Linny

136 11 3
                                    

"Nie wiem o czym mówili"

Luna i Ginny nie są w związku

Luna Pov.

Siedziałam na parapecie, i przyglądałam się gwiazdą. Było już późno, ale lubiłam przesiadywać nocami na korytarzach. Świecące punkciki, układały się w piękne, różnorodne wzory, tworząc wspaniałe kompozycje. Za oknem widziałam bijącą wierzbę, a trochę dalej domek Hagrdia.

Usłyszałam kroki, ale nie przejmowałam się nimi. Nauczyciele zazwyczaj kazali mi poprostu wracać do dormitorium.
Lecz na tym korytarzu żaden nauczyciel nie lubił chodzić, ze względu na chodzącego tu irytka.
Dziś go nie było, ale w dzień buszował tutaj ciągle, i śpiewał złośliwe piosenki o profesorach Hogwartu.

Kroki były coraz głośniejsze, więc odwróciłam się w stornę nocnego podróżnika.

-Luna? Co tu robisz?

-Och, Ginny, cześć.

-Dlaczego nie jesteś w dormitorium?

-Bo siedzę tutaj.

-Co tu robisz?

Na korytarzu panował mrok, ale dokładnie widziałam Gin. Miała związane włosy, luźny kok, a kosmyki jej włosów opadały na delikatną twarzyczkę.

-Obserwuje gwiazdy.

Podeszła bliżej i usiadła na skrawku zimnego parapetu.

-Piękne prawda?

-Są cudne.

Spojrzała na mnie, i wzięła pasmo moich włosów, które zaczęła oplatać wokół swojego palca.

-Może wyjdziemy na dwór?

Zapytałam uśmiechając się delikatnie.

-Nie będzie nam zimno?

-Myślę, że nie.

Zeskoczyłam z parapetu, a Ginny za mną. Chwyciłam ją za rękę, i splotłyśmy nasze palce.
Otworzyłyśmy drzwi, i wyszłyśmy na zewnątrz.

Wiał przyjemny wiaterek, zrzucając tym pojedyncze płatki kwiatów z drzew.
Na dworze było idealnie.
Podążyłyśmy w stronę Hogwardzkich błoni, zatracając się w pięknym otoczeniu.

-Jest piękniej niż przez okno.

Weszłyśmy na błonia, i usiadłyśmy pod drzewem.

-Zgadzam się

Oparłam głowę o ramię wyższej dziewczyny i wysłuchałam się w jej spokojny oddech. Nagle poczułam, że Ginny się wzdrygnęła. Pomyślałam, że jest jej zimno, więc zdjęłam swoją bluzę i narzuciłam jej na ramiona.

-Dziękuję, ale nie chcę żeby tobie też było zimno.

-Spokojnie, nie będzie.

Uśmiechnęłam się przyjaźnie, na co dziewczyna tylko przytaknęła i wróciła wzrokiem do delikatnie powiewających gałązek drzewa.

Siedziałyśmy tak w ciszy, gdy ponownie tego wieczora usłyszałam kroki. Popatrzyłam zaniepokojona na Ginny, a ta na mnie. Odwróciłyśmy ostrożnie głowy i ujrzałyśmy Freda oraz Georga. Starsi bracia dziewczyny podeszli do nas i przykucnęli, przyglądając się uważnie. Nie przeszkadzało mi to, że tak się patrzą, ale było to strasznie podejrzane. 

-Co my tu mamy, George? Czyżby nasza mała siostrzyczka wreszcie sobie kogoś znalazła?

-Na to wygląda, Fred.

-Odwalcie się od nas.

-Spokojnie, siostra. Widzieliśmy jak wychodziłyście z zamku i pomyśleliśmy, że warto sprawdzić co będziecie robić.

-W końcu, gdybyście wpadły w jakieś tarapaty, ktoś musiałby was uratować.

-Poradziłybyśmy sobie.

-Nie kłóćcie się już tak. Ja i Ginny nie jesteśmy razem.

Na twarzach starszych chłopaków wymalowało się niedowierzanie.

-Serio? Myśleliśmy, że ten etap macie już za sobą.

-W takim razie, nie przeszkadzamy wam dłużej.

Po tych słowach, oboje odeszli w stronę zamku.

-Przepraszam cię za nich, są trochę dziwni. Nie wiem o czym mówili...

Dopiero teraz zobaczyłam, że Ginny się rumieni. Dobrze wiedziała o co im chodziło. Z resztą ja też, jednak żadna z nas nie miała ani odwagi, ani chęci na poruszenie tego tego tematu. Zamiast tego położyłyśmy się obok siebie i rozmawiałyśmy o wszystkim, byleby odwrócić swoją uwagę od całej sytuacji. Wróciłyśmy do zamku dopiero wtedy, gdy pierwsze promienie słońca zaczęły oświetlać zamek.

🌙🌙🌙

Ten rozdział pisałam razem z Sugaritka . Zapraszam oczywiście na jej profil i dziękuję za pomoc przy pisaniu. 💛

One Shots || HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz