Dzwonek do drzwi sprowadził mnie na ziemię. Cały zastrzyk adrenaliny uleciał, pozostawiając po sobie jedynie stertę niepewności. Natychmiast pożałowałam swojej decyzji. Co mi strzeliło do tego pustego łba?
Odetchnęłam głośno i podeszłam w stronę wejścia. Uchyliłam drzwi, próbując zachować neutralny wyraz twarzy i dałam szatynowi znak ręką, aby wszedł do środka. Naprawdę tego zaczynałam żałować.
-A więc? Czemu zawdzięczam to zaproszenie? - kpiarski uśmiech zawitał na jego ustach. Przywitajmy pana dupka gromkimi brawami. Komu brakowało go tak samo, jak mi?
-Myślałam, że miałeś przestać zachowywać się jak palant - wypomniałam mu. - Raczej średnio wychodzi ci udowadnianie czegoś innego, poza tym, jak wielkim kretynem jesteś - skrzyżowałam ręce na piersi i zmrużyłam oczy. - Oddasz mi zdjęcia Hudsona, zanim z Puckiem zrobią coś głupiego, czy muszę cię zbędnie przekonywać?
-Czyżbyś się o mnie martwiła? - mruknął, wyraźnie zadowolony z siebie. Naprawdę wychwycił tylko ten fragment? Ten chłopak miał zdecydowane problemy z ego. - To urocze - skwitował. - Dlaczego zakładasz, że oddam ci te zdjęcia? - westchnęłam. Sama nie wiem, może dlatego, że przed chwilą powiedziałam mu, że dwaj futboliści chcą go pobić?
-Nie negocjuję z tobą - warknęłam. - Próbuję zapobiec tragedii i uratować twoją śliczną buźkę przed zdeptaniem - oznajmiłam z uśmiechem, przechylając głowę w bok i zrobiłam krok w jego stronę.
-Uważasz, że mam śliczną buźkę? - parsknął śmiechem.
-Nienajgorszą - wzruszyłam ramionami. Udawanie przekonującej na ogół nie stanowiło dla mnie zbytniego problemu, ale w obecności Smythe'a jedynym, co skupiało moją uwagę, było to, czy zaraz nie oberwę po oczach koktajlem z solą kamienną. No, pomijając oczywiście momenty, w których akurat nie byłam zajęta całowaniem się z nim, czy wpatrywaniem w parę hipnotyzujących tęczówek. - Ale jeśli chcesz się nią jeszcze pocieszyć, radziłabym ci pozbyć się fotek - dodałam, stale uśmiechnięta.
-Wiesz, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby wygrać regionalne? - uniósł brew ku górze, na co wywróciłam oczami.
-W takim razie powinieneś przyłożyć się do treningów, a nie terroryzować konkurencję - odparłam.
-Spójrz na to z drugiej strony - mruknął. - Jedynym potencjalnym zagrożeniem dla Skowronków jest Rachel.
-A jedynym potencjalnym zagrożeniem dla twojego tyłka jest dwójka idiotów, którzy chwilami dorównują ci debilizmem, więc oddaj mi te przeklęte zdjęcia i zapomnijmy o całej sytuacji - nalegałam.
-Nie sądzę - odparł, rozbawiony. - Co niby będę z tego miał?
-Nie pisałam się na żadne układy - przewróciłam oczami, stając naprzeciw niego. Niemal stykaliśmy się ciałami. Mimo wszystko, wolałam jednak zachować bezpieczną odległość. - Liczyłam na to, że po prostu usuniesz te piekielne zdjęcia i skupisz się na sobie, bo, nie oszukując, to wychodzi ci najlepiej.
-Przynudzasz - przewróciłam oczami. - Gdzie w tym zabawa? - parsknął śmiechem.
-Poważnie? - uniosłam brwi ku górze. - Terroryzowanie New Directions cię bawi? - przytaknął. - Nie masz innych rzeczy, które sprawiają ci radość? Bardziej normalnych?
-W zasadzie mam - oznajmił, formując usta w podejrzanym uśmiechu. Szatyn zrobił krok w moją stronę, łapiąc mnie za ręce, po czym przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. - Myślę, że nawet je podzielasz - dodał.
I koniec rozmowy. Usta Sebastiana znalazły się na moich.
Jakim, cholernym cudem, zawsze do tego dochodziło? Poważnie, ten chłopak potrafił obrócić chyba każdą możliwą sytuację w pocałunek. Miałam tego powyżej uszu. Chociaż z drugiej strony... Gdy przychodziło co do czego, nawet nie potrafiłam go od siebie odepchnąć.
✿ڿڰۣ-
strasznie się opierdalam
i chciałabym jeszcze dodać że jestem strasznie zażenowana tym, że ten rozdział wyszedł spod mojej ręki wiec wybaczcie jak macie podobnie XD
![](https://img.wattpad.com/cover/259563870-288-k611544.jpg)
CZYTASZ
ALMOST LOVE || Sebastian Smythe ✔
Фанфик❝𝑇ℎ𝑒 𝑜𝑝𝑝𝑜𝑠𝑖𝑡𝑒 𝑜𝑓 𝑙𝑜𝑣𝑒 𝑖𝑠 𝑛𝑜𝑡 ℎ𝑎𝑡𝑒; 𝑖𝑡'𝑠 𝑖𝑛𝑑𝑖𝑓𝑓𝑒𝑟𝑒𝑛𝑐𝑒..❞ Miłość? Nienawiść? Totalne brednie. W końcu, co to za różnica? Nie ma dobrej i złej strony. Jedyne, co się liczy, to zabawa i miłe towarzystwo...