Rozdział 44.

555 31 2
                                    

Kiedy zobaczyłam dziecko, które było wilkiem oraz jakiegoś dorosłego mężczyznę, które trzymał ręce podniesione ku górze, a w nich spoczywał kij, ja i moja wilczyca całkowicie straciliśmy nad sobą kontrolę. Nic nas nie powstrzymałoby od tego, żeby teraz rzucić się na tego mężczyznę. Powiem wam, że to właśnie zrobiłam, jednak nie przemieniłam się na razie, w moją przepiękną wersję wilczej królowej. Z tego przyjęłam postać Wilczą pół ludzką, a to przez to, że stałam na dwóch nogach i wyglądałam prawie że jak zwykły człowiek jednak prawie, bo moje paznokcie wydłużyły się do rozmiaru wilczych pazurów, a moje uszy zrobiły się wilczymi. I postacie właśnie znalazłam się pomiędzy malutkim szczeniakiem a jego oprawcą. Ten nie miał takiego szczęścia, a nawet jeśli by gdyby krzyczał, nikt nie przyszedł mu na pomoc. A za co jest już do akcji, a nie do moich przemyśleń kij uderzył w moją prawą rękę i okazało się, że on nie jest drewniany, w tym momencie moja złość wstąpiła na jeszcze większy poziom, ten nazywał się furią. Jak myślicie, co ja w tym momencie zrobiłam? Jeśli już się tego domyślacie, to powiem wam, że najpierw złamałam siłą wilka ten kij. A było to trochę trudne, ponieważ on był zrobiony z tego stopu, którego wielki lubią, ponieważ on je rani. Srebro. Co prawda ono zrobiło mi kilka ran, ale one nie były tak poważne, żeby przestać walczyć. Przynajmniej ja i moja przyjaciółka jak uważaliśmy i nie przestałyśmy bawić się w bardzo fajną zabawę przecież. Chociaż mogłam ten sposób wypróbować całe pokłady swojej siły i szybkości danymi przez mojego ojca i matkę. Kolejną rzeczą, którą zrobiłam, było uderzenie tego mężczyzny z całej swojej siły w szczękę. To spowodowało tylko to, że ten facet po prostu odleciał na parę metrów do tyłu. Aż w końcu jego ciało spoczęło przed wielkim dębem, na którym się zatrzymało. To jednak nie był koniec. Teraz nadszedł czas na moją piękną moc. Stworzyłam kulę ognia i później wyrzuciłam ją w stronę tamtego człowieka. Już po chwili jego ciało oraz pobliskie drzewo zaczęło się palić.  A mnie dopiero w tym momencie,  opuściła furia, po chwili zmieniłam się w moją poprzednią wersję, po czym odwróciłam się w stronę szczeniaka. Dziecko leżało na ziemi skulony ze strachu

- Zmień się z powrotem - przemówiłam do niego głosem alfy. Wiedziałam, że tylko takiego rozkazu posłucha. Chwilę później stał przede mną chłopiec, który na moje oko miał może z dwa latka. Podeszłam do niego i zabrałam jego małe i nagie ciało na swoje ręce. Na szczęście była noc, i nie będziemy tak bardzo widoczni. Dziecko zaczęło szlochać w moje ramię. Na co aj z potężnej alfy zmieniłam się w opiekuńczą lunę. 

- Ciii... Spokojnie maluszku wszystko będzie dobrze - Chłopiec wtulony we mnie powoli się uspokajał. 

Nie wiedziałam, kogo jest on dzieckiem, dlatego też postanowiłam go zabrać ze sobą do domu watahę, przeczuwając, że jego rodzice Jutro przybędą, by prosić Alfę o pomoc w odnalezieniu ich dziecka.

Wolnym krokiem ruszyłam w stronę domu watahy. A gdy moje nogi znalazły się bardzo blisko tego budynku, zobaczyłam czekającego na mnie mojego mate i strażnika. 

509 słów.

Alfa ( Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz