Rozdział 9

125 10 1
                                    

Dalia

Dopiero cztery godziny przed balem, a ja już siedzę przed toaletką poprawiając trzeci raz makijaż. Kto by pomyślał, że władanie mieczem jest dużo łatwiejsze niż narysowanie kresek na powiekach. Nie mogę non stop zakończyć kreski tak by ładnie podkreślała oko i nie była za gruba. Co za okropieństwo. Sięgnęłam kolejny raz po chusteczkę i zaczęłam poprawiać końcówkę, która okazała się być za wysoko narysowana. Westchnęłam i oparłam się o blat patrząc w lustro.

- Po co ja się tak z tym męczę? - mruknęłam niezadowolona pod nosem i machnęłam ręką. Pojawiły się dwie idealnie nakreślone kreski.

Odchyliłam się do tyłu na krześle i utkwiłam wzrok w suficie. Tak bardzo pragnę wyglądać na własną rękę przyzwoicie tak też bardziej muszę sięgać po magię. Od początku uważam, że magia we mnie jest czymś obcym, nie jesteśmy jednością, a osobnymi bytami. Nie zawsze potrafię panować nad mocą i przejmuje ona nad mną kontrolę jakby to była zupełnie inna osoba łapiąca za stery.

Wróciłam do wcześniejszej pozycji i znowu machnęłam ręką by tym razem przedłużyć i podnieść trochę rzęsy oraz pomalować usta na lekki róż. Nie za mocny makijaż, nie wyzywający. Wygląda dobrze.

Czas zająć się sukienką. Tu postanowiłam, że po prostu zmodyfikuje jedną ze swoich sukien z szafy i padło na długą, różową z podszarpniętym tiulem na ramionach. Modyfikacja miała polegać tylko na zmianie koloru, co było banałem. Zielony. To jego kolor... Zagryzłam wargę odwracając się w stronę biurka, na którym leżały puste pergaminy, a obok pióro zamoczone w kałamarzu. To ryzykowne by wysłać mu wiadomość, ale nie dam rady skreślić go po tylu latach, zawsze przy mnie był kiedy wszystko rzucało mi kłody pod nogi. Może właśnie dlatego go pokochałam?

Przeczytałam jeszcze parę razy swoją sentencję i zwinęłam w końcu wiadomość w mały rulonik. Mój mały przyjaciel Fargerik siedział już na balustradzie balkonu i patrzył na mnie radośnie podskakując i trzepocząc swoimi skrzydłami.

- Wiesz do kogo to zanieść. - powiedziałam posyłając mu uśmiech. Posłusznie wystawił swoją nóżkę, do której przywiązałam rulonik i odleciał w znane już mu miejsce.

Czuję się strasznie głupio, ale bez ryzyka nie ma zabawy jak to mawiają. Zjadłam czekający od godziny na mnie obiad i ubrałam się powoli na uroczystość. Swoje "dzieło" sprawdziłam w lustrze.

- Suknia jest. - powiedziałam, odczuwając stres. - Świecidełka są, makijaż jest, brakuje tylko fryzury.

Układanie włosów nigdy mi nie wychodzi dobrze. Albo coś źle upnę, albo pojedyncze kosmyki mi wychodzą przez co wygląda to okropnie. Nie czuję się dobrze nastawiona względem dzisiejszej zabawy, cały wieczór mam spędzić w towarzystwie Thora. Był moim przyjacielem od dawna, ale nie podoba mi się sposób w jaki na mnie patrzy, sprawia to, że czuje się strasznie niekomfortowo.

Usłyszałam pukanie do drzwi, przez chwilę poczułam nagły ucisk w żołądku przez nerwy. Czy to on?

- Witaj, Dalio. - przywitała się królowa. Zdziwiło mnie to strasznie, że postanowiła mnie odwiedzić. Czyżby dowiedziała się o notce? Liczę, że nie.

- Pani. - skłoniłam się robiąc jej równocześnie miejsce by mogła wejść. Nikt jej nie towarzyszył.

- Słyszałam, że wybierasz się z jednym moich synów. - powiedziała i zmierzyła mnie z góry na dół. - Pytanie tylko, któremu jednak będziesz towarzyszyć tak naprawdę.

Czułabym się przerażona po tych słowach, gdyby nie jej pokrzepiający uśmiech. Frigga była kobietą o wielkim i walecznym sercu. To ona nauczyła mnie tak wielu rzeczy związanych z magią za co byłam jej dozgonnie wdzięczna, nigdy chyba nie spłacę za to długu, że się mną zajęła po znalezieniu się w Asgardzie.

Nie taki diabeł zły jak go malują.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz