-Wiele zawdzięczam Królowi Popu - wtrącił rozmarzony Kurt, opierając brodę na wewnętrznej stronie swojej dłoni. - To on pierwszy wylansował wojskowe kurtki z cekinami na długo przed tym, jak Kurt Hummel je spopularyzował.
Aktualnie wysłuchiwałam historii o tym, jak wiele zrobił Michael Jackson dla każdego z osobna, siedząc w Lima Bean z tą mniej irytującą cząstką kujonów z Glee, czyli Santaną, Artiem, Blainem, Hummelem i oczywiście nie mogło obyć się bez wciskającej swoje przygrube cztery litery, gdzie tylko było to możliwe, panny Rachel Berry.
Poważnie, widziałam tą laskę w domu, w szkole, poza szkołą... Ostatnio robiło się to wyjątkowo przytłaczające. Nie to, żebym nie lubiła jej obecności, bo w końcu się przyjaźniłyśmy, ale ile można?
-Szczerze mówiąc, nigdy go nie rozumiałam - mruknęła brunetka. Parsknęłam śmiechem, obserwując wszystkie oburzone spojrzenia kierowane w jej stronę, czekając tylko aż Santana wstanie i po prostu się na nią rzuci. Jednak najeżdżanie na ikonę popu to było za wiele, nawet jak na nią.
-Nie rozmawiamy z tobą - odparł Artie, krzywiąc się nieznacznie.
-Nie, poczekaj - Rachel pokręciła głową. - Myślę, że jest niesamowitym artystą, ale nigdy nie rozumiałam, o co mu chodzi - wzruszyła ramionami, biorąc łyk kawy.
-Rachel, on się przyjaźnił z Lizą Minnelli i z Liz Taylor - dodał Hummel, najprawdopodobniej chcąc zmusić ją do zamknięcia. Gdybym nie podzielała jej punktu widzenia, pewnie sama obdarowałabym ją równym rządkiem wyzwisk. Może i Michael był niezastąpiony, ale niekoniecznie dla każdego może stanowić ósmy cud świata. Tyle, że w odróżnieniu od Berry, ja wiedziałam, kiedy się zamknąć.
-Mówię tylko, że nigdy się z nim nie utożsamiałam, tak jak z Barbrą albo ze Stephenami - wytłumaczyła na spokojnie, przelatując wzrokiem po wszystkich obecnych. - Sondheimem i Schwartzem - sprostowała, zauważając, że nikt nie ma pojęcia, o czym mówi.
-Oblałabym cię kawą, ale nie jest wystarczająco gorąca - Santana wbiła w Berry obojętnie spojrzenie.
-Nieważne - wtrąciłam, chcąc uniknąć na dzisiaj zbędnych rękoczynów. - Skoro wszyscy jesteście tacy w nim zakochani, zaśpiewajcie go na regionalnych i tyle - wzruszyłam ramionami, popijając kawę.
-Może to nienajlepszy pomysł - za Berry nagle pojawił się wysoki, zielonooki szatyn z tym typowym dla siebie cynicznym uśmiechem. - Cześć Blaine - skinął głową w stronę ciemnowłosego. - Miło cię znów widzieć, Maeve - jego spojrzenie wbiło się we mnie, więc jedynie skinęłam głową, nie siląc się nawet na otwieranie ust. - Witajcie pozostali - skrzywił się nieznacznie. Przygryzłam wargę, czekając na rozwinięcie sytuacji. Przybycie Sebastiana zawsze niosło ze sobą ciekawy obrót wydarzeń.
-Czy on tu mieszka? - Kurt spojrzał pytająco na swojego chłopaka - Poważnie, ciągle tu jesteś - warknął, tym razem w stronę zielonookiego.
-Dlaczego sądzisz, że to nienajlepszy pomysł? - zainteresował się Artie, chcąc rozładować rosnące napięcie pomiędzy dwójką szatynów
-Bo to my wykonamy MJ na zawodach - wyjaśnił, jakby to była najprostsza rzecz świata. - Widzicie, Skowronki śpiewają pierwsze, więc jak tylko usłyszałem o waszym pomyśle, zmieniłem naszą listę na okręgowe - wszystko zakończył szerokim uśmiechem.
-Przepraszam? - Berry odłożyła kubek na stół, unosząc brwi ku górze - Jak się dowiedziałeś? - zapytała, oburzona
-Blaine powiedział mi dziś rano - odparł z wyraźnym zadowoleniem, wskazując dłonią, w której dzierżył biały kubek na ciemnowłosego. Zasłoniłam usta, próbując się nie roześmiać, gdy wszyscy rzucili Andersonowi zbulwersowane spojrzenia, pod którymi automatycznie się skulił. - Zadzwoniłem zapytać, jak wywabić plamę z czerwonego wina z bluzy, a on nie mógł przestać o tym mówić - oznajmił, opierając się bokiem o ścianę.
-Może mu o tym wspomniałem - czarnowłosy podrapał się po głowie, wbijając wzrok w podłogę, wyraźnie zażenowany obrotem sytuacji.
-Jak często ze sobą rozmawiacie? - zirytował się Hummel, mrugając kilkukrotnie
-O Boże - ponownie wbiłam wzrok w Sebastiana, święcącego szerokim uśmiechem. - Cześć, Kurt, nie poznałem cię - oznajmił z rozbawieniem. - W końcu masz na sobie chłopięce ubranie - dodał, wywołując u mnie kolejne parsknięcie śmiechem. Dzień z życia New Directions był zdecydowanie bardziej interesujący niż mogłoby się wydawać.
-Posłuchaj mnie, chuda cioto - Santana zerwała się z miejsca, wbijając zdenerwowane spojrzenie w Smythe'a. - Chyba nadszedł czas, żebym zademonstrowała ci gościnność rodem z Lima Heights.
-Jeśli nie chcesz przyłączyć się do swoich krewnych w więzieniu, to powinnaś zrezygnować z tego planu - przechylił głowę, poważniejąc natychmiastowo, na co Latynoska uniosła brwi ku górze. - Widzisz, mój tata jest czymś w rodzaju prokuratora stanu - kpiarski uśmiech na powrót ukazał się na jego twarzy. - Ale jeśli chcesz im wysłać piniatę, na pewno mógłby tego dopilnować - wzruszył ramionami, doprowadzając Lopez do natychmiastowego speszenia. - Powinniście wiedzieć, że jestem kapitanem Skowronków i szczerze znudziły mnie te ceregiele - zakończył, odwracając się na pięcie i odszedł.
-Się porobiło - mruknęłam pod nosem, dalej uśmiechnięta.
-Boże, Maeve! - Rachel szturchnęła mnie w ramię - Nie wierzę, że cię to bawi.
-Czemu? - zapytałam, rozbawiona - Może nie jest aż tak źle, jak myślicie - wzruszyłam ramionami, próbując stłumić śmiech.
-Jak może nie być aż tak źle? - zirytował się Artie - Zabrali naszą listę na regionalne!
-Wiesz, - uniosłam brwi - może chociaż sprał plamę po winie z bluzy - spojrzałam na Blaine'a, parskając śmiechem. - Masz na to jakieś sprawdzone metody?
-Nie sądziłem, że wykorzysta to przeciwko nam - mruknął pod nosem.
-Widzicie? Dlatego cała wasza trójka - skinęłam głową w stronę Kurta, Rachel i Santany - powinna zostawić mnie w spokoju i zająć się tym matołem - wskazałam dłonią na czarnowłosego, podnosząc się z miejsca. - A teraz możecie iść już poskarżyć się do pana Schue i zająć wybieraniem nowych piosenek na regionalne - wzruszyłam ramionami. - A ty jesteś idiotą - skinęłam głową w stronę Blaine'a, opuszczając Lima Bean.
Mimo zachowania twardej twarzy, minimalnie przejęła mnie cała sytuacja. Nie chodziło o same problemy New Directions, bo - prawdę mówiąc - odkąd wygraliśmy okręgowe, niezbyt mnie one obchodziły, ale chcąc, nie chcąc, czegoś się dowiedziałam. Stąd całe przejęcie tą sytuacją. Co gdybym ja była na miejscu Blaine'a i straciła czujność? Nie dość, że zabłysnęłabym głupotą, to jeszcze zniszczyłabym przyjaciołom szansę na zawody krajowe.
Cóż, nie wątpiłam, że powinnam obchodzić się z Sebastianem ostrożnie, ale do tej pory nie brałam tego również ze zbyt specjalną powagą. Powinnam się domyślić, że za każdym jego posunięciem kryje się drugie dno, a spuszczanie z tonu pod wpływem jednego wieczoru, spędzonego w miłym towarzystwie już jakiś czas temu, zdecydowanie nie stanowiło mądrej decyzji.
Chyba po prostu powinnam odciąć się od Skowronków i skupić na swoich sprawach.
✿ڿڰۣ-
Dobra guys, plan jest prosty, ale mam wrażenie, że gorzej będzie z wykonaniem haha
Spróbuję być regularna i wrzucać rozdziały co drugi dzień, chociaż pojęcia nie mam jak to wyjdzie XD
Miłego wieczoru wszystkim ❤️
CZYTASZ
ALMOST LOVE || Sebastian Smythe ✔
Fanfic❝𝑇ℎ𝑒 𝑜𝑝𝑝𝑜𝑠𝑖𝑡𝑒 𝑜𝑓 𝑙𝑜𝑣𝑒 𝑖𝑠 𝑛𝑜𝑡 ℎ𝑎𝑡𝑒; 𝑖𝑡'𝑠 𝑖𝑛𝑑𝑖𝑓𝑓𝑒𝑟𝑒𝑛𝑐𝑒..❞ Miłość? Nienawiść? Totalne brednie. W końcu, co to za różnica? Nie ma dobrej i złej strony. Jedyne, co się liczy, to zabawa i miłe towarzystwo...