Rozdział 11

95 9 1
                                    


   Dalia

   Siedziałam już dwie godziny przed stosem ksiąg i miałam rację, historia różniła się diametralnie. Na przykład wojna między Asami i Wanami. W Asgardzie uczono nas, że to Asgard zwyciężył w starciu z Wanami co zakończyło się sojuszem, natomiast według historii Wanaheimu wojska Asgardu wkroczyły na teren krainy i Wanowie odparli Asgardczyków pod same granice, lecz Wanowie nie byli ludem chcącym rozlewu krwi, więc zaproponowali sojusz tym samym upadając niżej w władzy dziewięciu światów. Również wojna z Jotunhaim wydawała mi się zawsze dziwna. Lodowe olbrzymy, potwory które są od wieków tematem przestrogi dla dzieci. Wysocy nawet na trzy metry, potężne królestwo, traci Tesseract, źródło mocy. Asgard znowu wygrywa ponownie uzyskując sojusz. Tylko za co? Co oferowano w zamian? Sojusz Wanów obejmował odwiedziny Frei na pół roku w krainie Asów, a w zamian Asgard bronił Wanaheimu. A Jotunhaim? Odebranie źródła mocy i sojusz nawiązany jakim porozumieniem? W historii coś umyka, bo nie ma żadnej wzmianki o wymianie jakiejś rzeczy.
   Zajrzałam do drugiej księgi obok. Niech no ja spojrzę. Alcarin był głównym ośrodkiem magii, niekiedy uważany za dziesiąty świat. Został opanowany przez... Hm pierwsze słyszę... Jaszczuroczartów, który wyrżnęli całą populację Alcarinów i zniszczyli planetę.

   - Panienko. - wyrwał mnie z lektury kobiecy głos. Była to jedna z dwórek, które uczyły mnie etykiety. Młoda kobieta, spięte, blond włosy w warkocza, a ubiór kontrastował z jej granatowymi oczami. - Powinnaś się już udać spać, jest po północy już.

  Zaskoczona spojrzałam na zegar znajdujący się w oddali i wskazywał dokładnie czterdzieści jeden minut po północy.

   - Rzeczywiście już pójdę, dziękuję. - powiedziałam i odłożyłam książki za pomocną magii.

Loki

   Jest środek nocy, ale nadal nie mogę zmrużyć oka. Po prostu leżę i patrzę w sufit. Wszystkie emocje ustąpiły i na ich miejscu pojawiła się pustka, nie chce mi się kompletnie nic. Czuję się trochę w kropce, bo nie wiem co o tym wszystkim myśleć i jak postąpić...

Zresztą niby dlaczego?

  Podniosłem się do pozycji siedzącej i uśmiechnęłem sam do siebie.
   Będzie moja, czy tego ojciec chce czy nie. Nie mam czym się przejmować, zdobędę ją choćbym nie wiem co czy nawet kto. Ojciec jeszcze zobaczy, że jestem jej godzien, a ona sama będzie rozpływać się na mój widok.

   Jam jest Loki Odinson, co mogłoby się nie udać?

3 miesiące później

   Biegnę ile sił w nogach. Cholerni idioci! Mówiłem im żeby nie rozśierdzać tego trolla, a teraz cały legion goni nas z toporami za głupią szkatułką, którą Thor sobie chciał przemycić i kto oczywiście z nią ucieka? Ja! Bo mój durny brat  nie wiadomo jak bardzo zapragnął przypodobać się ojcu i zdobyć do "kolekcji" artefaktów ukradziony niegdyś przez trolli naszyjnik Brisingamen.

   - Heinmidallu! Zabierz nas stąd! - wydarł się mój brat, ale nic się nie stało. *No oczywiście, że tak ty pusty łbie, że nic się nie stanie, przecież to zagrożenie dla Asgardu.*

   Rozglądam się cały czas po bokach szukając jakiegoś rozwiązania i w końcu je znalazłem. W oddali już na pustynnym krajobrazie był kanion, a pomiędzy nimi szczelina. Jedynym rozwiązaniem jaki teraz widzę jest zabawa w wysadzanie.

   - Do kanionu! - krzyknąłem i skierowałem się do brata. - Domyślasz się co zrobić!

   Przekroczyliśmy skały, które za chwilę runęły dzięki uderzeniu Mjolnira tym samym zamykając trollom wejście. Słyszeliśmy zza nich gniewne okrzyki, ale stanęliśmy by odsapnąć.

Nie taki diabeł zły jak go malują.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz