Staneli na przeciwko siebie:
- Cześć Ann.
- Cześć John. - Ann, uśmiechneła się do niego.
Nagle John zdziwiony powiedział:
- Boże Ann! Ręka ci krwawi. - Był troche w szoku.
- O patrz,nie zauważyłam. Ale to nic takiego.
- Jak to nic takiego!! Przecież mogło wdać się jakieś zakażenie czy coś,chodź moja mama jest lekarzem opatrzy ci tą ręke. - Ann nie zdążyła nawet nic powiedzieć a John pociągnął ją za drugą rękę i poszli do domu. Nie powiem chate to miał niezłą, nowoczesne meble i piękne obrazy na ścianach. W domu była jego matka,zadbana,młoda kobieta. Miała krótkie blond włosy. Gdy zobaczyła Ann, była w lekkim szoku,ale uśmiechneła się mile. John wyjaśnił jej wszystko,a ona opatrzyła ręke Ann. Później John zaprowadził Ann do swojego pokoju. Ku zdziwieniu Ann,miał całe półki książek. Świetnych książek,które czytała Ann. Rozglądała się po pokoju i usiadła na łóżku. On usiadł obok niej. Czuła się skrępowana cała sytuacją. Chwile milczeli.
- Dobrze,że zauważyłem tą ranę na twojej ręce. Sądze,że sama z tym do lekarza byś nie poszła - Powiedział z uśmiechem.
-No tak,rzeczywiście, haha - nieśmiale zaśmiała się.
Znów milczeli.
- Miło mi,że zainteresowałeś się moją nogą,ale niepotrzebnie się przejmujesz - Powiedziała,przerywając ciszę.
- Jestem taki z natury,haha - Zaśmiał się,a Ann razem z nim.
-Od takiej natury cie nie znałam,w ogóle cię prawie nie znam.
- Ja ciebię chętnie poznam.
Ann zmiękły nogi,dobrze,że siedziała bo gdyby stała zsunełaby się na ziemię. Zaczeli rozmawiać o sobie. Miło im się rozmawiało. Śmiali się. Ann czuła jakby się znali od lat. Tą miłą sielankę przerwała niemiła sytuacja. Nagle do pokoju Johna weszła jakaś dziewczyna. Może była w wieku Ann. Spojrzała się na Johna i na Ann. Poprosiła go na zewnątrz. On zgodził się,poprosił by Ann zaczekała tu w pokoju na niego. Ann,kiwneła głową. Wyszli. Ann,nie chciała siedzieć w miejscu podeszła do okna,widziała ich na dworzu. Uchyliła okno i przysłuchiwała się rozmowie.
- Co to za dziewczyna? Myślisz,że ja nie wiem co planujesz? Myślisz,że jej nie powiem? Naiwny jesteś.
Ann zamkneła okno bo słyszał kroki do pokoju. Otworzyły się drzwi,a w drzwiach stał bardzo podobny chłopak do Johna. Wyglądał na starszego. Ann,w pierwszej chwilu pomyślała,że to John. Ale chłopak wszedł i widząc Ann zrobił wielkie oczy.
- Się wystraszyłem, haha - Zaśmiał się zarażając śmiechem również Ann.
- Jesteś dziewczyną mojego brata?
- Nie skądże!
- Za ładna dla mojego brata jesteś, hahah żartuje. Ale pewnie z tobą kręci bo zaprosił cię do domu.
-Hahah, nie raczej nie - Ann,zawstydziła się.
Chłopak przysunął krzesło i usiadł na przeciwko Ann.
- Tak w ogóle, Tom jestem. - Podał rękę Ann.
- Ann - Również podała rękę uśmiechając się do chłopaka. Chłopak wyglądał (tak jak wspominałam) prawie identycznie jak John. Brunet,piwne oczy,wysportowany troche bardziej niż John. Zaczeli rozmawiać o wszystkim i o niczym. Ann,rozmawiało się z nim niemal identycznie jak z Johnem. Tą miłą sielankę przerwał wchodzący John do pokoju.
-Tom, co ty tu robisz?
- Chciałem pożyczyć... -Spojrzał się na Ann - Tylko sprawdzałem,czy jesteś.
- Idź już stąd.
John był blady i wyglądał na zdenerwowanego. Tom wyszedł przesyłając Ann miłe spojrzenie,wiedziała,że jeszcze się nim spotka. Ale nadal myślała co ta dziewczyna mówiła do Johna. Ann zaczynała się denerwować.
-Wiesz co John, ja chyba już pójdę.
- Już !? Ann,pozwól że cię odprowadzę. Ok?
- Ok
Ubrali się i poszli. Milczeli przez całą drogę. Pod domem Ann zatrzymali się. On spojrzał na nią i złapał ją za rękę. Ann milczała,nie mogła z siebie nic wykrztusić. Nie mówąc nic przytulił ją i odszedł.
CZYTASZ
To skomplikowane.
Teen Fiction,,Popatrzeli na siebie troszeczkę skrępowani całą sytuacją. [..] tylko przysunął się bliżej twarzy Ann i złożył na jej wargach nieśmiały pocałunek."