"Każde, kłamstwo w końcu wyjdzie na jaw"
W poniedziałek o godzinie dziewiątej dostałem telefon z prośbą o przyjazd do szpitala; są wyniki moich badań i lekarz chciałby porozmawiać ze mną i rodzicami. Dla mnie nie stanowiło to problemu, ale niestety mama miała spotkanie i musiałem jechać sam z tatą. Nie żebym miał coś przeciwko; uwielbiałem tatę, ale bałem się, że jeśli to będzie coś poważnego, to spanikuje, wpadnie w atak histerii, albo zemdleje. Dlatego nie był przy moich, ani Alana narodzinach; mama się na to nie zgodziła, bo wiedziała jakby się to skończyło. Zamiast nią, lekarze musieliby zajmować się tatą.
Mój lekarz prowadzący był trzydziestodziewięcioletnim brunetem, o zielonych oczach. Całkiem sympatyczny gość; zadbany i troszczący się o swoich pacjentów. Polubiłem go od samego początku; wzbudzał zaufanie. Powitał nas i poprosił abyśmy usiedli przy biurku.
- Zanim przejdę do wyników badań, chciałbym zadać kilka pytań Julkowi. Mogę? - Zaczął. Wyglądał całkiem poważnie.
- Jasne. - Odparłem już ciut niepewnie.
- Jak się czujesz?
- Zadziwiająco dobrze. Biorąc pod uwagę że w ostatnim czasie miałem pewne problemy.
- Jakie? - Pochylił się nad biurkiem uważnie mi się przyglądając. Kątem oka zauważyłem, że tata poruszył się niespokojnie na krześle.
- Zacząłem się bardzo pocić, potrafię się zmęczyć po przejściu kilku metrów.
- Dlaczego nic nie powiedziałeś mi i mamie? - Tata wstał i zaczął chodzić po gabinecie. Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć, więc milczałem i czekałem na ruch doktora.
- Panie Michalski, proszę usiąść. Nerwy nic tu teraz nie pomogą. - Odwrócił się z powrotem w moją stronę. - Jak jadasz? Nie odchudzasz się?
- Nie, zawsze miałem dobry apetyt... chociaż ostatnio jakoś go nie mam. Ale raczej jem jak zwykle.
- Ważyłeś się?
- Nie.
- A mogę cię poprosić, abyś się zważył? - Nie czekając na odpowiedź wstał i poprowadził mnie do dużej wagi, która jednocześnie mierzyła też wzrost, chociaż dobrze znałem drogę.
- Hmm sześćdziesiąt trzy kilo, przy wzroście metr osiemdziesiąt to mało. - Usłyszałem zza pleców głos lekarza.
- Czy mój syn jest na coś chory? - Odwróciłem się i zobaczyłem, jak w oczach taty zaczynają zbierać się łzy. Mówiłem. Panika, jak zwykle panika o nic.
- Nie chcę zawczasu wydać diagnozy, bo to może nie być prawdą.
- Proszę powiedzieć co jest mojemu dziecku! - Ojciec z całej siły uderzył pięściami w biurko. Razem z lekarzem patrzyliśmy w ciszy na rozsypujące się długopisy i kawę z mlekiem płynącą strużką na podłogę.
Nie wiem czy chciałem usłyszeć to, co powiedział mi doktor. Oddałbym wszystko aby cofnąć czas, uchronić siebie i swoją rodzinę od tej wiadomości. Walczyłem sam ze sobą, aby nie wybiec z gabinetu, ale siedziałem i słuchałem tego, co ma mi dopowiedzenia lekarz. Dał mi kilka wskazówek i skierowania na jeszcze inne badania. Bałem się jak cholera, ale musiałem być silny dla siebie, jak i dla taty, i całej swojej rodziny. I dla Mati.
* * *
Chciałem iść do szkoły, ale tak naprawdę nie miałem na to siły. W samochodzie panowała przerażająca cisza. Musiałem ją przerwać, ale nie wiedziałem co mam powiedzieć. Bałem się nawet oddychać.
CZYTASZ
Jutro zajdzie słońce
Short StoryNierozwiązane zagadki, hektolitry łez i tony wspomnień. Co w życiu jest naprawdę ważne? Co sprawia, że masz siłę aby codziennie podnieść się z łóżka? Jak sobie poradzić, kiedy wszystko odwraca się przeciw Tobie? Matylda i Julek przyjaźnią się od...