Część 15

161 20 1
                                    

-Ale mnie głowa boli - Powiedziała Ann siadając na łóżku i wpatrując się w wielkie okno. - Zaraz, gdzie ja jestem!? - Odchyliła białą pościel i wstała. Szła w kierunku drzwi trochę się kiwając. Czuła się źle, ale podążała dalej. Złapała za klamkę powoli na nią naciskając. Odchylając drzwi,zobaczyła znajome miejsce,dom Kate. Odetchneła. Poszła do kuchni. Mijając salon spostrzegła Kate i jakiegoś chłopaka na kanapie. Oboje spali w swoich objęciach. Ann nalała do szklanki wody mineralnej. Napiła się i odstawiła szklankę na blacie. Odwracając się potrąciła ją ręką. Szklanka rozbiła się na setki drobnych kawałeczków. Bardzo się przestraszyła,bo słyszała głosy dobiegające z salonu. Do kuchni weszła zaspana i roztargana Kate.

- Witaj Ann. - Przywitała ją dając buzi w policzek.

-Hej Kate.

Ann udała się do toalety. Zamknęła się na klucz i spojrzała w lustro.

-Jak ja wyglądam.

Przemyła twarz wodą i poprawila włosy. Kiedy każda z dziewczyn ogarneła się, obie usiadły przy kawie. Kate zaczeła gadać o tej imprezie nie zauważając tego,że Ann nie chciała tego słuchać. Gadała by tak pewnie przez cały czas, gdyby nie zadzwonił jej telefon.
-Tak?. Nie gadaj. Serio!?

Tylko tyle Ann zdążyła usłyszeć. Kate z telefonem chodziła po całym pokoju śmiejąc się i niedowierzając osobie z którą rozmawiała. Po skończonej rozmowie podeszła do Ann.
-Ty stara nie uwierzysz?
-Co!?
-John jest w szpitalu,jechał po pijaku i miał wypadek,ale jaja co nie?

Ann zmiękły kolana. Nie odpowiadając Kate,wybiegla z domu. W jej głowie krążyło tysiące myśli. Biegła przed siebie nie zatrzymując się nawet na pasach. Słyszała za sobą krzyki zdenerowanych kierowców. Dobiegła do jednego ze szpitali pytając się czy leży tu John.

-Niestety proszę panią, niech pani spróbuję w innym szpitalu.

Ann tylko kiwneła głową i szybko wybiegła wpadając na przechodniów korytarza. Jej serce biło coraz mocniej. Po mimo tego,co jej zrobił John nadal go kochała. W końcu trafiła na właściwy szpital i sale. Widziała Johna, leżał i spał. Odetchneła z ulgą,ale nie na długo. Oglądając się za jakimś lekarzem,który mógłby jej powiedzieć o stanie Johna,zauwarzyła Paulin z jego matką. Szczerze,niedobrze jej się robiło na widok Paulin. Ubłagała pielęgniarkę by wpuściła ją do ukochanego. Po długicj namowach pielęgniarka zgodziła się. Ann usiadła obok łóżku Johna łapiąc go za rękę. Do jej oczu napływały łzy. Leżał tak spokojnie z bandażem na głowie. Jego ręce były ciepłe,jak zawsze. Ann przyłożyła jego rękę do swojego policzka. W głowie błagała boga by John się obudził. Oddała by wiele by teraz się obudził i wyzdrowiał. Niestety pielęgniarka wygoniła ją z sali. Ann tylko oparła się o ścianę powstrzymując się od płaczu. Miała zamiar przesiedzieć w szpitalu dzień i noc.

-Co ty tutaj robisz? - Spytała stojąca przed nią Paulin. Wcale nie wyglądała na zadowoloną.

-A ty co ty tu robisz? - Ann próbowała zachować spokój chodź korciło ją by strzelić Paulin w twarz.

-Czekam,aż John się obudzi i wyzdrowieje.
-Nie powinno cie obchodzić Paulin.

-Czemu niby nie powinno?
-Bo uważam,że on nic do ciebie nie czuje.
-hahha, mylisz się i to bardzo.

Pulin wkurzała Ann coraz bardziej. Ann nie wytrzymała dała jej w twarz i wyszła ze szpitala. Wszyscy patrzyli się na nią jak na wariatkę. Przy wyjściu ze szpitala mineła się z Tom'em. Nie zamienili z sobą ani jednego słowa. Ann udała się do domu Mark'a. Po dość długiej drodzę dotarła wreszcie do domu. Drzwi były zamknięte. Ann ujrzała włożony w drzwi list. Wyjeła go i poszła do parku. Usiadła na ławce i ostrożnie otworzyła kopertę po czym rozłożyła złożoną kartkę papieru.

Ann kochanie, to dla mnie bardzo trudne pisać ci taką rzecz,zamiast powiedzieć ci to prosto w twarz, ale nie mam wyboru. Wylatuje z Mark'iem za granice. Nie powiem ci gdzie, przepraszam. Nie posłuchał mnie. Tak zmusił mnie do tego. Ale nie zgłaszaj tego nigdzie. Co miesiąc będziesz dostawać pieniądze na konto. Nie wiem kiedy wróce,być może nie wróce. Możesz jechać do mojej koleżanki z pracy Marii, na pewno przyjmię cię z otwartymi ramionami. Kocham cię córciu. Przepraszam.

Ann nie dowierzała w to co zobaczyła.

-Suka. - Krzyknęła pod wpływem emocji i podarła list wyrzucając wszystkie kawałki do kosza. Została już całkiem sama.

To skomplikowane.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz