Rozdział 10

106 7 1
                                    

   Loki

   Obudziłem się wczesnym rankiem, odziwo w całkowitej ciszy,  i do tej pory pomimo po południa leżałem w łóżku. Nie mam kompletnie ochoty się stąd ruszać, chociaż powineniem posprzątać, bo panował tu chaos. Myśli krążyły mi ciągle wokół wczorajszego dnia, czuję się głupio ze względu na swoją reakcję, która nie powinna być widziana, a jednocześnie też czuję się zły na siebie, ona sprawia, że staje się słaby, a nie chce taki być. Co jest silniejsze? Nic. Oba te uczucia szły na równi, ale postanowiłem zapielęgnować w sobie złość. Zdecydowałem, że w końcu wstanę i zacząłem zbierać rzeczy, ale w tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Osobo, która stoisz za tymi drzwiami, trafiasz naprawdę w nie najlepszy dzień.

   - Widziałeś ją? - spytał brat od razu, gdy otworzyłem mu drzwi.

   - Kogo? - zapytałem, dopiero teraz zdając sobie sprawę, jak muszę wyglądać.

   - Dalię, a kogo? I na Odyna, co tobie się stało i twojemu pokojowi? - powiedział patrząc mi za ramię. - Nie ma jej nigdzie, nawet w jej komnatach, jej rzeczy również zniknęły.

   - O czym ty mówisz? - spytałem zdezorientowany ponownie łapiąc z nim kontakt wzrokowy.

   - Masz coś z tym wspólnego? - na jego twarzy pojawił się grymas złości i wyprostował się jak strzała.

   - Postradałeś zmysły? Ledwo co wstałem.

   Za bratem dostrzegłem matkę zmierzającą w naszą stronę z zaniepokojoną miną.

   - Chłopcy. - zaczęła. - Ojciec was chce widzieć.

*

   Szliśmy w dwójkę pośpiesznie do sali tronowej nie wiedząc czego się spodziewać. Dopiero teraz na nowo zacząłem się karcić za to, że ją tam zostawiłem samą. Stanęliśmy przed Wszechojcem czekając aż przemówi. Matka stała obok niego z spuszczonym wzrokiem utkwionym w podłodze. To nie jest zwiastun dobrych nowin.

   - Dobrze, że już jesteście. - jego ciężki wzrok padł na mnie, po czym zwrócił się w kierunku Thora.

   - Twoje prace z Dalią są od dziś nieaktualne. Obowiązki będziesz pełnił wraz z Lokim.

   - Ojcze dlaczego jej rzeczy zniknęły? - czułem napięcie w powietrzu usłyszawszy to pytanie. Nie wiedziałem zbytnio co się dzieje.

   - Wysłałem Dalię do Wanaheimu na okres pięciu lat. - poczułem jakbym dostał obuchem w tył głowy, ta informacja odbijała się echem , nie mogłem w to uwierzyć. Pięć lat?

   - Że co proszę? - wymknęło mi się.

   - To co słyszałeś synu. Dalia będzie się doskonalić tam w walce i magii.

   - Dlaczego tak nagle?

   - Chyba powienienś znać na to odpowiedź. - To zdanie było całkowicie wyprane z emocji, przez co aż się wzdrygnąłem. Domyślił się wczoraj... To jakiś pieprzony żart, robiłem wszystko by nas nie widziano. Poczułem jak złość mnie ogarnia, wstałem i pośpiesznie wyszedłem, nie chciałem tu być. O tyle dobrze, że nie wygnał jej do Midgradu, ale na bogów, dlaczego ona musi płacić za to, że wymieniliśmy parę zdań?

   - Bracie! - usłyszałem za sobą, więc przyśpieszyłem kroku nie chcąc wkurzać się bardziej, ale niestety mnie dogonił i zatrzymał.

   - Żądam wyjaśnień. - powiedział.

   - To sobie żądaj. - odparowałem i chciałem ruszyć znowu, ale mi to uniemożliwił stając przed mną.

   - Wyjaśnij mi o co w tym wszystkim chodzi. Dlaczego nasz ojciec mówi, że znasz odpowiedź?

Nie taki diabeł zły jak go malują.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz