Rozdział 54.

538 28 2
                                    


Kończąc już swoje przemyślenia w sprawie mojego przeznaczonego. Czas wracać do rzeczywistości, w której siedzę z innymi kobietami i słucham, jakich to one mają przystojnych synów i w ogóle. Okazuje się przy tym, że wszystkie Luny są po prostu plotkarami. W dodatku jednym z ich tematów jest ciąża, o którą ciągle pytają się mnie. Ja oczywiście odpowiadam im że nie jestem w tym stanie, ponieważ jak wiadomo, nic między mną a Alfą takiego nie zeszło, a poza tym, po co komu na razie dzieci. Mówiąc  po bardziej  wilczemu. Zostając Luną zostałam też matkom wszystkich członków watahy. Gdy miałam już dosyć zaprzeczania i odpowiadanie na inne pytania tych starszych pań wyszłam z pokoju usprawiedliwiając się tym że mój mate woła mnie w myślach. Oczywiście to nie była prawda ale one nie musiał o tym wiedzieć w innym wypadku nie wypuściłbym je z tego pomieszczenia a ja miałam już ich serdecznie dosyć. Żałowałam Tylko tego że w tej sytuacji mogą być alfą i rozmawiaj z przywódcami stad. Wszystko byłoby lepsze od słuchania chwalącym się wszystkim kobiet. Dobrze, że jeszcze nie powiedziały, ile ich mężowie mają na kątach. A jeśli mowa o ojcach watah to ciekawe co oni w tym momencie robią. Na pewno nie popijają herbatki. Ciekawość wzięła nade mną górę, a ja już chwilę później znalazłam się w sali rad. 

W tym momencie moje Wilcze zmysły zarejestrowały coś dlaczego ja na pewno nie przepuszczałam mojego przeznaczonego. On chwalił się innym mężczyzną, jak mnie ugłaskał i snuł im wyobrażenia co do tego, jaka ja jestem w łóżku. W tym momencie obudziła się we mnie furia wilka połączona z ognistym żarem. Wściekłość opanowała moje ciało. Pragnęłam kogoś zabić, jednak moją ofiarą na moje nieszczęście nie mógł być mój przeznaczony. Wtedy też zabiłabym siebie. W ty momencie chyba jeszcze bardziej znienawidziłam tę więź mate, a tym bardziej co to zrobiła ze mną, począwszy od dnia oznaczenia, skończywszy na dzisiejszym dniu.

Weszłam do sali, a wilkołaki przemienione w zwierzęta skuliły swoje ogony i zaczęły skomleć tak jakbym ja im coś zrobiła, ale tak jeszcze nie było. Nawet ich nie tknęłam, chyba że oni tak bardzo boją się potęgi mojego żywiołu. W takim razie ja się im nie dziwię. Podeszłam do mojego przeznaczonego, po czym on został uderzony z całej mojej wilczej siły w brzuch.

-Jeśli jeszcze raz okażesz takim kretynem i będziesz gadał innym wilkom nieprawdę na mój temat to przyrzekam ci, że bardzo szybko dowiem się jak zniszczyć naszą więź, a gdy już to uczynię uduszę cię gołymi rękami – powiedziałam do niego głosem alfy.

W oczach mojego przeznaczonego widziałam strach. Chociaż raz coś go przestraszyło. A tym kimś jestem oczywiście ja.

Warknęłam jeszcze na inne alfy, by oni się rozeszli, ale jeden z nich nie posłuchał mojego rozkazu. Musiał być to jak zawsze mój przyszły teść. Nie potrafiłam się opanować, dlatego też go zaatakowałam, a gdy on zmienił się w wilka, dopiero wtedy zaczęła się prawdziwa zabawa. Poszłam za przykładem starszego i chwilę później stałam się moją piękną wilczą postacią pragnącą mordu za wszelką cenę. 

503 słowa

Alfa ( Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz