XV

1.4K 184 142
                                    

Tubbo stanął przed drzwiami znanego mu domu. Nie przejmując się płukaniem wszedł po prostu do niego i ściągając na korytarzu buty poszedł dalej.

Swobodnie poruszał się po domu tak jakby tu mieszkał.

Choć szczerze mówiąc mógł nazwać ten dom swoim. Był tu niemalże dzień w dzień, od 2 klasy podstawówki, gdzie zaprzyjaźnił się wtedy z Tommym.

Poszedł do pokoju wyżej wymienionego nastolatka naciągając bardziej kaptur na głowę tak by zasłonić pocharataną i zakrwawioną twarz. Ignorował to, że jego bluza pewnie będzie brudna, bo krwawić przestał dopiero nie dawno.

Od razu po napisaniu wiadomości wyszedł z domu oknem i ruszył do chłopaka.

Myślał nad napisaniem do Ranboo, ale stwierdził, że nie będzie go martwić i nie chciało mu się tłumaczyć tego wszystkiego teraz. A Tommy wie jak wygląda sytuacja w jego domu. Wie o wszystkim.

Wszedł do dużego pokoju w który urządzony był w czerwono-białych kolorach. Duże łóżko z czerwoną pościelą i duża biała komoda stała pod jedną z białych ścian. Nad łóżkiem wisiało mnóstwo plakatów, zdjęć i płyt vinylowych, które razem uwielbiali słuchać. Swoją pierwszą płytę dostał od niego na urodziny. Na drugiej ścianie przed oknem stało białe biurko na której stał komputer, a obok wisiało duże lustro. Tuż obok drzwi stała biała szafa a na ścianie przed drzwiami nie licząc plakatów było jeszcze okno i wiszący regał na książki. Był to typowy pokój nastolatka, a owy nastolatek leżał na łóżku grzebiąc coś w laptopie.

- Hej - mruknął odwracając wzrok w stronę szafy tak by chłopak nie mógł zobaczyć jego twarzy.

- O nawet nie zauważyłem, kiedy wszedłeś - czuł jak chłopak wstaje energicznie.

Teraz zaczął zastanawiać się czy pójście tu było na pewno dobrym pomysłem. Może dałby sobie radę sam. Ale nie chciał przebywać w miejscu gdzie jest jego ojciec.

Chłopak złapał go za ramię w celu przytulenia, ale zamarł momentalnie widząc krew. Przerażenie w jego oczach szybko przeniosło się na złość.

- Kto do chuja ci to zrobił? - warknął i ciągnąć go na łóżko posadził go, a sam ruszył po apteczkę do szafy.

Smith zagryzł nerwowo wargę.

- Ojciec wrócił do domu - odpowiedział z wzrokiem wbitym w podłogę.

- Zajebie go - blondyn warknął i biorąc jakiś ręcznik wyszedł z pokoju.

Szatyn w tym czasie powoli ściągnął zakrwawioną bluzę zostając tylko w czarnym podkoszulku.

Chwilę musiał czekać nim Tommy wrócił z mokrym ręcznikiem. Przyciągnął krzesło do łóżka i siadając na nim rzucił apteczkę obok chłopaka. Złapał jego podbródek ręką, by się nie ruszał, a drugą zaczął delikatnie przemywać ranę.

- Jak to się stało? - zapytał wciąż skupiony na wykonywanej pracy.

- Dostałem butelką.

- Rozbił ci butelkę na twarzy? - czuł, że ciśnienie chłopaka znacznie się podnosi, a wolał tego uniknąć.

- Nie, była już rozbita - odpowiedział krzywiąc się z bólu.

Wolał pominąć część o tym jak dokładnie ta butelka się rozbiła by nie denerwować go bardziej.

Poczuł nagle poczucie winy. Mógł sobie dać radę sam niż denerwować młodszego. Zawsze sobie radzi sam więc czemu teraz tego nie zrobił. Przecież też wie jak się obmywa rany. Nauczyli się tego przez jeżdżenie na desce i fakt że tam rany bywają częste.

- Przepraszam - mruknął czując jak łzy zbierają się do jego oczu - Nie powinienem cię martwić. Masz swoje problemy, a ja ci jeszcze nawalam ich więcej.

- Przestań pieprzyć głupoty. Zawsze mam dla ciebie czas i chce być dla ciebie w trudnych sytuacjach. Jestes moim najlepszym przyjacielem i zawsze chce ci pomagać - rzucił olewawczo jakby co godzinę otwierał się z takimi gadkami.

Przeżyli razem naprawdę dużo. Są dla siebie jak bracia. Tyle bójek i kłótni przez jakie przeszli ramię w ramię. To wszystko ukształtowało ich i ich relacje.

- Teraz będzie szczypać.

Smith przytaknął delikatnie szykując się na oczyszczanie ran wodą utleniona. Piekło jak cholera, ale zagryzł wargę i się nawet nie odezwał. Po chwili było po i jedyne co zostało do zrobienia to przylepienie dużego białego lepca na prawie pół jego twarzy.

- Jak z terapią? - zapytał chcąc zacząć jakis temat.

- Okej, trochę mi się nie chce na nie chodzić, ale Sam by mnie zabił jakbym to olał - blondyn wstał powoli w celu schowania apteczki.

- Dobrze ci się pracuje z Puffy?

- Tak, ale nie wydaje mi się że tego potrzebuje.

- Oszalałeś? Przed rozpoczęciem terapii byłeś wrakiem człowieka. Dobrze, że Sam cię tam zawlukł bo mogło się to źle skończyć - wziął bluzę do rąk i złożył ją w kostkę układając na swoich kolanach.

- Myślę nad odwiedzeniem Dreama.

Słowa blondyna zmroziły mu krew w żyłach. To co Clay im zrobił było okropne, a Tommy został poszkodowany jeszcze bardziej. Dream niemalże parę razy prawie go zabił.

- Popierdoliło cię.

- Hej, po prostu się zastanawiam. Siedzi tam przeze mnie-

- Przez swoją sukowatą, socjopatyczną naturę - przerwał mu ostro.

- Nie raz chciał dobrze. Po prostu nie wiedział jak się za to zabrać - chłopak zgarnął ręcznik i jego bluzę i wychodząc z pokoju zaniósł je do prania nim Tubbo zdarzył go powstrzymać.

- To się chyba nazywa syndrom sztokholmski, wiesz? - zapytał gdy niebieskooki wrócił do pokoju.

- Spierdalaj - młodszy znowu podszedł do szafy i wyciągając jakąś losową bluzę rzucił ją do Smitha.

- Dzięki - naciągał ja na siebie i rozkladajac się wygodniej na łóżku zamknął oczy.

- Ktoś się tu najwyraźniej za bardzo poczuł.

- Mhm, już od paru lat - mruknął z lekkim uśmiechem.

- Lepiej się podnoś. Idziemy do L'Manburg bo powiedziałem Willowi, że dziś będziemy - Tommy otworzył drzwi do pokoju na co niższy zerwał się do siadu.

- Nie chcę mi się - przeciągnął się niedbale.

- No rusz dupę. Możliwe, że twój "ukochany" tam będzie.

Tubbo po jego, nie chętnie wypowiedzianych, słowach tylko wstał bez słowa i ruszył do drzwi.

Może ten dzień nie będzie tak chujowy jak się zapowiadał.

____________

trochę krótkie ale jest
postaram się szybko dodać nowy rozdział

-julek

~My beloved~ [beeduo]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz