Rozdział 46

25 9 0
                                    

Frank

Nico położył przed nami plik szarych teczek i sam usiadł naprzeciwko mnie i Leny. Podniosłem głowę, patrząc na niego pytająco.

- To wszyscy? - odezwała się po chwili milczenia. - Jesteś pewny?

- Wszyscy o których się dowiedziałem. - westchnął, odchylając się na fotelu. - Zniszczyliśmy wszystko, co nie może się nam przydać, a czym oni mogą się posłużyć.

Uniosłem brwi, spoglądając to na jedno, to na drugie. Wiedziałem jakie jest przesłanie, ale chciałem, żeby któreś z nich powiedziało to na głos.

- Czyli... - zacząłem dość niepewnie. - Wyłapaliśmy wszystkich?

- Tak. - Lena pokiwała głową. - Z pomocą czarowników czasu zmodyfikowaliśmy im pamięć i dosłaliśmy ich do czasów, do których należą.

- Kiedy ostatnio sprawdzałem, wszyscy mają się dobrze. - oznajmił Nico, podsuwając Lenie ostatnią teczkę. - Tu jest mój pełny raport. Ponieważ nie ma już Quinn, nie ma zagrożenia.

- A Wescoutowie? - zmarszczyłem brwi.

- Czarownicy Czasu pozwolili im zachować pamięć w geście rekompensaty za okazanie dobrej woli. - wyjaśniła Lena, przerzucając stronę raportu Nico. - Pani Wescout wyraziła chęć pomocy w nagłych wypadkach, ale teraz chce zająć się mężem.

Zamknąłem oczy, zastanawiając się przez chwilę. Cieszyłem się, że teraz to dobiegło końca i mogliśmy spokojnie zająć się bieżącymi sprawami, może nawet zarezerwować trochę więcej czasu dla siebie. Nasza mini podróż poślubna? Może. Jeszcze tam nie byliśmy, więc wszystko przed nami.

- O czym myślisz? - głos Nico wyrwał mnie z zamyślenia.

Nadal siedzieliśmy przy długim stole w gabinecie Leny, która teraz postawiła między nami wielki dzban z koktajlem mlecznym.

- Myślałem, że kupisz szampana i zamówisz babeczki u Pinky'ego. - odezwał się Nico, uśmiechając się po raz pierwszy od dawna.

- Nie tym razem. - pokręciła głową, zabierając wszystkie papiery ze stołu. - Jeszcze będziemy mieli okazje do świętowania.


Kiedy wróciłem do mieszkania, Rosie stała przy stole ubrana w swoją szatę czarownicy czasu. Zmarszczyłem brwi, całując ją w policzek, na co ona tylko na chwilę obróciła głowę w moją stronę, uśmiechając się delikatnie i bez słowa wracając spojrzeniem do opasłej księgi, którą zauważyłem dopiero teraz.

- Co to jest? - zapytałem, kiedy przekręciła kolejną stronę, która dla mnie wydawała się pusta.

- Księga przepowiedni. - odpowiedziała beztrosko.

Byłem w szoku. Odsunąłem się od niej, patrząc na nią z zaskoczeniem, ale ona nie za bardzo się tym przejęła, bo zwyczajnie przeglądała ją dalej.

- Ta księga przepowiedni? - zapytałem, żeby się upewnić. - Ta, która uzupełnia się sama w wydarzenia, które jeszcze się nie wydarzyły?

- Tak. - kiwnęła głową.

- Myślałam, że nie wolno jej wynosić...

- Bo nie wolno. - wzruszyła ramionami. - Kleo ją tu przyniosła, żebym mogła w spokoju zrobić notatki, które dotyczą nowicjuszy. Mam na to jeszcze tylko godzinę, więc wybacz, ale na razie nie mam dla Ciebie czasu.

Kiwnąłem głową, jeszcze raz ją całując i odszedłem do części kuchennej. Clive'a oczywiście nie było, bo jeszcze nie skończył pracy. Nie za bardzo mnie to dziwiło, bo w kwietniu większość jego klientów pracuje znacznie dłużej niż powinna.

Otworzyłem jedną z szafek i wyjąłem dwa kubki. Niezależnie od tego, czy Rosie pracowała nad czymś konkretnym, czy nie, powinna przynajmniej napić się herbaty. Teraz większość czynności kuchennych robiłem automatycznie. Nawet na tyle automatycznie, że zorientowałem się co tak naprawdę robię dopiero, kiedy stawiałem czajnik na palniku.

- Jaką chcesz herbatę! - zawołałem.

- Mięta jest w porządku! - odkrzyknęła, a ja przerzuciłem kilka pudełek na półce, żeby znaleźć to odpowiednie opakowanie.

Wyciągałem saszetkę z herbatą, kiedy rozległ się głuchy trzask. Podskoczyłem i zdałem sobie sprawę, że to tylko Kleo przeskakuje do naszej kuchni.

- Co to było? - zapytałem przerażony.

Kleo tylko rozejrzała się po naszej kuchni i zamknęła portal, patrząc na mnie z roztargnieniem. Po kilku sekundach machnęła lekceważąco ręką.

- Coś spadło po drugiej stronie. - oznajmiła, ale nie wyglądała, jakby miała zamiar się tłumaczyć.

- Nic się nikomu nie stało? - odezwała się Rosie, nie przerywając pisania w notatniku obok.

- Nie, to tylko strażnicy z drugiej klasy coś ćwiczą. - rzuciła lekko. - Wolałam się stamtąd zmyć, dopóki żadne z nich nie wymyśliło niczego nowego.

Obserwowałem je przez chwilę, ale nie robiły nic nowego, tylko szeptały coś do siebie stojąc nad księgą. Pewnie Rose dostała jakieś zadanie. Później ją o to zapytam.


Kiedy Kleo w końcu sobie poszła, Rosie nie chciało się nawet zmieniać ubrania. Po prostu rzuciła się na kanapę i odchyliła głowę na oparciu.

- Powinnaś się przespać. - powiedziałem siadając obok niej i wślizgując dłoń pod jej plecy, żeby ją do siebie przytulić.

Rosie delikatnie oparła się o moje ramię, ale dopiero po niecałej minucie rozluźniła się na tyle, żeby pozwolić mi wziąć na siebie cały swój ciężar.

- Kleo kazała Ci coś zrobić? - zapytałem, nie mogąc wytrzymać.

- Yhym. - mruknęła. - Spisałam wszystkie przepowiednie o nowicjusza, a za tydzień mam zacząć ich identyfikować.

- Za dużo na siebie bierzesz. - stwierdziłem. - Może poproś Kleo, żeby dała Ci trochę wolnego.

- I kto to mówi. - wymamrotała, zamykając oczy. - Gość, który ugania się za przestępcami przeciw prawu podróży w czasie.

- Już nie. - pokręciłem głową z uśmiechem i pocałowałem ją w czubek głowy. - Wszyscy już zostali odnalezieni, a ich pamięć została zmodyfikowana.

- Zamknęliście sprawę. - stwierdziła nawet nie otwierając oczu.

- Tak, teraz mamy trochę czasu dla siebie. 

Mamy czas || Znajdź mnie w ParyżuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz