VIII

1.5K 196 76
                                    

Pogoda była ładna. Słońce ogrzewało delikatnie ziemię i mimo, że byli tuż przed jesienią czuć było jakby na nowo zaczynała się wiosna. Co prawda wiało lekko, ale nie na tyle by mogło być zimno więc niczym dziwnym było to, że zamiast w pomieszczeniu zastali Tubbo i resztę na zewnątrz.

Doszli do skate parku w ciszy, ale nie przeszkadzało mu to. Miał czas dzięki temu poukładać myśli.

Jakim cudem w parę dni zdobył znajomych? Czy poznawanie się z ludźmi na serio jest takie łatwe? W jeden dzień siedział sam ze sobą i swoimi myślami, a w drugi w sali pełnej ludzi. Co jak co, ale osiem to dla niego dużo. Jednak starał się nie przyzwyczajać. To mogło minąć tak szybko jak się pojawiło. Nie miał wyjątkowej osobowości, nie umiał się komunikować i prawdopodobnie szybko się im znudzi.

Mrugnął parę razy zdając sobie sprawę, że znowu stracił kontakt z rzeczywistością utykając w myślach. 

Patrzył jak Tommy zbiega po schodach wchodząc na teren skate parku zostawiając go za sobą. Witając się z Tubbo podszedł do Niki i Willa.

Smith od razu spojrzał w jego stronę uśmiechając się szeroko. Również odpowiedział uśmiechem, ale lekkim i bardziej nieśmiałym. Zszedł powoli po schodach uważając by się na nich nie wywrócić. Były one krzywe i strome co tylko go niepokoiło, ale nie marudził.

- Chodź - nim zdążył zejść z ostatniego stopnia Tubbo już złapał go za nadgarstek ciągnąc w stronę jednej z ramp. 

Na owej rampie siedział Will i Niki, a przy niej stał Tommy rozmawiając o czymś z najstarszym.

- Wilbur - Tubbo niegrzecznie wciął się w ich rozmowę przystając nagle w miejscu przez co kolorowooki niemalże w niego nie wpadł.

- Hm? - spojrzał na chłopaka by po chwili przenieść wzrok na niego. Nie podobało mu się to spojrzenie. Mężczyzna jakby świdrował go wzrokiem próbując się czegoś dowiedzieć, ale czego miałby szukać?

- Mogę tą deskę? Wiesz, tą o której pisaliśmy wczoraj - niższy szybko wypowiedział słowa wyciągając przed siebie dłonie puszczając chudy nadgarstek Ranboo.

Mężczyzna spojrzał na niego i uśmiechając się przyjemnie wziął do rąk czarną deskę, której białowłosy nie zauważył do tej pory.

- Jasne Tubs - podał mu przedmiot znowu przenosząc wzrok na niego i kontynuował - Czyli po to ci to? Będziesz uczyć go jeździć?

Tubbo skinął głową ku przerażeniu albinosa. On nie chciał się uczyć. Deskorolki były czymś od czego trzymał się z dala. Deskorolki, rowery, rolki, hulajnogi - to wszystko groziło wypadkom, siniakom, zadrapaniom i złamaniom.

- Przepraszam bardzo, ale my tu do cholery rozmawiamy - Tommy warknął zły piorunując ich wzrokiem.

Szatyn tylko prychnął pod nosem cicho i przytulając do siebie deskę jedną ręką, złapał go z powrotem za nadgarstek ciągnąć teraz do ławki.

- Okej. Jesteś podobnego wzrostu co Wilbur więc powinna być okej. Jazda na deskorolce jest łatwa, ale najpierw - chłopak położył deskę na podłodze i usiadł na ławce - siadaj.

Ściągnął torbę z ramienia i usiadł posłusznie kładąc ją sobie na kolanach.

Niższy podciągnął do siebie nogi siadając po turecku i odwracając się w jego stronę splótł palce swoich dłoni ze sobą.

- Nie jest to dziwne?

Albinos spojrzał na niego zdezorientowany prawię zapominając się odezwać.

- Co? - zapytał przekrzywiając lekko głowę.

- No wiesz, ta cała sytuacja. Nie wiem czy to dla ciebie normalne i czy to nie stresujące. W sumie słabo się znamy. Może wolał byś być gdzieś indziej, a ja zmuszam cię do tego byś tu siedział. To w sumie nie miłe z mojej strony, że tak po prostu cię zaczepiłem i zaciągnąłem tego dnia do L'Manburg. Znaczy mówiłem, że cię nie puszcze i naprawdę nie chce cię puszczać, ale nie wziąłem pod uwagę tego, że masz inne plany, nie chcesz tu być albo czujesz się niekomfortowo ze mną. Nawet teraz siedzisz spięty. Jak wolisz sobie iść to powiedź. Nie musisz tu ze mną siedzieć jak nie masz ochoty. Nie musisz też tu przychodzić jak nie chcesz. Co prawda pewnie byłbym smutny, ale zachowałem się początkiem bezmyślnie i zrozumiem jeśli teraz wstaniesz i odejdziesz - chłopak mówił szybko tak, że musiał skupić się na jego słowach by zrozumieć cały sens wypowiedzi.

Nie myślał, że szatyn mógłby mieć tyle wątpliwości. Myślał, że jest naprawdę pewny siebie, a jak się okazuje naprawdę wydawał się zestresowany.

- Nie, nie, jest okej - rzucił pośpiesznie przypominając sobie, że chłopak czeka na odpowiedź - Co prawda to wszystko dzieje się naprawdę szybko, ale nie oznacza, że jest to źle. Znaczy to naprawdę zaskakujące i nowe jak dla mnie, ale nie przeszkadza mi to - spojrzał w jego oczy znowu gubiąc się w ich kolorystyce. Były naprawdę ładne.

- Czyli chcesz tu być? - Tubbo odwzajemnił jego spojrzenie z dziwnym błyskiem w oczach.

- Tak - przytaknął uśmiechając się nieśmiało.

Smith uśmiechnął się szeroko i wstając z ławki stanął przed nim.

- To świetnie - stwierdził i przydeptując jedną końcówkę deski podniósł ją do pionu, by później móc złapać ją w dłonie - W takim razie wstawaj Slenderboy. Mamy rzeczy do roboty.

- Okej, jednak wole sobie iść - stwierdził przerażony wizją stania na tym ustrojstwie bez większej asekuracji.

Tubbo zaśmiał się.

- Nie słyszę cię już - rzucił odchodząc w stronę małej wyspy w głównej części dużego skate parku.

Dwukolorowooki westchnął cierpiętniczo ściągając torbę z kolan.

- Szybko Slenderboy! Nie mamy całego dnia!

- Idę! - odkrzyknął i kładąc torbę na ławkę wstał. 

Zapowiadało się długie popołudnie, które miał nadzieję nie skończy się dla niego połamanymi kośćmi.

____________

miałem w planach pisać dalej ale jakbym to zrobił wyszło by 2k słów wiec rozdzielę to na dwa rozdziały jfsdkfkdsh
mam wszystko rozplanowane tylko boże daj mi motywację by cokolwiek robić

-julek

~My beloved~ [beeduo]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz