Harry stanął jak wryty. Jego obolałe i poranione stopy piekły niemiłosiernie. Drżał na całym ciele z powodu przemarznięcia, jakiego nabawił się podczas kilkugodzinnej wędrówce po Zakazanym Lesie. A dwie stojące przed nim postacie były ostatnimi, które powinny widzieć go w takim stanie.- Masz dla nas jakieś wytłumaczenie, ty bezmyślny bachorze? - Zaczął swoją tyradę Snape, a stojący obok niego Draco przyglądał się uważnie Złotemu Chłopcu. Najpierw zwrócił uwagę na brudne nogi, gdzieniegdzie poplamione zaschniętą krwią czy pokryte świeżymi strupami. Harry dostrzegł w jego oczach coś, co wydawało mu się obrzydzeniem. Malfoy jednak szybko podniósł wzrok do góry. Były Gryfon miał ochotę zapaść się pod ziemię i przeklinał sam siebie, że wybiegł wściekły z inicjacji, zapominając o butach i leżącej w komnacie koszulce, która umożliwiła mu wcześniej wspinanie się po rurze. Harry nienawidził swojej wręcz wklęsłej klatki piersiowej, której wygląd ratowały jedynie nieznaczne mięśnie, które wypracował nosząc ciężary na Privet Drive czy podczas gdy w quidditch. Zapomniał o tym, że Draco widział go już w takim stanie - a nawet rozebranego do samych bokserek. Teraz był tu również Snape, co potęgowało tysiąckroć uczucie wstydu. Najgorsze było jednak to, że Mistrz Eliksirów również patrzy na niego jakoś inaczej. Jakby z litością, pomieszaną ze wściekłością. Harry pomyślał, że musiał naprawdę nisko upaść, skoro wzbudza w profesorze to pierwsze uczucie. - Oczywiście, że nie. - kontynuował Snape - Chłopiec - Który - Zabił - Czarnego - Pana nie podlega żadnym regułom. Może robić co chce i kiedy chce, nie zważając na innych. Uwierz ty przeklęty bachorze, że wcale nie obchodzi mnie twój los, ale jako opiekun Domu jestem za ciebie odpowiedzialny! Przez swoją głupotę mogłeś narazić wszystkich, którzy brali udział w standardowej i nieszkodliwej inicjacji na gniew wściekłego wilkołaka i niezrównoważonego azkabańczyka! Czy ty kiedykolwiek pomyślałeś zanim coś zrobiłeś? Kto przy zdrowych zmysłach robi sobie sam - pozbawiony różdżki i połowy odzienia - nocne wycieczki po Zakazanym Lesie? Jeśli chcesz gówniarzu popełnić samobójstwo, to istnieją mniej wyszukane i prostsze sposoby, niż rozszarpanie przez wściekłe zwierzę! Nie masz w sobie nawet krzty Ślizgona! Temu staremu kapeluszowi rzuciło się chyba na pusty rondel, skoro przydzieliła cię do mojego Domu!
W Harrym zawrzało. Jeśli nie pasował do Slytherina to nie pasowałby nigdzie. Hogwart był jedynym domem, jaki kiedykolwiek miał, a teraz ktoś próbuje zabrać mu nawet tę cząstkę jego życia, która jak na razie jako jedyna nie straciła dla niego wartości. Najpierw zamek chciał mu odebrać kilkakrotnie Voldemort, a teraz Snape chce go stąd wyrzucić. Zresztą profesor eliksirów dążył do tego od dnia, kiedy Złoty Chłopiec pierwszy raz postawił swoją stopę w tej szkole.
- To nie pan decyduje o tym gdzie jest moje miejsce! - Krzyknął. Wydanie z siebie tak głośnego dźwięku, po kilku godzinach nic nie mówienia sprawiło u niego ogromny wysiłek. Ostatkiem sił powstrzymywał się, aby nie chwycić się za głowę, która wybuchła silnym bólem. - Tiara już drugi raz potwierdziła, że najlepszym dla mnie miejscem jest Slytherin, czy ci się to podoba czy nie!
- Nie jesteśmy na ty, gównierzu! I o czym ty właściwie mówisz?
- Nie wasz zakichany interes!
- Dobrze Potter, skoro jesteś taki zuchwały i bezczelny, to nie zostawiasz mi żadnego wyboru. Pożałujesz jeszcze, że ośmieliłeś się mi przeciwstawić. - Snape podszedł do niego i syknął mu do ucha - Zrobię z ciebie grzecznego i uległego ucznia, nawet gdybym miał zamknąć cię na miesiąc w lochu z którymś z moich uczniów.
- Jesteście nienormalni - wycharczał Harry, odsuwając się gwałtownie i tracąc przy tym równowagę. Zatoczył się kawałek do tyłu i wychrypiał - A skoro znasz tak wiele sposobów - zwrócił się do profesora - na wyszukane samobójstwo, to chętnie ich posłucham. Może zdecyduje się z któregoś skorzystać.
CZYTASZ
Błysk zielonego światła- drarry
Fanfiction¤ (¯'☆✭.¸)¤ . ¤ (¯'☆✭.¸)¤ Harry odczuwa depresyjne skutki używania czarnej magii. Gdy po wakacjach trafia do Hogwartu, przy przydzielaniu do domów dzieje się coś niespodziewanego... I co z tym wszystkim wspólnego ma Nevill? ¤ (¯'☆✭.¸)¤ . ¤ (¯'...