Rozdział 55.

460 27 6
                                    

Wilk stojący naprzeciw nie pokazał swoje uzębienie, na co ja odwdzięczyłam się tym samym. Jednak to nie ja zrobiłam w tej postaci pierwszy ruch. Zrobił to mój przyszły teść, którego z całej woli nie lubiłam. Wilczur skoczył w moją stronę, a ja byłam na tyle wolna, by jego kły ugryzły mnie w lewą tylną łapę. W duchu przeklęłam z bólu, jednak nie mogłam się poddać. Byłam alfą, którą obserwuje pełno przywódców. A w ich obecności nie mogłam sobie pozwolić na żadną chwilę słabości, ponieważ wtedy wszyscy braliby mnie za bardzo słabą wilczycę, która nie wiadomo, z jakiego powodu ma zaszczyt przyznania tytułu alfy. A każdy z wilków na pewno czekał aż ja zrobię jakiś wielki błąd. 

No dobra, chociaż prawie każdy. Wyjątkiem był mój przeznaczony i mój strażnik. Tamci dwaj mężczyźni w chwili gdy ja ucierpiałam warknęli, po czym chcieli podbiec do mnie, ale inne wilczury z mojego stada ich powstrzymały.  I w sumie bardzo, dobrze zrobili ci czterej faceci. 

To była moja walka i nikt, ani nic nie mogło w to ingerować bez mojej zgody. A ja takiej nie wyraziłam. A zamiast jakichś pozwoleń po prostu skupiłam się na mojej postaci. I wykorzystałam jedną z moich najlepszych umiejętności, która tyczyła się tego kim była moja matka. 

Ogień wybuchł. Tworząc przy tym ochronną tarczę. Aż tak bardzo jej nie potrzebowałam. Ja nie, ale ten żywioł sprawił, że wilk, który miał nadal kły zaciśnięte na mojej łapie poluzował swój uścisk i zapiszczał z bólu. 

Wykorzystałam tę chwilę jego rozproszenia, wyszarpałam się z jego objęć, po czym odwróciłam się do niego i kolejny raz przywołałam ogień. Kończyna, z której lała się krew bolała jednak i tak odwróciłam się do teścia i ugryzłam go w tętnice. On zranił mnie, a ja zaraz pozbawię go życia. Lecz nie zrobię tego za pomocą mojej wilczej siły, chociaż mojej wewnętrznej wilczycy na pewno będzie smutno. Najważniejszą rolę odegra w tym jakże pięknym przedstawieniu ogień.

Gdy tylko pościłam szyję wilka odsunęłam się od niego na większą odległość, po czym skierowałam w jego stronę mój żywioł. Po paru minutach każdy z obecnych czuł już jak pachnie paląca się sierść i powiem, wam tylko, że z bliska nie da się wytrzymać tego zapachu. 

Kulawa na jedną łapę wyszłam bardzo powoli z pomieszczenia. A gdy byłam już na korytarzu spotkałam tam wilczyce, które przed tem opuściłam. Gdy one tylko mnie zobaczyły od razu zaczęły ględzić o tym, jaka ja jestem nieodpowiedzialna. Tylko że one pochopnie to wnioskowały, ponieważ nie mogły wiedzieć co wydarzyło się w sali obok. A po tym że poczuły ogień nie powinny wymyślać jakieś historyjek. 

One potrafiły tylko gać jednak  żadna z nich nie chciała mi pomóc, ponieważ wszystkie stwierdziły, że mną mogą się zająć jedynie służące i lekaż. Wkurzyłam się na to. Bo jednak one chociaż mogły zapytać się mnie ,,Jak się czujesz?" a tu tylko ględzenie. 

Nie chciałam dłużej przebywać w ich towarzystwie dlatego też warknęłam na nie by one sie rozeszły, a sama nadal kulejąc szłam do swojego pokoju. 

Szczerze powiedziawszy zastanawiałam się co robi mój mate skoro go jeszcze nie ma przy mnie?

509 słów



Alfa ( Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz