Rozdział V

180 12 0
                                    


        Jest niedziela. Wstalam o 10.30, co mnie bardzo zdziwilo bo rzadko wstawalam o tej godzinie.
A zwlaszcza
w weekend. Po krótkiej chwili mialam odpowiedz dlaczego wstalam tak wczesnie. Ktos dobijal sie do drzwi. "Kurwa kto normalny przychodzi do mnie w niedziele o 10.30 rano? Jak tylko zejde bede musiala sie powstrzymac zeby nie zrobic temu komus krzywdy". Pomyslalam i zwleklam sie z lózka. Zeszlam po schodach i otworzylam drzwi, w progu stal Ashton z mina jakby ktos zabral ktos umarl.

- Ash, co sie stalo?- Zapytalam i zaprosilam przyjaciela do srodka.

- L..L..Luke.- Wyjakal i malo sie nie poplakal.

- Co mu sie stalo?- Zapytalam ponownie, gdy oboje usiedlismy na kanapie w salonie. Mojej mama dalej nie wrócila od kiedy wyszla w piatek z domu. I dobrze nie mialam ochoty z nia rozmawiac.

- Mial wypadek.- Powiedzial i od razu sie rozplakal, ale nie dziwie mu sie bo ja tez.

- Jak.. Jak to. Kie.. Kiedy?- Zapytalam przez lzy. Ashton sie troche uspokoil, bo pewnie pomyslal ze podczas płaczu będziemy rozmawiać ze soba caly dzien. Poszłam w jego slady, ale nie przestałam płakac do końca, więc Ashton przyciagnal mnie do siebie i przytulil.

- Wczoraj jak wracal ze spotkania z toba, nie zdarzyl wychamowac na swiatlach i uderzyl w samochód, który stal przed nim. Przelecial przez caly samochód i wyladowal na ulicy.- Powiedzial przytulajac mnie mocniej, poniewaz nie wytrzymalam i znów sie rozplakalam jak male dziecko.

- Co z nim?- Zadawalam pytanie za pytaniem.

- Mozemy do niego jechac jak chcesz.- Powiedzial Ash, a ja odsunelam sie od niego i przytaknelam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Hej kochanie.- Powiedzialam do Luke'a gdy lekarz wpuscil nas na sale, na której lezal.

- Czesc.- Powiedzial z malymi trudnosciami.

- Siema stary.- Powiedzial zaraz po nim Ash. Luke juz nic nie odpowiedzial. Zapanowala niezreczna cisza.

- Co sie stalo Luke?- Powiedzialam nie mogac wytrzymac tej ciszy. Muialam ja przerwac.

- Nic takiego. Po prostu jechalem za szybko i nie zdarzylem wychamowac przed samochodem.

- Ale mi staracha napedziles.- Powiedzialam i ledwo powstrzymalam sie od uderzenia go w twarz.

- Przepraszam, nie chciałem.- Odpowiedział ze skruchą.

- Dobrze wybaczam ci Misiu.- Powiedziałam i pocałowałam go w policzek.

 Po wyjściu ze szpitala pojechaliśmy do domu Ashton'a. Niestety Luke musiał zostać w szpitali jeszcze tydzień na obserwacji.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 **Perspektywa Luke'a**

 Ten tydzień wlókł mi się szczególnie. Nie chciałem tej całej afery, nie chciałem wylądować w szpitalu, ale tak już wyszło. Jeszcze kiedy Kataleja i Ashton przyjeżdżali codziennie. To było nie do zniesienia. Chciałbym już wszystko załatwić, ale na to jeszcze przyjdzie pora, obiecałem sobie że się zemszczę i tak zrobię, ale nie teraz. To nie jest odpowiedni moment, i to po części wina mojego wypadku, ale też tego że nie jestem gotowy.
 Jest poniedziałek, dzień w którym mam wyjść z tego okropnego miejsca. Czekam na Kataleje i na Ashton'a,
wolałbym żeby Kataleja nie przyjeżdżała z nim. Nie wiem co robili przez ten czas jak ja leżałem w szpitalu.

- Hej kochanie.- Powiedziałem gdy zobaczyłem Kataleje. Zdziwiłem się bo przyszła bez Ashton'a.

- Hej.- Poweidziała i pocałowała mnie w policzek.- Ash czeka w samochodzie.- Wiedziałem, że on musi tu być.
Bez niego byłoby zbyt pięknie.- Idziemy, czy chcesz jeszcze tu zostać?- Zadała pytanie, którym wyrwała mnie z moich przemyśleń.

- Tak możemy, nie chcę już tutaj siedzieć.- Odpowiedziałem, a potem wybuchneliśmy śmiechem przez co większość ludzi która była w poczekalni zwróciła na nas uwagę.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Siema stary.- Usłyszałem za nim wsiadłem do auta.

- Siema.- Odpowiedziałem, po czym usiadłem na miejscu pasażera  i wyjechaliśmy z parkingu tego przeklętego miejsca.

- Widzę, że na paru siniakach się nie skończyło.- powiedział nagle Ashton, ale miał racje. Prawa ręka w gipsie i lewa noga też w gipsie.

 Po pół godziny drogi dojjechaliśmy do mnie do domu. Ja i Kataleja wysiedliśmy, pożegnaliśmy się z Ashton'em. On pojechał do siebie, a ja z dziewczyną ruszyliśmy w stronę drzwi mojego mieszkania.

Hej kochani,
                      Wiem że dawno nie było rozdziału, ale musimy to sobie wyjaśnić. Jestem leniem.
Nie miałam też "weny twórczej". Wiem że rozdział słaby, ale naprawdę źle się ostatnio czuję i nie wiem jak  pisać. Wydaje mi się, że cała historia potoczyła się za szybko, ale nie wiem. Napiszcie mi to w komentarzach. Kocham Was <3 Jak tak szybko będę pisać to historia skończy się za 4-5 rozdziałów, ale mam zamiar zrobić tak jakby 2 część w tej co piszę teraz. Chodzi o to, że w tej książce będzie się historia toczyła 10 lat po tych zdarzeniach gdy Kataleja będzie miała 28 lat. Nie wiem czy to dobry pomysł, więc ma do Was prośbę. Napiszcie czy moż to tak wyglądać, czy wolicie 2 część. KOCHAM WAS <3

Będziesz mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz