3.

6.7K 150 20
                                    

Lucy:

Następny dzień. Całą noc natłok myśli nie dawał mi spokoju.

Kto mógłby mi grozić?

Kto mógłby grozić Madison?

Obie nie byłyśmy konfliktowymi osobami, lecz umiałyśmy postawić na swoim. Nie miałyśmy wrogów.

Bynajmniej, tak myślałyśmy.

Bałam się o moją Maddie, dlatego z rana postanowiłam do niej zadzwonić i spełnić daną sobie wczoraj obietnice. Miałam podejrzenia, że może być to morderca, który nie chce aby Madison rozwiązała jego sprawę.

Ale w takim razie dlaczego groźby dostawałam ja?

-Tak, słucham? - Poczułam wyraźną ulgę po usłyszeniu jej łagodnego głosu.

-Hej, Maddie. Może dziś też potrzebna jest Wam mała pomoc pani psycholog? Zainteresowała mnie ta sprawa i chciałabym się na coś przydać. Zrobiłam nawet ten raport, o który mnie prosiłaś. - Powiedziałam zgodnie z prawdą.

Pół nocy siedziałam nad tymi głupimi papierami.

-Dziewczyno, jesteś aniołem! Akurat miałam do Ciebie dzwonić, znaleziono kolejną ofiarę. - Oświadczyła zmęczonym głosem.

-Już jadę. - Po moich słowach nastąpił koniec połączenia.

Pierwszy raz w moim życiu odkładam pracę na drugie miejsce. Nigdy nie chciałam, by do tego doszło, ale to była sytuacja awaryjna. Z rana powiedziałam mojemu zastępcy, że na nieokreślony czas przejmuje stery. W nagłych wypadkach oczywiście miał się ze mną kontaktować. Teraz 100% mojej uwagi chce poświęcić temu psycholowi, który grozi Madison. Zanim zdążyłam się obejrzeć byłam na miejscu. Wchodząc na komisariat napotkałam tylko faceta, który przekazał mi, że odbywa się jakieś ważne zebranie u szefa. Po 10 minutach każdy wrócił na swoje stanowisko, a ja popędziłam do przyjaciółki. Nie chciałam na razie mówić jej o groźbach. Tu chodziło o jej bezpieczeństwo, więc dopóki nie dowiem się, o co dokładnie chodzi będę działać na własną rękę.

-Co z kolejną ofiarą, Pani komisarz? - Spytałam z uśmiechem, witając się z brunetką buziakiem w policzek.

-Jedno wielkie nic, czyli to, co zawsze. Ofiara z brudami na koncie - Natasha Williams. Sprzedawała nastolatki do różnych agencji towarzyskich za niemałe pieniądze. Żadnych śladów. Przyczyną śmierci było uduszenie, chociaż na ciele miała coś, co przyciągnęło moją uwagę. Jakiś rysunek, którego nie mogę rozszyfrować. Jest strasznie niewyraźny. - Ostatnim zdaniem zaciekawiła mnie szczególnie.

-Mogłabyś mi to pokazać? Może to jakaś wiadomość przekazana w dość specyficzny sposób?

-Jasne. - Odpowiedziała podając mi karteczkę, na której narysowana była buteleczka. Wyglądała jak perfum, lecz coś w niej było nie tak. Na środku był jakiś napis, którego na początku nie mogłam rozszyfrować. Gdy jednak po kilku próbach mi się udało, moje serce stanęło.

"Attento, Bella"

"Uważaj, Bella"

***

Znowu on.

Tylko co mogłaby znaczyć narysowana na ciele ofiary buteleczka perfum? Na komisariacie nic nie podejrzewają. Nie mają chociażby małych podpowiedzi. Czarna dziura bez wyjścia.

Po powrocie do domu od razu zaczęłam szperać w internecie. Co może oznaczać buteleczka perfum?

Oczywiście nie dowiedziałam się niczego szczególnego. Do głowy przyszło mi tylko jedno.

Firma.

Produkcja perfum.

To musi być to. Przyjrzę się temu głębiej po tym, jak coś zjem. Z nerwów zdążyłam rano siłą wepchnąć w siebie owsiankę. To był mój ostatni posiłek. Drogę do kuchni przerwał mi dzwonek do drzwi. Przez myśl przeszło mi żeby ich nie otwierać, ale koniec końców stwierdziłam, że popadam w paranoje. Za drzwiami nikogo nie było. Stała tylko dość spora torba. Wzięłam ją i sprawdziłam jej zawartość.

Spaghetti?

Może ktoś pomylił drzwi i źle dostarczył zamówienie kogoś innego? Ta myśl została skreślona zaraz po zobaczeniu kartki.

"Una donna affamata è una donna cattiva"

Zaczęło wkurzać mnie to, iż wypisane kartki były po włosku. Po co psychopata miałby się w to bawić?

Przecież sama sobie właśnie na to odpowiedziałam.

Bo to psychopata, a oni mogą mieć najróżniejsze fetysze. Ten najwyraźniej ma zamiłowanie do pięknego języka włoskiego.

I nagle lampka zaświeciła w mojej głowie.

Mój prześladowca może być Włochem lub bynajmniej mieć włoskie korzenie.

Tylko, że ja nie znam żadnego Włocha...

Koniec końców przetłumaczyłam zdanie zamieszczone na kartce.

"Głodna kobieta to zła kobieta"

Oczywiście.

Tylko skąd wiedział, że jestem głodna?

Lekko się przeraziłam, ale zabrałam się do jedzenia. Zdecydowałam, że skoro i tak gania mnie jakiś psychol, nie mam nic do stracenia. Przy jedzeniu towarzyszyły mi dźwięki dochodzące z telewizora. Nagle coś przykuło moją uwagę. Facet, który udzielał wywiadu miał poszetkę z takim samym rysunkiem, które znajdowało się na ciele ofiary.

Zamarłam.

Musiałam jak najszybciej dowiedzieć się, jak nazywa się ten facet.

Odpowiedź telewizja podała mi jak na tacy.

Christian Black.

Nie, to przecież niemożliwe. Syn jednego z najbardziej wpływowych ludzi w Vegas mordercą?

Ale ta poszetka...

To nie mógł być przypadek.

Zdecydowanie nie.

MYSTERYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz