𝐟𝐨𝐮𝐫

822 43 9
                                    

Książe półkrwi... Kto to mógł być? Kto by się tak nazwał? Jest wiele osób półkrwi, które Harry znał, ale by ktoś nazwał się księciem.

Harry siedział obecnie w swoim dormitorium przeglądając ów książkę. Z pozoru przypominała zwykły podręcznik do eliksirów, lecz w środku wyglądała kompletnie inaczej. Przypomniała bardziej dziennik czy notatnik. Wszędzie były zapiski... Podpowiedzi jak efektywniej wykonać dany eliksir, czasami trafiały się różne zaklęcia, o których Harry nie miał pojęcia, oraz wszelkiego rodzaju przypominajki.

Chłopak uniósł wzrok z nad podręcznika i spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Godzina 20:04. Przyjaciele Harry'ego byli jeszcze na kolacji, lecz on urwał się szybciej. Nie był głodny. Z resztą nigdy za dużo nie jadł. Był przyzwyczajony, że rzadko kiedy dostaje jedzenie, a jeśli już to w małych ilościach. Może dlatego był taki chudy i zmarnowany. Chociaż... Grał w Quidditcha owszem, ale jego ciało nie należało do najpiękniejszych. Był chudym, niskim chłopcem, który miał prawie niewidoczne zarysy mięśni. Co miał na to poradzić taki już był i koniec. Nigdy mu to nie przeszkadzało i nie było to jego kompleksem, choć nie obraził by się o kilka dodatkowych centymetrów wzrostu czy lekko umięśniony brzuch.

Chłopak przerwał swe rozmyślania o idealnej sylwetce i wstał z łóżka. Nałożyć na siebie błękitną bluzę, którą tak bardzo lubił, wziął wcześniej czytaną książkę pod pachę i ruszył do wyjścia.

Zapewne jego przyjaciele będą się martwić, zwłaszcza Hermiona, ale już wiele razy im powtarzał, że nie jest już dzieckiem i może wychodzić, o której chce.

Udał się na błonia, by pospacerować w świetle księżyca. Był wrzesień, więc nie było mroźnych temperatur, ale z każdym dniem, zaczęło się coraz bardziej ochładzać. Harry od razu poczuł tego skutki. Lekki wiatr, sprawił, że jego włosy się ożywiły, a policzki zarumieniły.
Dłonie zaczynały mu się troszkę marznąć, a brunet obiecał sobie, że następnym razem założy coś cieplejszego.

Gryfon zaczął kierować się w stronę swojego ulubionego drzewa. Szedł powoli, nie miał się po co śpieszyć. Chciał odciąć się od rzeczywistości. Po prostu stąpać po ziemii i nie przejmować się problemami. Nie przejmować się niczym. Ale to nie było taki proste. Kopał lekko kamyk swoim butem, przez którego było słychać ciche stuknięcia. Harry rozejrzał się dookoła. Z prawej strony daleko było wejście do zakazanego lasu. Z racji że byli to dosyć daleko, chłopak widział tylko lekki zarys drzew, a po za tym rozciągającą się wokół ciemność. Obok stał chatka Hagrida. Właśnie Hagrid, Harry dawno go nie odwiedzał. Obiecał sobie, że w ciągu kilku najbliższych dni złoży mu wizytę.

Dalej się przechadzając Harry odwrócił głowę w przeciwną stronę i zapatrzył się na widok Hogwartu. Był piękny. Taki ogromny, mosiężny, ale za razem przyjazny i zachęcający do zwiedzenia. To był dom Harry'ego... Jedyny jaki miał...

Po chwili chłopak dotarł do miejsca docelowego. Przysiadł przy dużym pniu opierając się o niego i odchylają głowę.

Niebo tego dnia było wyjątkowo piękne. Księżyc dawał spory blask na ziemię, lecz do pełni jeszcze trochę mu brakowało. Był duży i oślepiający choć nie mógł od niego oderwać oczu. Wokół było sporo gwiazd. Gdyby Harry interesował się astronomią może rozpoznałby jakieś gwiazdozbiory. Niestety zawsze przysypiał na lekcjach z profesor Sinistrą. Chłopak zdał sobie sprawę jak często spogląda w niebo i jak za każdym razem mimo wszystko się zachwycał.

To był jego odskocznia. Każdy taką miał. Hermiona miała ksiązki, Ron miał jedzenie, a on miał niebo i gwiazdy. Czuł się jakby gwiazdy na niego spoglądały i doskonale rozumiały co siedzi mu w głowie. Czasami również rozmawiał. Z rodzicami, z Syriuszem... Wiedział, że gdzieś tam są i na niego patrzą. Zapewne wspierają go i trzymają kciuki by udało mu się przetrwać w tym jakże chorym świecie.

𝐍𝐢𝐞 𝐦𝐨𝐳̇𝐞𝐦𝐲... || 𝐃𝐫𝐚𝐫𝐫𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz