Rozdział 26

68 14 0
                                    

Frank

Razem z Nico przeszukaliśmy każdy zakamarek magazynów Biura w poszukiwaniu rzeczy, które mogą się przydać. Stworzenie osobnego więzienia poza czasem nie musi być takie trudne, prawda? Przynajmniej mieliśmy nadzieję, że zadziała bez żadnych przeszkód...

Budowa zajęła kolejne pół dnia. Żeby upewnić się, że wszystko pójdzie bez żadnych usterek, postanowiliśmy przeprowadzić próbę. W tym celu poprosiliśmy Henri'ego o pomoc, któremu Lena pożyczyła jedną z opasek Biura, żeby mógł emitować teleportację.

- Gdzie właściwie jest Rose? - zapytał Nico po dłuższej chwili czekania. - Myślałem, że będzie z nami przy próbie.

- Szuka w Archiwach Sanktuarium prawdziwych danych Colosusa. - odpowiedziałem, powtarzając to, co powiedziała mi rano. - Mistrzyni Kleopatra sądzi, że wszystkie personalia Mistrzów są gdzieś zapisane, tylko Uczniom nie wolno ich znać. Jeśli ma rację, mówiąc że znając nazwisko urodzenia Czarownika Czasu na poziomie Mistrza, można zmusić go do mówienia prawdy, jesteśmy uratowani. A ponieważ Colosus nie jest już Mistrzem w Sanktuarium, nie złamią zasad.

Po jego minie poznałem, że nie chce tego komentować. Wiadomość, że Czasomierze są darem od Czarowników Czasu kompletnie go załamała. Wydawało nam się, że podróże w czasie są wytworem nauki, a nie nadnaturalną mocą pochodzącą z Ogromnego Kryształu w większości znajdującego się pod Ziemią.

- Frank... - zaczął Nico, zwracając moją uwagę.

Henri wyczuł moment i zaczął pojawiać się i znikać co kilka metrów. Nico wyjął z tylnej kieszeni spodni podłużne urządzenie zawierające przenośną celę czasu. Swój cały czas miałem w ręku, więc nie musiałem go za bardzo przygotowywać.

- Odgadłeś już wzór? - zapytał, ciężko dysząc.

- Nie ma wzoru! - odkrzyknąłem.

- Musi być! - wrzasnął.

Po kilku kolejnych skokach, Nico rzucił swoją pałeczką w powietrze, akurat kiedy pojawił się Henri. Opuściłem rękę, dając za wygraną. Najwyraźniej Nico miał lepszy refleks.


Nico miał rację. Z tą pułapką złapanie Colosusa to bułka z masłem. Musieliśmy tylko wiedzieć, gdzie się pojawi. I kiedy.

O jego pojawieniu się doniósł nam Isaac. Colosus kręcił się przed teatrem, kiedy On i Lena byli na próbie. I tym razem to Nico zdołał go trafić, ale dopiero później zdałem sobie sprawę co właśnie zrobiliśmy. Rozejrzałem się po otoczeniu, ze zdziwieniem nie dostrzegając nikogo poza nami.

- Co się dzieje? - zapytał Nico, widząc moje zdenerwowanie.

- Stoimy na środku ulicy. - oznajmiłem, ale przerwał nam śmiech Colosusa.

- Nie przetestowaliście przenoszenia, prawda? - zarechotał. - Głupi, niegodni, niemagiczni... Na prawdę myśleliście że tego nie przewidziałem?

Obróciłem głowę z powrotem w jego stronę. Nigdy wcześniej nie widziałem nikogo z tak bezczelnym wyrazem twarzy. Zrobiłem krok w jego kierunku.

- Może i się starzeję, ale mogę dostrzec Wasze słabości i niedoskonałości. - powiedział już nieco spokojniej i dostojniej. - Wy małe, przeklęte...

Urwał. Obróciłem się w kierunku jego spojrzenia.

Powoli, bardzo spokojnie w naszą stronę szły Rose i Mistrzyni Kleopatra. Odetchnąłem z ulgą, widząc, że Rosie wygląda na opanowaną. To znaczy, że nie może być źle, prawda?

- Witaj, moja stara przyjaciółko! - zawołał, patrząc wprost na Mistrzynię Kleopatrę.

- Dobrze wiesz, że nigdy nie byliśmy przyjaciółmi. - oznajmiła okrutnie, patrząc w jego jadowite oczy. - Edwardzie Alanie Millarze, urodzony czternastego czerwca tysiąc osiemset czterdziestego trzeciego roku. Czy zdradziłeś Sanktuarium, postanawiając wykraść wszystkie fragmenty Wielkiego Kryształu podarowane ludziom?

- Nie wykraść, odebrać. - odpowiedział. Przymus mówienia prawdy musiał wywołać u niego cierpienie, przynajmniej tak mi się wydawało. - Udało mi się tylko odzyskać kilka ziarenek.

- Czy wiedziałeś, że tym postępowaniem sprzeciwiasz się Radzie Wszechmistrów, którzy zadecydowali zaufać niemagicznym podróżnikom w czasie?

- Zaufanie im to błąd. Ogromny błąd. - wycedził. - W czym oni niby są lepsi od swoich przodków?

- Nie karze się dzieci za grzechy ojców. - Mistrzyni Kleopatra pokręciła głową. - Kto jak kto, ale Ty powinieneś dobrze zdawać sobie z tego sprawę. Czy zamordowałeś Mistrza Galahada?

- To nie było nic osobistego. - wzruszył ramionami. Nagle wydał mi się starszy niż do tej pory. - Próbował mi przeszkodzić. I to bardzo skutecznie.

Zapadła cisza. Znałem historię Biura Podróży w Czasie, więc nie powinienem się dziwić, że postawił sobie taki cel. Miałem z chłopakami podobny. Tylko myślałem, że... nie ma innego wyjścia. Gdybym wiedział, że wystarczyło tylko poczekać, aż Lena i Henri...

- Colosusie! - Mistrzyni Kleopatra podniosła głos. - Dopuściłeś się zdrady! Zostaniesz teraz doprowadzony pod sąd Rady Wszechmistrzów. Twój proces rozpocznie się, kiedy wszyscy Nowicjusze zostaną odesłani do domu.


Zamknąłem drzwi za Rosie, wpuszczając ją do środka. Wydawało mi się, że teraz jest o wiele spokojniejsza. Co nie zmieniało faktu, że jutro muszę iść do pracy.

- Wiesz jak długo potrwa proces? - zapytałem, odsuwając jej krzesło, żeby mogła usiąść.

- Może kilka dni, biorąc pod uwagę wszystkie wątki. - wzruszyła ramionami.

Usiadłem naprzeciwko niej, a ona uniosła brwi, spoglądając na mnie pytająco.

- Co? - zapytała.

- Zostaniesz na noc? - zapytałem po dłuższej chwili. - Moglibyśmy...

- Tak, zostanę. - odpowiedziała. - Clive jeszcze nie wrócił?

Dopiero teraz przypomniałem sobie, że on też tu teraz mieszka. Na litość boską, przecież on nie był z tych, którzy mogliby to tak po prostu zaakceptować. Już kiedy znaleźliśmy go w rynsztoku, porzuconego przez rodziców, wiedzieliśmy, że nie tylko będziemy musieli go wszystkiego nauczyć, ale i opiekować się nim przez cały ten czas.

- Wróci dopiero późnym wieczorem. - powiedziałem, przyciągając sobie notes z przepisami, który przez cały czas tu leżał. - Może tym razem ja coś ugotuję?

- Nie. - pokręciła głową z uśmiechem. - Ja ugotuję.

Mamy czas || Znajdź mnie w ParyżuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz