Rose
Kleo otworzyła pudełko w którym przyniosłam gotowy już kapelusz dla Franka. Chciałam coś powiedzieć, ale nie dała mi dojść do słowa.
- Piękny jest. - oznajmiła z szerokim uśmiechem.
- Szukałam czegoś, co byłoby dla niego najbardziej naturalne. - wzruszyłam ramionami, opadając na krzesło w Wielkiej Bibliotece. - Kupiłam taki sam model cylindra, takie same gogle, które potem przemalowałam na srebrno...
- Właśnie widzę, jak zręcznie ominęłaś soczewki. - przyznała, przyglądając się złotym kwiatom z boku przyozdobionych dwoma barwionymi piórami gołębia. - Jeśli on postarał się przynajmniej w połowie tak jak Ty, będziesz najpiękniejszą panną młodą ostatniego tysiąclecia.
Uśmiechnęłam się blado, patrząc jak odkłada obejrzany kapelusz do okrągłego pudełka i zatrzaskuje wieko. Chciała go zobaczyć, nie wiem, dlaczego... Może po prostu była ciekawa. Gdyby Galahad nadal żył, pewnie wiele by go to nie obchodziło.
- Co jest? - mruknęła, opadając na miejsce naprzeciwko mnie. - Przecież widzę, że coś Cię trapi. Bo jeśli chodzi o ten Twój sen, to nie masz się czym przejmować. To był zwykły koszmar. W księdze przepowiedni nie ma nawet wzmianki o czymś podobnym. Sprawdziłam każdy widoczny dla mnie wpis. Żadna z przepowiedni nawet nie mówi nic o chłopcu przypominającego Twojego Franka.
W tej kwestii mogłam już odetchnąć z ulgą, ale to nie był koniec moich zmartwień. Ślub już za dwa tygodnie, prawie wszystko było gotowe, a mnie pozostało tylko błagać Kryształ, żeby nie zesłał na mnie biegunki stresowej, co w moim przypadku było mocno prawdopodobne.
Z tym, że to był pryszcz i pozostało coś, czego przez cały czas się obwiałam. Kilka dni temu zakończyłam nowicjat, a to znaczyło, że niedługo moja więź z Mistrzynią Kleopatrą zniknie. Zapewniała mnie, że to nie to samo co miało miejsce przy Galahadzie, ale nadal bałam się całego procesu. Słuchałam opowieści Mistrzów, którzy nawet nie zauważyli zniknięcia więzi.
- Nic nowego. - pokręciłam głową. - Po prostu za dużo myślę i tyle. Nic nadzwyczajnego, przynajmniej dla mnie.
- Wiesz, że nie mogę od Ciebie niczego wyciągnąć. Za bardzo Cię szanuję. - Machnęła ręką.
Zjawiłam się w mieszkaniu Franka długo przed powrotem jego i Clive'a. Na razie wszystko szło jak po maśle. Zapiekankę wystarczyło tylko wstawić do piekarnika w odpowiednim czasie. Szczerze nie mam pojęcia, czy Clive'owi to będzie smakować, bo zazwyczaj gotowałam pod Franka.
Usłyszałam pukanie do drzwi i zmarszczyłam czoło, odkładając ścierkę na oparcie krzesła, którego Frank używał jako dodatkowego stolika na garnek przy długotrwałym gotowaniu. To raczej nie chłopcy. Było zdecydowanie za wcześnie, żeby mogli już wrócić, poza tym nie pukaliby do własnego mieszkania.
Podeszłam do drzwi i wyjrzałam przez wizjer. Odsunęłam się o krok z zaskoczenia. Ines? Co ona tu robiła? Przecież znała godziny pracy Franka... nie pomyliłaby się aż tak bardzo...
Otworzyłam drzwi i spojrzałam na nią z delikatnym uśmiechem.
- Cześć, mogę Cię wpuścić, ale na Franka będziesz musiała jeszcze trochę poczekać. - odparłam, robiąc jej miejsce, żeby mogła wejść.
Weszła dosyć niepewnie, jakby się mnie wstydziła, albo nawet bała. Uniosłam brwi, szybko się opanowując, żeby nie mogła tego zauważyć.
- Ja nie do Franka. - powiedziała cicho, kiedy zatrzasnęłam za nią drzwi. - Tylko do Ciebie.
Zaskoczyła mnie ta zmiana. Żadnego sarkazmu, ironii, czy wywracania oczami. Była dla mnie autentycznie sympatyczna.
- W porządku. - skinęłam głową. - Napijesz się herbaty?
Zaśmiała się trochę niezręcznie. Pokręciła głową, zdejmując torbę z ramienia i stawiając ją na szafce z butami.
- Zabawne. - zachichotała bez wesołości. - Od samego początku byłam dla Ciebie okropna. Prowokowałam Cię, żebyś okazała mi chociaż cień bezpośredniej wrogości, a Ty nic. Zupełnie nic. A teraz Ty proponujesz mi herbatę, jakby nigdy nic...
Westchnęłam, prowadząc ją do kuchni, gdzie Frank trzymał właściwie wszystko.
- Frank ma sporo rumianku. - odparłam, przerzucając nieotwarte opakowania z jednej kolumny na drugą. - I zielonej herbaty. To jaką chcesz?
- Rose! - krzyknęła zniecierpliwiona. - Proszę, nie utrudniaj mi tego... I tak nie jest mi lekko. Nico mówił, że potrafisz dotrzymać każdą tajemnicę, więc...
Nie odezwałam się, tylko obróciłam się w jej stronę. Nadal wydawała się nieco przestraszona, co zdawało mi się udzielać...
- Ines... O co chodzi?
Zamilkła, ale tylko na kilka sekund. Po chwili otworzyła usta i pokręciła głową.
- Przepraszam. - wyszlochała, kręcąc głową. - Po prostu przepraszam.
- W porządku. - powiedziałam, uśmiechając się do niej, żeby pomóc jej w przełamaniu lodów. - Nie mam do Ciebie żalu. Mów spokojnie.
Wydawała się wędrować myślami. Przynajmniej ja miałam takie wrażenie.
- Jestem biseksualna. - wykrztusiła z siebie na jednym wydechu. Nie odezwałam się, dając jej znak, że może mówić dalej. - Od samego początku jestem zakochana w Lenie.
Nawet jeśli mój szok był widoczny, Ines nie dała po sobie poznać, że to zauważyła.
- Jesteście przyjaciółkami. - zauważyłam. - Najlepszymi.
- Tak. - kiwnęła głową. Zauważyłam, że łzy zaczynają jej płynąć po policzkach. - Bo wiedziałam, że ma chłopaka. Uznałam, że lepsze to niż nic, więc weszłam w to całą sobą, byle tylko być blisko niej. Ale ona jest tak zakochana w Henrim, że nie zauważyła, że kocham ją odkąd po raz pierwszy zobaczyłam jak mdleje na scenie. Na początku starałam się trzymać ją na dystans. Nie pozwalałam jej się do mnie przytulać, wiedząc, że nadmiar jej serdeczności może mnie tylko jeszcze bardziej zranić. Ale później się przyzwyczaiłam...
Pozwoliłam jej mówić swobodnie. Słuchałam jej historii, jak pod przykrywką najlepszej przyjaciółki, trzymającej na dystans wszystkich innych trzymała swoje uczucia na wodzy.
- Zazdroszczę Ci tego, jak Ty i Frank się kochacie. - wychlipała, kiedy podałam jej paczkę chusteczek z tylnej kieszeni spodni. Wyjęła jedną z nich, nie zwracając uwagi, gdzie ją trzymałam. - Niczego nie ukrywacie. Wszystkie Wasze gesty są tak naturalne... Nie wiem, czemu chciałam, żebyś pokazała przy Franku coś, co by mu się nie spodobało.
Cześć! Wiem, trochę Was przetrzymałam. To nie-do-końca moja wina. Ostatnio albo nie miałam siły, żeby tu zaglądać, ani całkiem czasu i ograniczałam się do czytania opowiadania DomiSchmidt143, która pisze niesamowicie i przeglądania talksów z BatFamily.
Szykuję nowy projekt. Krótki, bo tylko trzy części. Nie, nie "Znajdź mnie w Paryżu". Wątpię, czy jeszcze coś z tego napiszę, ale raczej nie w najbliższej przyszłości. Tym razem wzięłam na celownik serial "Titans", który uwielbiam i to będzie moje pierwsze opublikowane opowiadanie o tych postaciach. Kiedy Dick oznajmił swojej przybłąkanej rodzinie, że do domu będą wracać kamperem, wiedziałam, że to jest coś, co chcę napisać. Moje typowe superhero domestic...
I na koniec chciałabym Was prosić o komentarze. Wiem, jest Was tu kilka i proszę, zostawcie mi od siebie kilka słów, żebym wiedziała jak odbieracie to opowiadanie, co w nim lubicie... To wiele będzie dla mnie znaczyło.
Trzymajcie się! Pozdawiam!
CZYTASZ
Mamy czas || Znajdź mnie w Paryżu
Hayran KurguBezpośrednia, chociaż nie dokładna kontynuacja serialu „Znajdź mnie w Paryżu". Wersja wydarzeń, w której romans Ines i Franka nie miał miejsca, bo on... kochał już kogoś innego. Czarownicę czasu, która uratowała mu życie, kiedy jego zuchwałość omal...