"Prawdziwa przyjaźń przychodzi, gdy cisza między dwojgiem ludzi jest wygodna."
David Tyson
Julek
Przez całą drogę do domu Matylda była nieobecna; zawzięcie o czymś myślała. Mogłem tylko zgadywać o czym. Po nieudanej randce bardzo mnie wspierała; nie pocieszała na siłę, próbowała rozśmieszać i zapewnić mi dobrą opiekę. Zgodziła się na przesłuchanie do sztuki, czym mnie zaskoczyła; Myślałem, że na to nie pójdzie, ale widać urok Michała zrobił swoje.
-Julek, nie wydaje ci się, że musimy porozmawiać? - Odparła nagle, wpatrując się w widoki za szybą. Było ciemno, zimno i padał deszcz.
-A o czym chcesz rozmawiać?
-Czas mija bardzo szybko. - Świetnie zdawałem sobie sprawę z tego, co chciała mi przez to powiedzieć. Nie chciałem tego usłyszeć.
-Zdaje sobie sprawę. Wiesz że Ola jest szczęśliwa? - Niezbyt płynnie zmieniłem temat. - Ciąża daje jej radość, motywuje ją do działania. Nie myślałaś nigdy o sobie jako o kobiecie, która da życie dziecku?
-Julek... - Tym razem poczułem, że na mnie spojrzała. Ulica była dość ruchliwa; wszyscy wracali z pracy. To był dobry pretekst, żeby nie patrzeć w jej kierunku.
-Nie, słuchaj...ja o tym myślałem. Dużo myślałem. Jak się zabijesz to razem z tobą, w grobie będą leżeć niespełnione marzenia. - Te słowa przeszły mi przez gardło z ogromnym trudem. Naprawdę nie wyobrażałem sobie, że mógłbym ją stracić. -Może twój syn będzie kolejnym Albertem Einstanem? Albo innym sławnym fizykiem. - Nie patrzyłem na nią, ale byłem wręcz przekonany, że przewróciła oczami. - Możesz dać też szczęście pewnemu mężczyźnie, który gdzieś chodzi po tym świecie. Nic nie dzieje się przez przypadek; twoja śmierć może spowodować wiele złego. Pomyśl o osobach, które cię kochają. Powiedź tak szczerze, nie myślałaś nigdy o założeniu rodziny? - Westchnęła.
-Nie, nie widzę siebie w roli matki. Nie jestem nauczona miłości, troski; nie umiem dać wsparcia drugiej osobie.
-Mi to wszystko dajesz.
-Ty jesteś moim przyjacielem. Ja nie będę umiała iść z kimś przez życie. To jest odpowiedzialność za drugą osobę, a pojawienie się dziecka komplikuje wszystko jeszcze bardziej.
-Wolisz się zabić i uniknąć problemów, które czekają cię w dorosłym życiu. Dobrze rozumiem? - Czułem jak wzbiera we mnie gniew. Nie chciałem na nią krzyczeć, tak bardzo nie chciałem...
-To nie tak.
-A jak?! - Nie wytrzymałem. - Wytłumacz mi to, do jasnej cholery!
-Nie krzycz na mnie! - Pisnęła. - Nie mam obowiązku tłumaczyć ci się z podjętych przeze mnie decyzji. Jestem dużą dziewczynką, umiem o siebie zadbać. Daj mi spokój. - Poczułem, że zaczyna mi się robić nieznośnie duszno.
-Mam jeszcze kilka miesięcy. Udowodnię ci, że masz po co żyć. - Wymamrotałem.
-Powodzenia.
Nie mogłem już dalej mówić. Duszności zaczęły narastać, a w klatce piersiowej złapał mnie znów ten niemiłosierny ból. Nie wiem jak, ale udało mi się zjechać na chodnik. Do wszystkiego doszły zawroty głowy. Kątem okna zobaczyłem, że Matylda mi się przypatruje; poruszyła się niespokojnie, ale najwyraźniej nie wiedziała co powiedzieć. Chciała mnie dotknąć, ale machnąłem ręką i poprosiłem aby podała mi wodę, która leżała na tylnim siedzeniu. Mati milczała, ale nie spuszczała ze mnie wzroku. Na szczęście, z każdą minutą ból ustawał. Nie wiedziałem co się dzieje; ogarnęła mnie panika, którą starałem się zwalczyć. Kiedy już odzyskałem kontrolę nad swoim ciałem, odwiozłem Matyldę do domu. Protestowała, ale przecież nie mogłem zostawić auta na chodniku w centrum miasta. Temat jej śmierci do końca drogi został nieporuszony. Tak było lepiej dla nas obojga.
CZYTASZ
Jutro zajdzie słońce
Short StoryNierozwiązane zagadki, hektolitry łez i tony wspomnień. Co w życiu jest naprawdę ważne? Co sprawia, że masz siłę aby codziennie podnieść się z łóżka? Jak sobie poradzić, kiedy wszystko odwraca się przeciw Tobie? Matylda i Julek przyjaźnią się od...