Chapter 2

439 46 54
                                    

Dźwięk budzika wyrwał mnie ze snu. Zakryłam głowę poduszką, próbując jakoś zatrzymać alarm, dobiegający do moich uszu bez podnoszenia się z wygodnego łóżka. O dziwo, dźwięk ucichł, ale niestety, jego następcą niszczenia ludzkiego szczęścia okazała się Rachel Berry i włącznik od światła, które zapaliła. 

Z niechęcią podniosłam się do pozycji siedzącej, próbując zmusić się do otwarcia oczu. Czułam się, jakbym spała może ze dwie-trzy godziny. Gdy cudem uniosłam powieki i spojrzałam za okno, okazało się, że w zasadzie za wiele się nie pomyliłam. Niebo było dosłownie czarne.

-Która godzina? - zapytałam, przecierając oczy i odwróciłam się w stronę brunetki, wygrzebującej rzeczy z szafy

-Punkt szósta - oznajmiła, odwracając się z uśmiechem. Dopatrzyłam się w jej dłoniach zielonego swetra, do którego dobrała czarną spódnicę. Automatycznie się skrzywiłam. 

-Co to za modowa katastrofa? - zapytałam, podnosząc się z miękkiego materaca, by stanąć obok brązowookiej. Zlustrowałam ubrania spojrzeniem raz jeszcze, licząc, że jedynie coś mi się przewidziało, ale niestety spotkało mnie głębokie rozczarowanie. Ona naprawdę zamierzała wyjść w tym z domu. Złapałam czarną spódnicę w dwa palce, odrzucając ją po chwili na łóżko za mną. - O ile to byłam w stanie zaakceptować, - wbiłam wzrok w sweter - to to już przesada.

-Lubię swój styl - wzruszyła nieśmiało ramionami.

-Nawet tak nie mów - uciszyłam ją ręką, ściągając brwi. - W tej chwili zmieniamy plany na dzisiaj - oznajmiłam, siadając ponownie na wygodnym i wyjątkowo miękkim materacu. - Twoi znajomi mogą poczekać - spojrzałam z obrzydzeniem na zielony sweter, przypominający ten, który podarowała mi babcia w ostatnie święta, po czym wzdrygnęłam się mimowolnie. - Są rzeczy ważne i ważniejsze.

-Zakupy są ważniejsze od spotkania z chłopakiem? - zapytała lekko sceptycznie

-Weź go ze sobą - wzruszyłam ramionami, nie rozumiejąc, w czym widziała problem. 

Skinęła głową, odkładając ubrania, by następnie posłać mi błagalne spojrzenie. Wstałam, próbując przygotować się psychicznie na przeprawę przez morze swetrów i łudząco podobnych do siebie, czarnych spódnic o rozkloszowanym kroju.

-Tylko - zaczęła, kładąc dłoń na moim ramieniu, gdy zabierałam się do pracy - wolałabym uniknąć wyglądu pani do towarzystwa - przyznała, na co parsknęłam śmiechem.

-Nic podobnego - prychnęłam, zbywając ją ręką.

✿ڿڰۣ-

Zakupy z Rachel okazały się dosłownie istną katorgą. Uwagę brunetki przywoływało wszystko, czego ja unikałabym na kilometr. Gdy wbijała się w kolejny kiczowaty sweterek w przymierzalni, posłałam Finnowi zrezygnowane spojrzenie.

-Kręcą cię emerytki, że ona się tak dostosowuje? - zapytałam, opierając się o zewnętrzną ścianę przymierzalni. Chłopak zaśmiał się cicho, kręcąc głową i wzruszył ramionami.

Szatyn na pierwszy rzut oka, wydawał się w porządku - miły, całkiem przystojny i widać było, że wspierał Rachel niezależnie od dziwnych decyzji, które podejmowała. Może i zrobiła z niego minimalnego pantofla, ale w zasadzie, tylko dodawało mu to swego rodzaju uroku.

-Skoro się taką lubi, to nic mi do tego - odparł, stale się uśmiechając. 

Nie oszukując nikogo, Rachel potrzebna była ta przemiana, a ja wręcz kochałam metamorfozy. Jeżeli miałam pomóc dziewczynie w potrzebie, jednocześnie dobrze się bawiąc i być zadowoloną z efektu końcowego, musiałam doprowadzić to do oczekiwanego skutku. Choćby siłą.

-No dobra, - zaczęłam, odwzajemniając uśmiech szatyna - ale musisz przyznać, że z malutką pomocą może być z niej naprawdę niezła laska - powiedziałam, po czym chłopak parsknął śmiechem.

-Może coś w tym jest - przyznał, ściszając głos.

Berry przesunęła zasłonę, stając przed nami z dumą. Uniosłam brwi, widząc, jak mało dały jej do zrozumienia moje wcześniejsze wskazówki. Wyglądała dokładnie tak, jak wczoraj na lotnisku. Oparłam się przodem o ścianę, nie chcąc dłużej obserwować widoku, który symbolizował moją porażkę w zawodzie modowego guru.

Ten drastyczny widok nie miał niczego wspólnego z prostą, czarną bluzką z wycięciem w kształcie serca, spodenkami z wysokim stanem, tego samego koloru w białą kratkę i kozakami, sięgającymi nad kolana, które zgrabnie wydłużały jej nogi. Wyglądała, jak istne przeciwieństwo tego, co weszło do tej przymierzalni zaledwie kilka minut temu.

-Tadaaam! - zaśpiewała, gdy ukradkiem na nią zerknęłam, wykonując zgrabny piruet. Delikatnie uderzyłam czołem o ścianę, chcąc wymazać z pamięci zaistniałą przed chwilą sytuację. - I jak wyglądam? - zapytała

Wróciłam do wcześniejszej pozycji, lustrując dziewczynę spojrzeniem, po czym ciężko westchnęłam i wywróciłam oczami.

-Ładnie - stwierdził niewzruszony Finn, wymuszając uśmiech. Automatycznie uniosłam brwi, uderzając się w czoło.

-Wiesz, że metamorfoza polega na przemienieniu nastolatki w dorosłą kobietę, a nie kupieniu nowych pończoch niezbędnych do cosplay'u babci? - mruknęłam z zażenowaniem, przejeżdżając dłońmi w dół twarzy - Poważnie, dziewczyno, ubrałaś się tak żałośnie, że jedyne, z czym mi się to kojarzy, to życie niesprawnego psychicznie kota mojej byłej trenerki - parsknęłam śmiechem, na co brunetka ściągnęła brwi z niezrozumieniem.

-Co? - zapytała, analizując moje słowa

-Nieważne - machnęłam ręką, odrywając się od ściany. - Skupmy się na tym, że wyglądasz jak mniej pociągająca wersja Barbry Streisand - zakpiłam, układając dłoń na biodrze. - A nigdy nie sądziłam, że jest to możliwe - dodałam.

-O nie - pokręciła palcem. - Nie najeżdżaj na Barbrę - prychnęła. - Jest moim autorytetem - oznajmiła, kładąc dłoń na sercu.

-To ty na nią najeżdżasz, ubierając się jak paw w ciężkiej depresji - uśmiechnęłam się kpiarsko, unosząc brew. 

-Skoro Rachel woli tak wyglądać, to chyba nikt nie powinien tego zmieniać - wtrącił Finn, w którego natychmiastowo wbiłam zirytowane spojrzenie.

-Nie odzywaj się, bo i ty, i ja wiemy, że gadam za naszą dwójkę - odparłam, wracając wzrokiem do brunetki.

-Dobrze się ze sobą czuję - przyznała, układając dłonie na ramionach.

-Cieszę się - zaczęłam, uśmiechając się pokrzepiająco. - Ale nie powinnaś ograniczać tego tylko do wnętrza. Masz czuć się dobrze i jeszcze lepiej wyglądać.

Brunetka uśmiechnęła się nieśmiało, spuszczając ręce wzdłuż ciała. 

-W takim razie znajdźmy coś takiego.

-No i o takie nastawienie chodzi - przybiłam dziewczynie piątkę, wskazując na przymierzalnię, z której przed chwilą wyszła. - Wracaj tam, a ja lecę na ekspedycję - podskoczyłam z ekscytacją, chcąc ruszyć na poszukiwania, gdy przerwał mi znudzony głos Finna.

-A długo to potrwa? - zapytał, zakrywając dłonią usta podczas ziewania. Posłałyśmy sobie z brunetką porozumiewawcze spojrzenia, następnie wbijając wzrok w szatyna. Cała nasza trójka wiedziała w tym momencie, że nie wypuszczę Rachel ze sklepu tak długo, jak nie dojdziemy do jakiegoś kompromisu w sprawie jej wyglądu. - Rozumiem - pokręcił głową. - Zdzwonimy się.

-Jak dobrze pójdzie, to stawiam ci żarcie - oznajmiłam, ściszając głos, by oddalający się szatyn niczego nie usłyszał.


✿ڿڰۣ-

Ulubiona postać z Glee?  🤔

ALMOST LOVE || Sebastian Smythe  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz