34.

3.9K 94 3
                                    

Lucy:

Po jakże wyczerpującej podróży i jakże przyjemnych pocałunkach w końcu zdecydowaliśmy się wrócić do domu.

Dom.

Dziwne.

Jeszcze niedawno plułabym sobie w brodę, w ogóle o czymś takim myśląc. A teraz? Wszystko wydaję się inne, ba, wszystko jest inne. Jeszcze bardziej skomplikowane, trudne, gorsze, ale też zarazem lepsze. Bałam się psychopaty, siedzącego obok, gdzie przede wszystkim powinnam bać się mojej najlepszej przyjaciółki. Przez nią nie żyje cała jego rodzina. Przez cały ten czas był skazany sam na siebie i pomimo tego, że nieustannie towarzyszył mu Derek, był samotny. Oboje zapewne postrzegali to zupełnie inaczej, kto wie czy mogli zrozumieć się nawzajem.

Jechaliśmy już około dziesięć minut, podczas których ręka Blacka nierozłącznie spoczywała na moim udzie, co jakiś czas delikatnie je gładząc. Odwróciłam głowę w jego stronę i cholera, mogłabym kląć na czym świat stoi, wyrywając sobie włosy, a powodem było by tylko i wyłącznie to, jak bardzo powalała mnie jego osoba.

Był piękny.

Prawdziwie piękny.

Poharatany, zniszczony, podupadły, ale wciąż nieziemsko piękny.

Jego wygląd zarówno, jak i charakter po prostu przyciągały. Był ciekawy, interesujący, powalający i piekielnie przystojny. Christian to chodząca tajemnica. Można dowiedzieć się o tym po pierwszym posłanym przez niego spojrzeniu, które wypala ciało, jak i duszę.

A niech to.

Tak bardzo go chciałam.

Moje myśli jak zwykle powędrowały w jego stronę, gdzie usiłowałam pokierować je bardziej w kierunku Madison Adams, a raczej Rodriguez. Sama już nie wiem. Wydawało mi się, że ją znam, a okazało się zupełnie inaczej. Nic o niej nie wiem. Zupełnie nic.

Potrząsnęłam delikatnie głową, po czym powiedziałam, zmieniając temat moich myśli:

-Złapałam Cię w swoje sidła, huh? – Poruszyłam prześmiewczo brwiami, uśmiechając się szeroko.

Brunet przewrócił oczami, a następnie mruknął zrezygnowany:

-Przesłyszałaś się.

Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia.

Och, tak.

Ten facet definitywnie miał tupet.

-Nie wydaję mi się. – Burknęłam z poszerzającym się uśmiechem, na co brunet zmarszczył brwi, zastanawiając się nad czymś.

-Myślałaś, że mi zależy, huh? – Odgryzł się tym samym tonem.

-A nie jest tak? – zapytałam z udawaną pewnością siebie.

Oczywiście, Lucy. Udawaj, że serce nie wali Ci jak szalone w oczekiwaniu na jego odpowiedź.

Czekałam, czekałam i czekałam. Mijały sekundy, które dla mnie zamieniały się w lata. Nie mogłam się doczekać dogryzki z jego strony, której koniec końców nie otrzymałam. Christian wzruszył tylko ramionami, pozostawiając mi niemą odpowiedź.

No tak.

Cały on.

Gdzie podział się ten okropny mężczyzna zdolny do wszystkiego?

Gdzie przebywał teraz morderca i gwałciciel?

A może tak naprawdę człowieka wyżej wspomnianego tak naprawdę już nie było?

MYSTERYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz