pierwszy, chyba w całym swoim życiu, w jego pokoju panował bałagan. Ciuchy rozrzucone były wszędzie. Po podłodze po łóżku i nawet na pianinie.
Może dla niektórych obecna sytuacja w jego pokoju była by daleka od bałaganu ale dla niego było to istne pobojowisko.
Spodnie miał już ubrane. Standardowo spodnie garniturowe na wysokim stanie. Jednak góra pozostawała dla niego zagadką.
Stał w czarnym opinającym golfie z długimi rękawami zastanawiając się co może na niego zarzucić.
Może kropić i być chłodno. Najlepiej było by gdyby ubrał bluzę. Ale tak bardzo dobrze wyglądała by na nim czarno-biała koszula, która leżała na pianinie.
Jego poczucie stylu zmieniło się ostatnio. Zamiast ubioru na urzędnika, który zmęczony nieprzespaną nocą popijał już trzecią kawę w południe, ubierał się na swój wiek ale dalej stylowo i indywidualnie.
Odgarnął swoje białe włosy do tyłu zamykając zmęczony cienkie powieki.
Miał zaraz wychodzić, a dalej nie miał pojęcia co wybrać. Czerwona bluza była by ciepła i wygodna, ale lepiej wyglądał by w koszuli, która wręcz zachęca go do ubrania swoim idealnym rozdzieleniem na pół dwóch barw.
Westchnął zauważając, że możliwe, że zaczynają mu się udzielać perfekcyjno-pedantyczne skłonności swojego opiekuna.
Podszedł do pianina i biorąc koszule do rąk wsunął ja na siebie przez głowę nie przejmując się odpinaniem guzików. Lekkim krokiem podszedł do szafy by przejrzeć się w lustrze na wewnętrznej stronie drzwi. Dopiął jeszcze koszule poprawiając golf i zadowolony z swojego ubioru zgarnął telefon i portfel z łóżka i ruszył do wyjścia.
Dave się mył więc nie musiał się martwić, że na niego wpadnie.
Ubrał buty i wychodząc z domu wziął swoje klucze wiszące na wieszaku wiedząc że wróci późno.
Miał dziesięć minut by dojść do domu chłopaka. Idealna ilość czasu.
Niebo było zachmurzone, ale chmury nie wyglądały na deszczowe. Co prawda nie mógł mieć pewności ale wątpił że mogło by dziś padać. Świat wyglądał lekko depresyjnie przez nadeszłą jesień ale on się tym nie przejmował.
Stanął przed bramą chłopaka lekko przed czasem, ale nie musiał długo czekać.
Szatyn wyszedł w pośpiechu na jednej nodze bo na drugą kończył zakładać trampka. Prawie potknął się o wytarte za duże jeansy których jak widać jeszcze nie zdąrzył podwinąć. Na górę zarzuconą miał dużą żółtą bluzę. Tubbo nie przejmując się wiązaniem butów i spodniami, które przydeptywał podszedł do niego przytulając go mocno.
- Hej Boo - niższy uśmiechnął się szeroko i odsuwając się od niego kucnął w celu zawiązania butów - Daj mi chwilkę.
Albinos posłusznie poczekał, a gdy tamten był gotowy ruszyli w stronę boiska na którym odbywał się festyn.
- Czemu Tommy z nami nie idzie? - zapytał ignorując swoją ochotę złapania go za rękę.
- Coś mu wypadło. Pytałem go ale nie mógł, więc zapytałem ciebie - odpowiedział i jakby czytając mu w myślach złapał delikatnie jego dłoń splatając ze sobą ich palce.
- Czyli to oznacza, że nie byłem pierwszym wyborem?
- Nie. To oznacza, że nie musimy go niańczyć - uśmiechnął się do niego psotnie i przyśpieszając kroku skręcił szybko najpewniej wybierając drogę na skróty.
CZYTASZ
~My beloved~ [beeduo]
Fanfiction✨Pamiętajcie, że jest to tylko fikcja literacka i AU. Te ff nie ma na celu shipowania Ranboo i Tubbo w irl. Nie zawiera seksualizowania postaci, a jeśli tego właśnie szukałxś to powinixnxś zastanowić się nad swoją egzystencja bo to obrzydliwe gościu...