1

86 5 0
                                    

Poniedziałek jak ja go nienawidzę. W sumie jak każdy. Nigdy nie zrozumiem czemu trzeba wstawać tak wcześnie. Przecież to bezsensu. Zamiast się wyspać, wstać ze spokojem i na luzie się wyszykować. To człowiek wstaje niewyspany a do tego musi się w ekspresowym tempie wyszykować bo inaczej się spóźni do szkoły albo pracy. A na domiar złego zapomni o śniadaniu przez co jest głodny. A jak wiadomo z życia człowiek głodny to człowiek zły. Ale mniejsza o to. 6:50 tą godzinę właśnie widzę po wyłączeniu tego upierdliwego urządzenia albo rzeczy szatana jak ja to nazywam, czyli budzika oczywiście. Bo o co innego mogło by chodzić w poniedziałek o 6:50? O nic – tak właśnie myślałam. Po ocknięciu się, rozprostowaniu kości i wstaniu z łóżka idę do łazienki. Oczywiście w domu panuje totalna cisza jak zwykle. W końcu czego ja się spodziewałam? Komitetu powitalnego? Pff przecież to normalne, że prawie 24h spędzam sama w domu. No dobra przesadzam, może nie 24h, ale pół dnia owszem. Nie zrozumcie mnie źle to nie tak, że w ogóle nie widzę się z moją rodziną czy coś. Chodzi po prostu o to, że ich praktycznie nie ma w domu. Mówiąc ich mam na myśli moich rodziców. Mama Margaret – to niska kobieta po czterdziestce z piwnymi oczami i krótkimi brązowymi włosami. Natomiast tata Alexander – to wysoki mężczyzna z czarnymi włosami i zielonymi oczami, również po czterdziestce. Mimo swojego wieku nie wyglądają staro, wręcz przeciwnie. Mama nosi luźne ale eleganckie ciuchy co ją odmładzają a tata trzyma formę trenując regularnie na siłowni. Jest jeszcze siostra. Tak dobrze słyszycie mam siostrę. A dokładnie jest to Grace - drobniutkiej postawy kobieta z włosami w kolorze jasnego brązu i zielonymi oczami, która ma 24 lata. Tata wraz z mamą pracują w biurze a dokładniej mówiąc prowadzą największy i najlepszy w całym Los Angeles hotel. Gdzie tata zajmuje się papierkową robotą a mama marketingiem. Dlatego praktycznie cały czas spędzają właśnie tam. Co do Grace jest to najlepsza siostra pod słońcem, ale przez studia i chłopaka nie ma dla mnie czasu. Razem z Cameronem (jej chłopakiem) studiuje prawo co kończy się brakiem czasu wolnego. A jak już go ma to woli iść na miasto ze znajomymi. Nie winię jej za to, bo gdy przyjeżdża do domu to całą swoją uwagę poświęca właśnie mi. Dobra wracając do rzeczywistości. Po załatwieniu spraw związanych z łazienką wróciłam do pokoju aby się ubrać. Zdecydowałam się na biały top z czarnymi jeansami i do tego szarą bluzę. Zważając, że mamy kwiecień nie chciałam przesadzić ani w jedną ani w drugą stronę. Nikt nie lubi marznąc ani się pocić. Po ubraniu się zrobiłam makijaż, czyli korektor, puder i maskara na rzęsy. Osobiście preferuję delikatny makijaż tzw. naturalny. Nie rozumiem tych wszystkich lasek z toną tapety na twarzy. To bez sensu, ale mniejsza z tym. Po ogarnięciu się zeszłam na dół na śniadanie. 7:20 nie tak źle. Lekcje mam na 8:00, więc na spokojnie zdążę zjeść jeszcze porządne śniadanie. Po zjedzeniu naleśników, które uwielbiam. No bo serio to jest niebo w gębie, wzięłam plecak i ruszyłam do korytarza, gdzie założyłam swoje białe Nike i parkę. Po wyjściu z domu zakluczyłam drzwi i ruszyłam spacerkiem przed siebie w stronę szkoły, wiedząc że mam jeszcze 20 minut do lekcji.

No i mamy pierwszy rozdział. Strasznie się cieszę, że tak szybko udało mi się z nim ogarnąć. Może to ze względu na wenę, której miałam aż nadto? W każdym razie mam nadzieję, że się podobało. Jeżeli tak to piszcie w komentarzach. Jeśli nie to też piszcie w komentarzach. Jestem otwartą osobą, więc nie będzie mi to przeszkadzać. Buźka! I do następnego!

,, Pamiętaj o oddechu "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz