XI

1.4K 199 354
                                    

Uciekanie przed problemami było chyba jedynym znanym Ranboo sposobem by sobie z nimi poradzić. A miłość którą prawdopodobnie czuł do swojego przyjaciela nim była.

Unikanie chłopaka było trudne gdy tak bardzo chciał się z nim zobaczyć.

Po szkole szybko wracał do domu, nie przechodził koło skateparku, a ulicy starszego całkowicie unikał. Nawet przed Tommym chował się w szkole bojąc się że ten będzie robił jakieś problemy.

Ale ileż można uciekać?

Minęły cztery dni od kiedy dwukolorowooki uciekł w popłochu z domu Tubbo. Cztery dni nie widział chłopaka i ignorował jego wiadomości. Może nie było by to aż tak dziwne gdyby nie fakt, że widzieli się niemal dziennie ostatnim czasem.

Wszedł do szatni po w-fie po tym jak pomógł nauczycielowi zbierać piłki. Miał nadzieję, że nikogo nie będzie w szatni, ale jak to mówią "Nadzieją matką głupich".

- Tubbo cię szuka.

Spojrzał na blondyna, który kończył się przebierać w koncie szatni.

- Hm? - mruknął podchodząc do swojej torby by się przebrać.

- Czeka przed szkołą.

Odwrócił się zdziwiony w stronę niższego, a widząc go naprawdę blisko wzdrygnął się niezmiernie.

- Spróbuj go zranić to obiecuję, że wydłubie ci te dwukolorowe gały i wetknę ci je do twojego pieprzonego nosa - Tommy powiedział to na jednym wdechu patrząc na niego spod byka, by później móc wyjść z szatni zostawiając go samego ze sobą.

Albinos nie chciał spotkać się z Tubbo. Znaczy chciał i to bardzo, ale nie mógł do puki nie wyleczy się z swoich uczuć. O ile te uczucia nie są jego głupim urojeniem. Do tego wyglądał jak wrak człowieka po nieprzespanej nocy, gdy kwestionował swoją orientację seksualną jak i tożsamość płciową, a czekoladowo włosy nastolatek nie chciał wyjść z jego głowy.

Czuł się zagubiony jak nigdy i nie wiedział z kim mógłby o tym porozmawiać.

Westchnął głośno i przebierając się szybko schował strój do torby.

Wyszedł ze szkoły ruszając do bramy gotowy na to co ma się wydarzyć.

Widząc Smitha biegnącego w jego stronę był gotowy na wszystko. Wyzwiska, wąty, krzyk i nawet bicie, ale na pewno nie na ciepły i rozczulający przytulas jaki dostał na powitanie.

Objął delikatnie chłopaka bojąc się, że ten tego nie chcę, ale nie widząc jego przeciwu umocnił uścisk.

- Tęskniłem za tobą jak cholera. Dlaczego nie przychodziłeś, ani nie odpisywałeś?

Niższego ledwo było słychać przez to, że twarz wtuloną miał w jego czarną bluzę, która miał zarzuconą na standardowo białą koszulę, która skutecznie zagłuszała jego słowa.

- Ja... Nie miałem czasu - skłamał, a czując jak chłopak podnosi głowę przez przypadek chuchając mu w szyję zadrżał lekko.

- Okej, niech ci będzie - chłopak odsuną się kawałek patrząc w jego dwukolorowe oczy najwyraźniej nie chcąc męczyć go pytaniami - Jutro jest festyn na który ze mną idziesz. I nie, nie ma żadnego "ale". Zbyt długo cię nie widziałem by cię teraz puścić mój kochany.

Dziwne uczucie w brzuchu zaatakowało go po ostatnich dwóch słowach chłopaka. Jeśli tak właśnie wygląda uczucie "mieć motyle w brzuchu", o którym wspomniane było w niejednej książce jaką przeczytał, to już się nie dziwił jak głównym bohaterem często miękną nogi.

- Okej - powiedział krótko uśmiechając się lekko.

- Daj mi swój adres to po ciebie przyjdę. Chyba, że chcesz się gdzieś spotkać?

- Ja mogę po ciebie przyjść. Tylko powiedz o której.

Wolał nie ryzykować, że Dave zobaczy go wychodzącego z chłopakiem na festyn. Z zachowania jego opiekuna mógł śmiało stwierdzić, że nie podoba mu się trochę to, że tak często wychodzi bez jego wiedzy i uprzedzenia gdzie i do kogo.

- Dobra, w takim razie 19 u mnie. Ubierz się ciepło bo może kropić.

- Okej, a teraz wybacz ale muszę iść bo mam lekcję - dwukolorowooki zaczął iść w stronę bramy wciąż patrząc na stojącego w miejscu szatyna. Żal mu było, że musiał iść, ale nie mógł opuszczać lekcji pianina bo Dave by go zabił.

- Miłego. Tylko się nie spóźni jutro, bo to moja pierwsza randka.

Białowłosy wszedł szybko do klasy spóźniony dwie minuty.

Jego nauczycielka popijała kawę czytając jakąś książkę. Widząc go uśmiechnęła się ciepło.

- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie - powiedział kłaniając się lekko.

- Spóźniłeś się? - blondynka spojrzała na zegar na ścianie z zdziwieniem - Nawet nie zauważyłam. Wiesz jak to jest gdy się wciągnie w lekturę - jej cichy śmiech rozniósł się po pokoju, a uśmiech mimowolnie wkradł mu się na twarz.

Uwielbiał swoją nauczycielkę. Była miła i sympatyczna.

- Sylvia Plath pisała naprawdę ślicznym stylem.

Zasiedli do pianina, a Ranboo wyciągając nuty zaczął grać. Szło mu naprawdę dobrze. Nie spotykając się z Tubbo skupił się bardzo na muzyce. Ale jego skupienie skończyło się po tym jak pani zaczęła pokazywać mu nowe nuty.

- Jesteś jeszcze tutaj?

Z chwilowego zawieszenia wyrwała go ręką kobiety, która złapała delikatnie za jego ramię. Nagła pewność siebie go napadła.

Jak ma z kimś o tym porozmawiać to czemu nie z nią?

- Ma pani kogoś? - wypalił nie myśląc o brzmieniu jego pytania.

- Wydaje mi się mój drogi, że jestem dla ciebie trochę za stara - blondynka zaśmiała się krótko żartując z jego pytania.

Albinos zarumienił się nagle machając przecząco głową, jakby próbując jej zakomunikować, że nie o to chodziło.

- Tak. Mam żonę - sprostowała dalej lekko rozbawiona reakcją swojego ucznia.

- Oh - odpowiedź pianistki go zdziwiła ale jednocześnie dała mu nadzieję, że kobieta go zrozumie - W takim razie mam dwa pytania jeśli to nie problem.

- Oczywiście, pytaj o co chcesz.

- Skąd pani wiedziała, że jest pani - zaciął się nie wiedząc jak uformować zdanie.

- Homoseksualna?

- Tak, tak.

- Cóż, czułam to. Mężczyźni nigdy mnie nie kręcili. Ich zaloty za żadne skarby na mnie nie działały - w jej oczach zawitała nostalgia - Ale gdy do klasy weszła tego dnia Anna z jej cudownymi rudymi lokami i uśmiechem, który promieniował ciepłem tak, że nawet słońce miało konkurencję. Wtedy właśnie widziałam, że to ta jedyna i że to właśnie dlatego nie interesowali mnie chłopcy - miłość do kobiety z jej opowieści było niemalże czuć w powietrzu.

Ranboo przytaknął jakby już rozumiejąc.

- A drugie pytanie?

- Skąd pani wiedziała, że jest pani zakochana? - zapytał patrząc w czarne nuty spisane na starym papierze.

- To musisz sam wyczuć mój drogi. Dowiesz się gdy poczujesz, że to tylko ta osoba potrafi dać ci prawdziwe szczęście i sprawić, że nic więcej nie będzie się liczyć.

________________

nowy rozdział. pog?

-julek

~My beloved~ [beeduo]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz