/Aether/
Wszędzie śnieg. Śnieg pod nami i nad nami, za nami i gdzie nie spojrzeć masa śniegu przed nami. Od zawsze fascynowała mnie natura zlodowaciałej góry, na granicach między skrajnie ciepłymi narodami. Weszliśmy w sam środek srogiej zimy. Powietrze było zlodowaciałe ale na szczęście nie padało.
Podążałem krok w krok za śladami Albedo aby jak najskuteczniej poruszać się na przód. Skrzypienie śniegu przypominało chrupot wafli ryżowych ale zachowałem to porównanie dla siebie, nie chcę aby Paimon zrobiła się głodna.Ukradkiem spojrzałem na Xiao. Jego towarzystwo tutaj to ostatnia rzecz której się spodziewałem. Nie żałuje jednak, że idzie z nami. Nawet się cieszę. Od kiedy Paimon umilkła nikt się nie odezwał. Nie było to też takie łatwe podczas przedzierania się przez metrową warstwę śniegu. W takich sytuacjach chciałbym być na miejscu Paimon.
- Nie jest ci zimno? - Zapytałem gdy tylko zrozumiałem jak ubogo był ubrany zważywszy na panujący klimat. Z miejsca postanowił wybrać się z nami bez żadnych przygotowań czy zmiany odzienia.
- Nie, zimno mnie nie dotyka - Nic dziwnego skoro sam używa tak chłodnych odpowiedzi.
- Może dam ci swój szal? Mi wystarczy płaszcz, masz odkryte całe ramiona.
- To zbędne.
Przewróciłem oczami (tak aby tego nie zauważył) i więcej nie nalegałem.
Minęliśmy niewielki kamping hilichurlów, dałbym sobie głowę uciąć, że potwory nas zobaczyły ale wydawały się zbyt zmarznięte i rozleniwione aby wszcząć za nami pogoń. Następne były kamienne filary, które wśród śniegu i ośnieżonych sosen były ledwie dostrzegalne. Paimon przyłożyła język do ogromnej sosny aby zakończyć naszą sprzeczkę i udowodnić, że język nie może przymarznąć do drewna. Myliła się. Albedo musiał dobrze znać drogę bo ani razu się nie zawahał wybierając kierunek na rozdrożach czy skręcając na niewidoczny na pierwszy rzut oka skrót.
W oddali dostrzegłem statuę, osamotniana na ruinach starożytnej kopuły, zupełnie zastarzałej i rozpadniętej.- Zróbmy postój - Albedo zdecydował.
- Uff co za ulga. Paimon jest cała przemarznięta - Dziewczyna skuliła się i wleciała pod mój płaszcz. Przytuliłem się nie mniej ucieszony z odpoczynku.
- Rozpalmy ognisko, jest lodowato - Wraz z Paimon pod płaszczem pozbierałem kilka patyków i oberwałem kory z obeschniętych drzew.
Utworzyliśmy niewielki stos przypominający tipi i rozpaliliśmy ogień. Albedo poczęstował nas ziołową herbatą z termosu.- Dragonspine to bardzo ładne miejsce ale Paimon polubiła by je dopiero w tedy, gdyby było mniej zimne - Skomentowała przelewając herbatę do zakrętki termosu.
Niemalże pisnęła gdy strzała wylądowała tuż pod jej nogami. Obróciliśmy się, kilka cyro strzelców, ewidentnie nie spodobała im się nasza wizyta i znów zaczęli przeładowywać swoje kusze.
Xiao wstał jednocześnie odbijając strzałę w locie. Dosięgnął hilichury w jednym skoku i powalił je wszystkie na ziemie. Drzewa zatrzęsły się lekko zrzucając śnieg z gałęzi.
Gdy wrócił, Paimon czekała na niego z założonymi rękami.- Ognisko! - Krzyknęła wskazując na zasypane śniegiem patyki.
Xiao przez chwile miał dość zmieszany wyraz twarzy ale w końcu dotarło do niego co się stało.- Czy to przeze mnie? Wybaczcie, rozpalę je na nowo.
- Nie trzeba - Albedo poprawił ramiączka plecaka znów zarzucając go na plecy - Powinniśmy ruszyć dalej.
Dotarliśmy do zwalonego mostu, Albedo upewniwszy się, że wszyscy dotarli wytworzył główki kwiatów, nie większe niż metr szerokości. Błyszczące pęki wypełniły wyrwę w moście tworząc mostek, przeskoczyliśmy jak po kamieniach w rzece docierając na drugą stronę.
CZYTASZ
Aether x Xiao / Genshin impact
Acak/wstrzymana/w trakcie zmieniania?/ Czytajcie tylko do rozdziału "Letters" pls