Rozdział 13

112 17 0
                                    

Frank

Otworzyłem oczy i obróciłem głowę w lewo. Zwykle po tej stronie stał mój budzik. Ale nie tym razem. Nie leżałem w swoim łóżku, ani tym bardziej w swoim mieszkaniu.

- Frank? - usłyszałem lekko nieprzytomny głos Rosie.

Uchyliłem usta, żeby coś powiedzieć, ale nie byłem w stanie wydusić żadnego słowa. Dlaczego nie mogłem nic powiedzieć? Nawet pół słowa?

- Już dobrze, jesteś w szpitalu w Los Angeles. - powiedziała powoli, obejmując moją twarz dłońmi. - Już nic Ci nie grozi. Wiem, nie możesz teraz mówić, ale do rana powinno Ci przejść. Trochę to przyśpieszyłam, ale nie jestem w stanie tego załatwić od razu. Wytrzymasz?

Mówiła bardzo szybko, przynajmniej tak mi się wydawało. Nadal słabo przetwarzałem informacje. Może to minie? Może w jej oczach reaguję znacznie wolniej, niż mi się wydaje, a ona jest wystarczająco wyrozumiała, żeby mi na to pozwolić.

- Spróbuj jeszcze trochę pospać. - wyszeptała, odgarniając mi włosy z oczu. - Obiecuję, że kiedy się obudzisz, nie będziesz sam.


Druga pobudka wyglądała już zupełnie inaczej. Za oknem było już jasno, a na fotelu nie było już Rosie. Usiadłem, chcąc się rozejrzeć po pomieszczeniu, ale silne zawroty głowy przesłoniły mi to, co powinienem zobaczyć.

- Powoli. - usłyszałem głos Davida, starszego brata Rosie. - Jesteś w szpitalu, w Los Angeles. Rosie Cię tu zabrała, kiedy Mistrz Colosus wywołał u Ciebie krwawienie do mózgu. Uzdrowiła Cię, ale nie jest w stanie zagwarantować, że to się na Tobie nie odbiło.

- Gdzie jest Rosie? - zapytałem, znacznie pewniejszym głosem, niż sam się po sobie spodziewałem.

- Wyszła na siku. - wzruszył ramionami. - I tak długo się powstrzymywała. Czekała, aż ktoś tutaj zajrzy, bo nie chciała zostawiać Cię samego.

- Obiecała mi... - wymamrotałem, biorąc głęboki oddech. Bardziej do siebie, niż do niego.

- A Rosie zawsze dotrzymuje słowa. - westchnął, podchodząc do mnie o krok. - Zbadałem Cię, kiedy byłeś nieprzytomny. Muszę jeszcze sprawdzić Twoje odruchy. Po południu wpadnie do Ciebie neurolog. Jeśli wszystko będzie w porządku, a przynajmniej minimum w porządku, Rosie jeszcze dzisiaj wieczorem przeniesie Cię do Paryża.

Zakrywałem oczy dłońmi, chcąc jak najbardziej odciągnąć konieczność przywyknięcia do światła. Podejrzewałem, że i tak żaluzje są lekko zaciągnięte, żeby dać mi na to możliwie jak najwięcej czasu. Pozwolić, żeby oczy przyzwyczajały się stopniowo.

- Powinna odpocząć. - powiedziałem po dłuższej chwili, w końcu zabierając dłonie z twarzy.

- O Tobie nie wspominając. - odparł, chwytając moją brodę między palce i zmuszając, żebym podniósł głowę. Zaświecił mi małą kieszonkową latarką najpierw w jedno, potem w drugie oko. - Źrenice równe i reagujące. Nie martw się, światłowstręt minie za kilka godzin.

Uśmiechnął się do mnie i położył mi na szafce nocnej jedną z podkładek, które do tej pory leżały na stoliku w nogach mojego łóżka.

- Rosie wspomniała, że jesteś geniuszem. - wyjaśnił, odkrywając moje stopy. - Równania kwadratowe. Cztery przykłady w kolejności od stopnia trudności. Rozwiąż, kiedy będziesz gotowy. Tylko bez skrótów. To bardzo ważne.

- Czemu? - zmarszczyłem brwi, kiedy powidok po światełku przestał już mi tańczyć przed oczami.

- Pomoże stwierdzić jak funkcjonuje Twój mózg. Wiem, dla Ciebie to bułka z masłem. Tym bardziej musisz spisać wszystko. Rozumiesz?

Pokiwałem głową, opierając się o poduszkę. Jeszcze nigdy nie czułem się aż tak bezsilny. Nie umysłowo, tylko fizycznie. 


 - Jeśli kreślisz plan kolejnej machiny czasu, lepiej poproś o więcej kartek. - powiedziała Rosie, siadając na fotelu ustawionego blisko mojego łóżka. - Najpierw musi to zobaczyć neurolog.

Wywróciłem oczami i obróciłem podkładkę w jej stronę. Obserwowałem jak unosi brwi i otwiera usta z zaskoczenia na widok szkicu twarzy jednej z pielęgniarek.

- Wcześniej tego nie robiłeś. - powiedziała powoli. - Potrafiłeś tak rysować już wcześniej? Wygląda, jakbyś ćwiczył latami.

- Potrafiłem, ale nie aż ta dobrze. Przynajmniej nigdy się nie starałem. - wzruszyłem ramionami. - I nie tak szybko. I jeszcze bez takiej przyjemności.

Okrążyła moje łóżko i przekręciła kartkę, odsłaniając obrazek, który narysowałem wcześniej. Jej portret. Zrobiony kiedy wyszła dolać wody.

- Czemu narysowałeś Ann Marie? - zapytała.

- Kiedy wymieniała mi cewnik, miałem czas, żeby jej się przyjrzeć. - wyjaśniłem. - Po tym, jak narysowałem Ciebie, chciałem spróbować z kimś innym. Najpierw myślałem o Lenie, ale nie mogłem sobie przypomnieć jak wygląda, kiedy się nie uśmiecha. Potem Nico, ale on znowu nigdy się nie uśmiecha.

- Uśmiecha. - zauważyła, siadając na skraju materaca. - Uśmiechnął się, kiedy mu powiedzieliśmy, że wszystko będzie z Tobą w porządku.

- No dobrze... W takim razie rzadko się uśmiecha. Tak lepiej?

- Znacznie lepiej. Poza tym zawsze miałeś oko do szczegółów.

Uśmiechnęła się i pochyliła się nad moją twarzą, ale zamiast mnie pocałować, tylko się uśmiechnęła jeszcze szerzej. Zauważyłem, jak wzrusza ramionami i wydaje z siebie śmieszne westchnienie.

- Zrobisz to wreszcie? - wycedziłem przez zaciśnięte zęby.

- Może... - zachichotała. - Wesołych Świąt.

Parsknąłem śmiechem i sam ją pocałowałem. Nie musiałem czekać na jej odwzajemnienie. Smakowała zapiekanką z chili i bazylią. Jej ulubione żarcie z ulicy...

Nie smakowałem jej zbyt długo, bo rozległo się nieśmiałe pukanie. Rose oderwała się ode mnie i spojrzała przez ramię. W drzwiach stała Lena. Miała na sobie swoją różową koszulkę do treningów i spodnie od dresu.

- Przepraszam... - powiedziała niepewnie. - Musimy porozmawiać.

Rosie westchnęła i wstała z mojego łóżka. Założyła zbłąkany kosmyk włosów za ucho.

- Wiem o co chodzi. - odparła spokojnie. - Zostawię Was samych.  


Nie sądziłam, że aż tak potrafię się znęcać nad czytelnikami... 

A sprawdziliście playlisty, do których kody podałam pod poprzednim rozdziałem? Jeśli nie, to zachęcam!

Poza tym mam dzisiaj dziwnego lenia. Nie chce mi się pisać, ani robić gifów. Za to... Chce mi się piec. Zrobiłam już sernik, jabłecznik na drożdżowym i jeszcze szykuję się na ciasteczka owsiane... Tak, jestem dziwna... 

No, to by było na tyle. Mam nadzieję, że dzisiejszy rozdział Ci się podobał. Liczę na Twój komentarz. Trzymaj się! Do przeczytania!

Mamy czas || Znajdź mnie w ParyżuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz