Ciało szatyna mocniej na mnie naprało, zmuszając mnie do wykonania kroku w tył. Przyległam do zimnej ściany, która przyjemnie kolidowała z ciepłem klatki piersiowej zielonookiego, wyczuwalnym na wszystkich przednich partiach mojego ciała.
Jego kolano wdarło się pomiędzy moje nogi, odbierając mi możliwości jakiegokolwiek ruchu, gdy językiem w dalszym ciągu penetrował moje podniebienie. Ułożył prawą dłoń nad moją głową, drugą przesuwając w dół, po mojej talii.
Niezależnie od tego, jak bardzo zdawała mi się podobać zaistniała sytuacja, należało mieć się na baczności. W końcu nie chciałam siłować się z nadmiarem pytań, kołatających się w głowie na drugi dzień.
Przekręciłam głowę w bok, niechętnie odrywając się od ust szatyna. Zdecydowanie powinnam zaoponować dużo szybciej. Chłopak, rozumiejąc mój przekaz, minimalnie się ode mnie oddalił, stale wyszczerzając usta w uśmiechu, który widniał również na mojej twarzy.
-Pocałowałam geja! - krzyknęłam z dumą, unosząc ręce ku górze. Pomijając fakt, że owy pocałunek zdecydowanie nie był jak wszystkie dotychczasowe, nie mogłam narzekać. Nie wiedziałam, czy to przez alkohol, ale miałam ochotę, aby ponownie wpić się w jego wargi.
-Geja? - zapytał, wyraźnie zdziwiony, na co niepewnie przytaknęłam. Powiedziałam coś niezrozumiałego w pierwszej części zdania? - Nie jestem gejem - wzruszył ramionami.
-Że co przepraszam? - rozszerzyłam oczy, nawet nie starając się ukryć zdziwienia.
-Nie jestem gejem - powtórzył odrobinkę głośniej, ponownie się uśmiechając. Sądząc po jego twarzy, musiałam zrobić jakąś zabawną minę. - Jestem bi - oznajmił. Sebastian Smythe był biseksem. Czy robiło mi to jakąś różnicę? Absolutnie nie. W dalszym ciągu był wrogiem wszystkich moich przyjaciół, który z jakiegoś powodu nie był dla mnie aż taki okropny i w dodatku bosko całował.
-Pocałowałam biseksa! - krzyknęłam, ponownie unosząc ręce ku górze. Usłyszałam nad uchem śmiech szatyna, przez co przeszedł mnie pojedynczy dreszcz. Nie zwracając zbytnio uwagi na dziwne reakcje mojego ciała, ponownie się na nim uwiesiłam, zmuszając go przy tym do kontynuacji tańca.
-Wiesz, że jeszcze młoda godzina? - zapytał, wyraźnie rozbawiony, oplatając dłońmi moją talię.
-Hm? - zmarszczyłam nos w niezrozumieniu. - Wiem, ale przecież nie wspominałam o powrocie do domu - odsunęłam głowę od torsu chłopaka, wbijając w niego pytające spojrzenie.
-Chodziło mi o to, że jest wcześnie, a ty już jesteś pijana - wyjaśnił i parsknął śmiechem.
-Aaa - uśmiechnęłam się. - I co? - przechyliłam głowę w bok, usiłując zrozumieć, do czego pije.
-Zapomniałem, że nie umiesz pić - prychnął. - Chyba powinienem cię już odwieźć - wyjaśnił w końcu, napotykając moje zdziwione spojrzenie.
-Ja się nigdzie nie wybieram - oznajmiłam z dumą.
-Całe szczęście, że nie pytam cię o zdanie - uśmiechnął się, wzruszając ramionami i zabrał dłonie z moich bioder, wyczekując reakcji. W odpowiedzi pokręciłam przecząco głową, prostując się. - W porządku - skinął głową.
W jednej sekundzie jego prawa dłoń znalazła się pod moimi nogami, a druga wylądowała na plecach. Chwilę później utraciłam grunt pod nogami i znalazłam się w ramionach Sebastiana. Nie wiedząc do końca, jak zareagować po prostu uśmiechnęłam się i uniosłam ręce do góry.
-Jupi! - krzyknęłam przeciągle, machając nogami.
-O mój boże - westchnął. - Nie rób tak - upomniał mnie, minimalnie wzmacniając swój uścisk. - I nie pogardziłbym pomocą, więc gdybyś mogła... - mruknął, wyczekująco. Skinęłam głową, owijając ręce wokół jego szyi i przy okazji, układając głowę na jego torsie. - Dzięki - parsknął śmiechem.
CZYTASZ
ALMOST LOVE || Sebastian Smythe ✔
Fanfic❝𝑇ℎ𝑒 𝑜𝑝𝑝𝑜𝑠𝑖𝑡𝑒 𝑜𝑓 𝑙𝑜𝑣𝑒 𝑖𝑠 𝑛𝑜𝑡 ℎ𝑎𝑡𝑒; 𝑖𝑡'𝑠 𝑖𝑛𝑑𝑖𝑓𝑓𝑒𝑟𝑒𝑛𝑐𝑒..❞ Miłość? Nienawiść? Totalne brednie. W końcu, co to za różnica? Nie ma dobrej i złej strony. Jedyne, co się liczy, to zabawa i miłe towarzystwo...