Rose
Rzuciłam torbę z moim własnym sprzętem na szafkę na buty i schyliłam się, żeby rozwiązać sobie sznurowadła.
- Rosie, to Ty? - zawołał Frank z kuchni. - Już wróciłaś?
- Tak, ale zaraz muszę znowu iść, mam dzisiaj imprezę. - odkrzyknęła ściągając trampki i podnosząc torbę. - Wpadłam tylko po jakąś kawę.
Pocałowaliśmy się w przelocie, ignorując Clive'a, który zawzięcie składał jakieś origami, zapewne nauczył się tego od Leny. Ostatnio siedziała z nim, jakby była jego nianią. Nie było to całkiem normalne, bo chociaż Clive był w tym samym wieku co ona, a ode mnie nawet straszy, praktycznie miał umysł dziecka.
Rzuciłam torbę na krzesło i przeszłam do kuchni. Miesiąc po ślubie czułam się znacznie bardziej swobodne, niż w trakcie tych wieczorów-poranków, na które tu wpadałam. Frank przy każdej możliwej okazji przypominał mi, że to nie jest teraz jego mieszkanie, tylko że to jest nasze mieszkanie... Tak, wiem. Przeurocze.
- Czemu przyniosłaś swoje rzeczy? - zmarszczył brwi, zaglądając do torby, kiedy odkręciłam słoik z kawą rozpuszczalną. - Przenoszą Cię do innego klubu?
- Nie, ale dali mi firmowy sprzęt. - pokręciłam głową, wsypując dwie łyżeczki kawy do kubka termicznego, a potem zalewając wrzącą wodą. - Mam używać tamtego, a ten ma zostać w domu.
- Czyli jednak zapewniają wyposażenie. - rzucił, podnosząc torbę i zanosząc ją do sypialni.
- Tak, ale dopiero od dzisiaj. - wzięłam głęboki oddech, upewniając się, że wieko jest szczelnie zakręcone i wcisnęłam ją na kubek. - Wolałabym być tam dzisiaj wcześniej, żeby się zapoznać.
- Pewnie nawet będziesz musiała sama się rozpakować. - wtrącił Clive.
Prychnęłam ze śmiechu i pokręciłam głową. Wyglądało na to, że coraz lepiej sobie radził. Przywyknął do pracy ze starszymi, a Frank oduczył go rozmawiania o podróżach w czasie przy obcych ludziach. Na razie nie było problemów.
- Co Ci chodzi po głowie? - zapytał Frank, wracając do kuchni.
- Mnie? - podniosłam głowę. - Nic, zupełnie nic.
- No przecież widzę. - powiedział, opierając się o blat półwyspy kuchennej oddzielającą od części jadalnianej. - Ale pogadamy o tym, kiedy jutro wrócisz. Chyba nie masz jutro imprezy, prawda?
Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową. Frank wychylił się jeszcze bardziej, żeby mnie pocałować. Smakował klasyczną miętówką. Które je kiedy się nudzi...
- Nie mam jutro imprezy. - przyznałam, próbując zapamiętać, że muszę pomyśleć o znalezienia jakiegoś miejsca w mieszkaniu, żeby zrobić sobie robocze stanowisko.
Założyłam torbę na ramię, wychodząc z klubu na ulicę. Żałowałam, że nie ma tu takiego przejścia jak do pracowni Oscara. Z hali magazynowej przerobionej na klub nocny prosto na ulicę. A tam? Eleganckie przejście na podwórze, zanim się podejdzie do właściwych drzwi.
Poczułam, że telefon mi dzwoni. Stanęłam na środku ulicy, żeby wyciągnąć go z tylnej kieszeni spodni. Spojrzałam na wyświetlacz i zmarszczyłam czoło na widok numeru Kleo.
- Halo? - zapytałam trochę zaskoczona.
- Gdzie jesteś? - usłyszałam jej głos i jakieś trzaski w tle.
- Idę na przystanek autobusowy, żeby pojechać do domu w celu wyspania się. - odpowiedziałam, specjalnie formułując wypowiedź jak z encyklopedii.
- Na autobus? - zapytała zaskoczona. - Myślałam, że David dał Ci tego starego Chevroleta po dziadku... I masz już pełne prawo jazdy...
- No tak, ale moje prawo jazdy jest ważne tylko na terenie Stanów Zjednoczonych, więc nie ma sensu sprowadzać tu tego auta.
- Teleportacja? - podsunęła.
- Nie ma mowy. - pokręciłam głową, chociaż nie mogła tego zobaczyć. - Zwyczajna praca, zwyczajny transport, a nikt nie nabierze żadnych podejrzeń.
- Dobra, nie ważne... - mruknęła niechętnie. - Przyjedź do mojego hotelu. Tym razem jestem w pokoju... numer trzydzieści osiem. Trzecie piętro, tuż przy składziku pokojówek.
- Co się stało? - zapytałam zaniepokojona, teraz idąc szybciej niż wcześniej.
- Max się zdecydował. Zadzwonił do mnie jakąś godzinę temu. Musimy jeszcze przejrzeć jego zdjęcia. Aktualne i te z czasu leczenia. Jeśli mamy to zrobić jak należy, trzeba obmyślić strategię działania.
- Dobra, spoko. - powiedziałam powoli, chcąc znaleźć na rozkładzie linię autobusową, która zawiozłaby mnie do hotelu. - Ale zazwyczaj po prostu czarujemy.
- Słuchasz Ty w ogóle, co do Ciebie mówię? - westchnęła ze zniecierpliwieniem. - Przy świeżych zranieniach to łatwizna, ale Alvares został kontuzjowany jakieś trzy lata temu. Struktura ścięgien się zmieniła, więc musimy być ostrożne.
- Dobra, mogę być za pół godziny. - oznajmiłam szybko, odkładając słuchawkę.
Nie wiem dlaczego, ale zawiadomiłam Franka i kazałam mu przyjść do pokoju Kleo. Teraz przysiadał na skraju fotela ze skrzyżowanymi ramionami. Unosił brwi, zerkając na Maxa z powątpiewaniem.
- Więc mówicie, że to może bardziej boleć, niż na początku Wam się wydawało? - podsumował, po czym Kleo pokiwała głową. - Ale mocno bardziej?
- Nie jestem tego do końca pewna... - powiedziała powoli.
- Słuchaj, jeśli się boisz, to dziewczyny to zrozumieją. Będą jeszcze szukać innych rozwiązań. - powiedział powoli Frank, najbardziej wyrozumiałym tonem, jaki u niego słyszałam.
- Nie! - wrzasnął, prawie wstając z kanapy. - To znaczy... Żeby wrócić do tańca jestem w stanie wytrzymać każdy ból.
Rzuciłam Frankowi szybkie spojrzenie, ale on nadal uparcie wpatrywał się w Maxa. Zapadła cisza. Nikt się nie odezwał. Błądziłam spojrzeniem od Kleo, do Maxa, do Franka i tak od nowa.
- Teoretycznie... - zaczęła Kleo, przerywając milczenie. - Istnieje sposób na znieczulenie.
Otworzyłam usta, patrząc na nią z zaskoczeniem. Nigdy nie przeczytałam o tym nawet wzmianki.
- Przecież leki przeciwbólowe nie działają na ból wywołany magią czasu. - przypomniałam sobie, próbując zacytować jej własne słowa. - Uczyłaś tego.
- To prawda. - przyznała. - Ale telepatia Strażników jest w stanie wyłączyć odczuwanie bólu. Problem w tym, że to bardzo skomplikowana procedura i żaden z żyjących Strażników tego nie próbował.
- Bo tego się nie uczy? - zapytałam.
Kleo spojrzała na mnie, jakby chciała prosić o wybaczenie. Tylko o wybaczenie czego?
- Między innymi. - mruknęła. - Dostęp do ksiąg z udokumentowanymi przypadkami czasowego wyłączenia neuronów odpowiedzialnych za ból jak i opis całej procedury są dostępne wyłącznie dla Mistrzów. A wiesz jaka jest większość Strażników ze szczeblem Mistrza.
- Zuchwali... - mruknęłam, bardziej do siebie.
CZYTASZ
Mamy czas || Znajdź mnie w Paryżu
FanfictionBezpośrednia, chociaż nie dokładna kontynuacja serialu „Znajdź mnie w Paryżu". Wersja wydarzeń, w której romans Ines i Franka nie miał miejsca, bo on... kochał już kogoś innego. Czarownicę czasu, która uratowała mu życie, kiedy jego zuchwałość omal...