Chapter 42

221 19 32
                                    

Zarzuciłam na ramię torbę, wychodząc z szatni. Przeleciałam wzrokiem po pozostałych Cheerioskach, zauważając, jak bardzo zmęczone tym wszystkim były. Miałam zresztą podobnie. Jedyne, na co liczyłam to to, że trenerka uspokoi się chociaż trochę po zawodach.

Zamknęłam za sobą główne drzwi, rozglądając się po dworze. Dla odmiany, Lima wyglądała dzisiaj wyjątkowo słonecznie i kolorowo. Gdy mój wzrok spoczął na parkingu, momentalnie wykrzywiłam usta w delikatnym uśmiechu.

Skierowałam się w stronę szatyna, ubranego w mundurek Akademii Dalton, który skinął głową w moją stronę, opierając się o samochód.

-Sebastian Smythe w szkole publicznej z własnej woli? - zakpiłam, unosząc brwi ku górze. - Jeśli szukasz Blaine'a, to muszę cie zmartwić, ale w szkole zostały tylko Cheerioski.

-W takim razie będę musiał znaleźć kogoś na zastępstwo - zaśmiał się, odwzajemniając uśmiech. - Jakieś plany na dzisiaj?

-Sądząc po tym, że pofatygowałeś się aż tu, raczej zaraz będę miała plany - odparłam. Chwilę później szatyn otworzył przede mną drzwi od samochodu, a ja skinęłam głową w podzięce. Jeśli chodziło o moje podejście do tej sytuacji, prawdę mówiąc, podobała mi się wizja spędzenia czasu z Sebastianem. Najzwyczajniej w świecie lubiłam jego towarzystwo. - A więc, dokąd jedziemy? - posłałam szatynowi pytające spojrzenie.

-Jak ci powiem, że to niespodzianka, to nie otworzysz drzwi i nie uciekniesz? - parsknął śmiechem, wbijając wzrok w drogę.

-Zastanowię się - odparłam, uśmiechnięta.

Reszta drogi minęła wyjątkowo przyjemnie. W radiu leciały losowe piosenki, do których Sebastian ciągle podśpiewywał, a ja po prostu wpatrywałam się w okno, kompletnie zasłuchana. Miał naprawdę ładny głos i szczerze mówiąc, każdego dnia zastanawiałam się coraz bardziej nad tym, czy Rachel będzie w stanie mu dorównać. Sercem oczywiście w dalszym ciągu stałam za New Directions, ale prawdę mówiąc, wiele by mi to nie zrobiło, gdyby Skowronki przypadkiem wygrały regionalne.

Sebastian zatrzymał samochód na jakimś parkingu i wyszedł na zewnątrz. Zatrzasnął za sobą drzwi i obszedł auto dookoła, aby pomóc mi wyjść. Wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja natychmiastowo ją chwyciłam, posyłając mu przy tym radosny uśmiech.

Mój wzrok natychmiastowo wbił się w budynek, stojący za nami. Spojrzałam na szatyna z kpiną, a on wzruszył ramionami.

-Breadstix - zaśmiałam się, opierając plecami o zamknięte już drzwi samochodu. - Bardzo pomysłowe, nie zaprzeczę.

-Daj spokój - Smythe przewrócił oczami i westchnął. - Byłbym naprawdę wdzięczny, gdybyś raz mi podziękowała i zamknęła buzię - mruknął, minimalnie się nade mną pochylając.

-Wtedy nie byłabym sobą - wzruszyłam ramionami z rozbawieniem. - Poza tym, przecież...

Usta Sebastiana znalazły się na moich, zmuszając mnie do przerwania wypowiedzi. Cichy pomruk zaskoczenia wydobył się z moich ust, ale zareagowałam równie szybko. Złączyłam ręce na karku szatyna i przyciągnęłam go bliżej siebie, pogłębiając tym samym pocałunek, a on objął mnie w tali.

-Masz bardzo niekulturalny nawyk przerywania mi w środku zdania - zauważyłam, wcześniej się od niego odsuwając. Moje dłonie dalej spoczywały na jego karku.

Smythe pokiwał głową z kpiącym uśmiechem. Poczułam jego miętowy oddech na twarzy, przez comoje ciało przeszedł delikatny dreszcz. Usta Sebastiana wróciły chwilę później, nie pozwalając mi niczego innego powiedzieć, a ja z zadowoleniem oddałam pocałunek.

Gdy poczułam jego język, przesuwający się po mojej dolnej wardze, mimowolnie się uśmiechnęłam, układając ręce na ramionach szatyna. Delikatnie odsunęłam go od siebie, ukazując ząbki.

-A, a - pokiwałam palcem tuż przed jego twarzą. - Aż tak lubisz robić mi na przekór? - zapytałam, stale wpatrując się w te śliczne, zielone oczy. Szatyn oblizał dolną wargę, na co parsknęłam śmiechem. - Jesteś niemożliwy - stwierdziłam, rozbawiona.

-Nie sądzę, aby ci to przeszkadzało - zauważył.

-Skąd ta pewność siebie? - mruknęłam, a on uśmiechnął się promiennie.

-To działa na ludzi - odparł z przekąsem. - Każdych - dodał pewnym tonem.

-Ach tak? - uniosłam brwi ku górze kręcąc głową.

-Można to łatwo sprawdzić - oznajmił, na co pokręciłam głową, stale uśmiechnięta.

-Może przy następnej okazji - zaśmiałam się i delikatnie poklepałam go po ramionach, następnie wysuwając się z jego objęć. - Idziemy?

✿ڿڰۣ-

-Dziękuję za kolację - mruknęłam, uśmiechnięta, opierając się o drzwi samochodu. - Było niesamowicie - wyznałam zgodnie z prawdą, gdy szatyn znalazł się tuż przy mnie.

-Cała przyjemność po mojej stronie - odparł, promiennie się uśmiechając. Miał naprawdę ładny uśmiech.

-Kto by pomyślał, że jednak da się spędzić miło czas w towarzystwie Sebastiana Smythe'a? - zakpiłam, a on pokręcił głową z rozbawieniem.

-Więc, gdybym teraz powiedział, że naprawdę cię lubię, byłabyś skłonna mi uwierzyć i nie doszukiwać się w tym jakiejś niezdrowej intrygi? - zapytał, krzyżując nasze spojrzenia. Przygryzłam dolną wargę, wpatrując się w te śliczne, zielone oczy.

-Myślę, że byłabym nawet skłonna do stwierdzenia, że może minimalnie - przerwałam na krótką chwilę, biorąc pojedynczy oddech - też cię lubię - wyznałam. Poczułam, jak Sebastian splata nasze palce przy obu dłoniach i delikatnie unosi je do góry. Posłałam mu pytające spojrzenie, czekając na wyjaśnienia.

-A gdybym powiedział, że to nie wystarczy? - zapytał, nagle poważniejąc. Gdy połączyłam wszystkie fakty, moje serce momentalnie przyspieszyło.

-Myślę, że sam powinieneś znać odpowiedź na to pytanie - odparłam, posyłając mu wymowny uśmiech.

Chwilę później, wargi Sebastiana znalazły się na moich. Automatycznie uśmiechnęłam się w jego usta, wydobywając z nich cichy pomruk zadowolenia.

Nie sądziłam, że jedna osoba byłaby w stanie tak strasznie namącić mi w głowie. Gdyby ktoś kilka miesięcy temu powiedział mi, że przylecę do Ohio, które - nawiasem mówiąc - zawsze miałam za żałosną dziurę i będę całowała się z chłopakiem, którego dodatkowo nienawidzi większość moich znajomych, najprawdopodobniej wyśmiałabym go prosto w twarz albo wpakowała do czubków. A tu proszę, życie potrafi być wyjątkowo przewrotne.

-Myślę, że powrót do domu może trochę poczekać - mruknęłam, posyłając szatynowi wymowny uśmiech.

✿ڿڰۣ-

ALMOST LOVE || Sebastian Smythe  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz