Walka

1.9K 121 263
                                    


- Mogłem się domyśleć - warknął Snape, który bez pytania zaszczycił pomieszczenie swoją obecnością. Poirytowany spojrzał na wciąż obejmującego Harry'ego Blacka - że kiedy moi uczniowie wparowali do mojego gabinetu, krzycząc, że jakiś nauczyciel molestuje ucznia, to na pewno chodzi o ciebie.

- Snape - Black posłał opiekunowi Slytherinu, jadowite spojrzenie - jak widzisz, nic takiego się nie dzieje. Może powinieneś porozmawiać ze swoimi uczniami na temat zbyt wybujałej wyobraźni? Skądś musiały się im wziąć takie skojarzenia, prawda?

Mistrz Eliksirów warknął.

- Co ty tu właściwie robisz? Możesz mi wyjaśnić dlaczego zakłócasz spokój moich - podkreślił - podopiecznych? Nie masz prawa szantażować naszego przejścia, powołując się na funkcje profesora, aby się dla ciebie otworzyło. Możesz być pewny, że zgłoszę to wtargnięcie.

- Mam prawo odwiedzać mojego chrześniaka! I dlaczego Snape, nie zawiadomiłeś mnie o tym, że Harry wylądował w skrzydle szpitalnym? Co te twoje Węże mu zrobiły?

- Syriuszu, to nie tak... - próbował wtrącić Złoty Chłopiec

- Nic mu nie zrobiły, kretynie. I nie mam obowiązku nikogo informować. Nie jesteś jego prawnym opiekunem!

- Ale będę! Już złożyłem, za zgodą Harry'ego, papiery o przyznanie mi opieki nad nim.

- To czas przyszły, o ile w ogóle zgodzą się, aby ich wspaniały Wybraniec - zironizował Snape - przebywał pod opieką kogoś takiego jak ty!

Black, w mniemaniu Draco wyglądał na osobę, która miała zaraz rzucić się z pięściami na opiekuna Slytherinu.

- Nie prowokuj mnie, Smarkerusie... - wysyczał Syriusz, automatycznie sięgając do swojej kieszeni, gdzie trzymał różdżkę.

Harry patrzył na tą scenę z szeroko otwartymi oczami. Nie mógł pozwolić na to, aby jego chrzestny, został zwolniony, za rozpoczęcie bójki z drugim profesorem.

- Syriuszu, proszę nie... - powiedział, chwytając nauczyciela za rękę.

Black wyglądał na zaskoczonego reakcją chłopaka, tak samo jak Snape, ale jemu udało się o wiele szybciej odzyskać kontrolę nad własnymi myślami.

- Tak, psie. Słuchaj się Pottera, choć raz zachowuje się jak na jego wiek przystało.

OOO

Kilka minut później, Harry nie mógł uwierzyć w grobową ciszę, jaka zapanowała po wyjściu dwóch profesorów. Snape, po kolejnej dawce obelg, pomyślał w końcu o tym, że tłoczący się pod drzwiami pokoju uczniowie, doskonale słyszą ich wymianę zdań i zaproponował, aby przenieśli się z rozmową do jego kwater, gdzie nikt nie będzie im przeszkadzał.

Według Złotego Chłopca, zostawienie tej dwójki samej, prędzej czy później doprowadzi do katastrofy, ale kim on był, żeby się sprzeciwiać. Skoro on i Malfoy umieli przebywać w swoim towarzystwie, nie rzucając na siebie żadnych klątw, to może profesorowie, jako dojrzali mężczyźni, również zapanują nad swoimi emocjami. Obiecanki cacanki - pomyślał Harry.

I jeszcze pozostawała sprawa Malfoya, który usłyszał zdecydowanie więcej niż powinien. Spojrzał na stojącego niedaleko niego blondyna, który wpatrywał się w niego, w pełnym skupieniu.

- Malfoy - warknął - czemu nic nie mówisz? Dałem ci jakże stosowną okazję i tak wiele nowych informacji, z których mógłbyś sobie żartować. No, dalej - zachęcał, nieświadomy, że Draco patrzy na niego, jakby urosły mu na głowie czułki - jestem pewien, że wymyślisz stosowne epitety. Nie? To może ci pomogę... Hm... Może ofiara? Sprzątaczka? Niechciany bachor? Podrzutek?

Błysk zielonego światła- drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz