Część 11

202 20 0
                                    

Ann otarła mamie łzy i poszły razem przygotować obiad. Popoudniu Ann chciała iść na spacer przemyśleć całą tą podejrzaną sprawę. Szła wolnym krokiem ze spuszczoną głową w stronę parku. Przechadzała się wąskimi uliczkami.

,,I co ja mam teraz zrobić? Pomóc mamie no tak. Ale czy John zna prawde? I co z jego ojcem? A jak mu zrobią jakąś krzywde? Nie wiem co mam sobię o tym myśleć? Czy odpuścić. Ale mogę mieć wyrzuty sumienia."

Usiadła na pobliskiej ławeczce. Patrzyła na fonntanne na śrosku jeziora. Wyciągneła z torby książkę,zaczeła czytać. Czytanie tak ją wciągneło,że niezauważyła siadającej obok niej postaci. Dopiero gdy owa postać odezwała się do Ann,oderwała się od lektury.

-Cześć młoda.
-Cześć Tom ,co ty tu robisz?
-Przyszłem pomyśleć,i zauważyłem cię, pomyślałem,że podejdę. Chyba nie masz mi tego za złe.
-Nie. - W sumie to Tom spadł jej jak z nieba,mogła mu się coś podpytać. Nie zwlekając, odrazu przeszła do rzeczy.

-Tom,moze to głupio zabrzmi, ale chciałam ci zadać parę pytań.
-Pytaj pani policjantko - uśmiechnął się do Ann, a ona automatycznie odwruciła wzrok.

-Czy wasz ojciec jest waszym biologicznym ojcem?
-Ann! Nie chce rozmawiac o moim ojcu.. On nie odzywa sie do nas juz od kilku dni. - Jego oczy posmutniały.

,,Mam nadzieje,że sie nie spozniłam, boże!"

Ann zaczeła się denerwować. Tom zauważył to i spytał się.
-Ann,czym się tak denerwujesz?
-N-niczym.
-Nie kłam.

Ann poczuľa,że może mu się wygadać. Sama niewiedziała skąd to przeczucie,przeciez rozmawiała z nim tylko dwa razy. Tom patrzył na nią oczekując odpowiedzi. Coś pchneło Ann i zaczeľa mówić,o tych zdjęciach,o sejffie i co sie w nim znajdowalo i o tej rozmowie. Tom słuchaľ jej uważnie,nie odezwał się po tym gdy Ann opowiedziała mu wszystko.Milczeli tak chwile.
-Myślisz,że on już nie żyje? - Spytał.

Ann posłała mu tylko smutne spojrzenie. Jego oczy błyszczały,patrzą się w smutne oczy Ann. Tom wstał i usiadł na piasku przy jeziorku,rzucając kamienie do wody. Ann wstała z ławki i podeszła do niego.

-Przepraszam,gdybym wcześniej wam o tym powiedziała,może by to coś zmieniło,czuje się winna. Przepraszam was tak bardzo.

Tom spojrzał się na nią tylko i wydukał:

-To nie twoja wina. To wina matki i tego kolesia.
-Ale no moglam...

Tom złapał ją za ramiona i patrząc jej prosto w oczy powiedział.
-Nie obwiniaj się, Ann. Proszę cię.

Po policzku Ann spłyneła tylko jedna mała łezka. Tom wtedy objął ją mocno,Ann wtuliła się tylko w niego. Później przesiedzieli i rozmawiali do samiutkiego wieczora.

-Za tydzień 18-tka Johna. Nie mówmy mu nic,że być może nie zobaczy więcej ojca,ok?
-Dobrze,Tom.. Ja będe się zbierać,do domu.
-Odprowadzę cię,nie będziesz sama po nocy łazić.
-Dzieki. - Uśmiechneli się do siebie,pod domem Ann staneli i pożegnali się.

-Ann.
-Tak?
-Uważaj na Johna. - Powiedział Tom,odchodząc w swoją stronę.

Ann odwróciła się tylko i weszła do domu. Rozebrała się i poszła do salonu. Usiadła obok mamy,obejmując ją mocno. Obejrzały razem film.

-Ann nie wywiń czegoś. - Powiedziała do niej,Ann nie wiedziała do końca o co jej chodzi. Po umyciu się Ann,leżała na łóżku i myślała o tym co powiedział jej Tom.
,,Czy to co on powiedział ma jakiś związek z tą dziewczyną?"

Ta myśl nie dawała jej usnąć przez najbliższe dwie godziny.

To skomplikowane.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz