Ranboo leżał już dobre dwie godziny bez ruchu wpatrując się w sufit. Nie miał pojęcia co ze sobą począć i co myśleć. Sytuacja z domu Tubbo go zastanawiała, a kłótnia z Davem całkowicie dobijała.
Płakać przestał dopiero nie dawno. Nigdy nie myślał, że będzie się kłócić z swoim adoptowanym rodzicem. Bolało go to jak cholera. Co jeśli ich relacja nigdy się nie poprawi i mężczyzna niegdy nie zaakceptuje jego związku z Smithem? Co jeśli to wszytko tak nagle runie? Zniknie tak szybko jak się pojawiło. Znowu wróci do swojej bezbarwnej i pustej egzystencji.
Z dołujących myśli wyrwał go dzwoniący telefon. Chwycił za niego niechętnie i widząc połączenie przychodzące od Tubbo od razu odebrał.
- Halo? - mruknął z lekką chrypką przez fakt, że od rana nic nie pił i po sprzeczce z Techno wogole się nie odzywał.
- Ruszaj dupę - głos po drugiej stronie słuchawki nie należał do jego ukochanego, ale szybko go rozpoznał.
- Tommy? - zapytał podnosząc się do siadu - Gdzie Tubbo?
- Poleciał po deski i zostawił mi swój telefon. Będziemy czekać w skateparku - chłopak rozłączył się nie pozwalając mu się odezwać.
Nie ma mowy by Techno go dziś wypuścił. Ale przecież nie musi niczego się dowiedzieć. Ucieknie. Chwila, ale przecież uciekanie tylko utwierdzi go w przekonaniu, że odkąd chodzi na skatepark jego zachowanie się pogarsza. Ale potrzebował się spotkać z przyjaciółmi. Tak bardzo że nawet nie obchodziły go konsekwencję. A może po prostu poprosi? Zapyta czy może wyjść. Nie, zna odpowiedź na to pytanie. W takim razie po prostu powie mu, że wychodzi i przy okazji powie kiedy wróci.
Wstał z łóżka i przebierając się szybko w zwykle szare dresy i czarny podkoszulek wyszedł z pokoju zgarniając jeszcze czarną bluzę i telefon. Wsunął na siebie bluzę schodząc po schodach i nagle wpadł na kogoś. Przerażenie, że to Techno od razu go przywaliło ale szybko zorientował się że to nie on.
- Oh Ranboo?
Spojrzał zdziwiony na znajomego mu szatyna. Wilbur stał przed nim równie zaskoczony jak on.
- Co ty robisz w moim domu? - zapytał odsuwając się o niego o krok prawie wywracając się o schody.
- W twoim domu? Czekaj, jesteś-
- Will - krzyk z salonu przerwał im rozmowę.
Starszy lekko przewrócił oczami i łapiąc go za ramię wciągnął go do salonu gdzie razem z Techno siedział Philza.
- Dlaczego nikt mi nie powiedział, że w tym nudnym domu mieszka ktoś z kim można normalnie porozmawiać? - szatyn stanął w progu puszczając go.
Techno spojrzał na nich lekko zirytowany.
- Jesteś nieznośny - rzucił do szatyna i przenosząc wzrok na albinosa kontynuował - A ty gdzie się wybierasz?
Poczuł jak stres go obezwładnia. Co niby miał powiedzieć? Najlepiej prawdę.
- Do skateparku - rzucił, a widząc jak twarz jego opiekuna przyozdabia złość przełknął ciężko ślinę.
- O to świetnie zabiorę się z tobą - Wilbur uśmiechnął się i odwracając się ruszył w stronę drzwi wyjściowych.
Różowowłosy spojrzał na niego zły, ale nic nie odpowiedział. Dwukolorowooki odwrócił się powoli zauważając delikatny i trochę przykry uśmiech Philzy.
- Idziesz dzieciaku?
- Tak - rzucił i pobiegł do drzwi. Ubrał buty i wyszedł przez otwarte już drzwi swojego domu.
Przeszli kawałek w ciszy. Ranboo nie za bardzo wiedział o czym mógłby z nim rozmawiać. Nie mógł znaleźć tematu, a cisza po między nimi panująca była dla niego niezręczna i nie znośna. Za to Will wyglądał jakby się tym nie przejmował. Szedł przed siebie z lekkim uśmiechem wpatrzony tępo przed siebie.
- Od kiedy mieszkasz z Techno? - szatyn jakby wyczuwając jego zestresowanie zaczął rozmowę za co albinos podziękował mu w duchu.
- Od czternastego roku życia. Zaadoptował mnie.
- Wydawał się wkurzony. Co zrobiłeś?
- Um więc - Ranboo nie wiedział jak zacząć - Tak jakby wyszedłem z domu bez uprzedzenia go, poszedłem z Tubbo na jakiś festyn, tak właściwie to nawet nie wiem co to dokładnie było, a no i potem tak przez przypadek poszedłem do niego na noc nic nie mówiąc Daveowi i tak trochę zapomniałem odbierać telefon - chłopak destykulowal energicznie - A potem jak wróciłem powiedziałem z kim i gdzie byłem a mu się to nie spodobało. Szczególnie mój związek z Tubbo. To akurat chyba za bardzo podniosło mu ciśnienie bo kazał mi iść do pokoju.
Wilbur słuchał z skupieniem, a pod koniec jego wypowiedzi parsknął krótkim śmiechem.
- Techno bywa okropnie nerwowy. Ciesz się, że nie widziałeś go w stanie do jakiego ja potrafiłem go doprowadzić - zaśmiał się.
- Ile się znacie?
- Od dziecka. Gdy jego rodzicie zmarli w wypadku Phil go przygarnął. Pracowali w jego firmie więc nie miał by serca by go zostawić na pastwę losu.
- Oh, nie wiedziałem.
- Nie lubi się dzielić z innymi przeszłością więc jak coś to dalej nic nie wiesz rozumiesz?
- Okej.
Już powoli zbliżali się do skateparku. Tuż przed schodami Wilbur zatrzymał się odwracając w jego stronę. Mimo, że uśmiechał się życzliwie na jego twarzy widniała groźba, która nie zbyt mu się podobała.
- Od noście twojego związku z Tubzo. Spróbuj go zranić to obiecuję ci, że umrzesz w męczarniach.
- Spokojnie, nie zamierzam, nigdy nie umyślnie - podniósł ręce w geście kapitulacji trochę spanikowany.
- Świetnie. Jak ja się cieszę, że się rozumiemy - obiął go ramieniem i ruszył z nim po schodach - Chciałbyś może mi z czymś pomóc gdzieś na dniach?
- Chyba będę mógł - stwierdził spięty przez niechciane naruszenie jego przestrzeni osobistej.
W odpowiedzi dostał tylko szeroki uśmiech.
- Ranboo! - głośny krzyk wyrwał go z stresu, a mocne przytulanie wyrwał go z niekomfortowego objęcia Willa.
Spojrzał z uśmiechem na brązowa czuprynę swojego chłopaka odwzajemniając lekko uścisk.
Szczęście na nowo zawitało na jego twarzy, a Tubbo rozświetlił jego dzień na tyle by nie musiał się już przejmować niczym.
___________
rozdział nie jest najdłuższy ale ważne że jest
-julek
![](https://img.wattpad.com/cover/263091212-288-k1227.jpg)
CZYTASZ
~My beloved~ [beeduo]
Fanfiction✨Pamiętajcie, że jest to tylko fikcja literacka i AU. Te ff nie ma na celu shipowania Ranboo i Tubbo w irl. Nie zawiera seksualizowania postaci, a jeśli tego właśnie szukałxś to powinixnxś zastanowić się nad swoją egzystencja bo to obrzydliwe gościu...